Warto być prezesem amerykańskiej firmy. Miliony dolarów trafia rocznie do ich kieszeni

Arkadiusz Przybysz
Szefowie największych amerykańskich firm przeciętnie zarobili w zeszłym roku 12,4 mln USD. Wynagrodzeniu dyrektorów wykonawczych (CEO) amerykańskich przedsiębiorstw poświęcony jest opublikowany w piątek raport dziennika "Wall Street Journal".
David Zaslav szef firmy medialnej Discovery zarobił blisko 130 milionów dolarów Thomas Hawk / flickr.com
Najwyższe wynagrodzenie, 129 mln USD, czyli ponad trzy razy więcej niż w 2017 roku, otrzymał 59-letni David Zaslav szef firmy medialnej Discovery, właściciela m.in. Grupy TVN.

Na drugim miejscu, z wynagrodzeniem w wysokości 66,1 mln dolarów, znalazł się Stephen F. Angel - szef międzynarodowego koncernu chemicznego Linde z siedzibą w Irlandii, wchodzącej w skład indeksu S&P 500. Linde powstał w ubiegłym roku z fuzji niemieckiej Linde AG z amerykańską korporacją chemiczną Praxair Inc.

Na trzecim miejscu wśród najlepiej zarabiających znalazł się Robert Iger, legendarny szef korporacji medialnej Walt Disney Company, do której należą wytwórnie filmowe, sieci telewizyjne takie jak ABC News i słynne parki rozrywki Disneyland. W 2018 roku Iger zarobił 65,6 mln dolarów, tj. o ponad 80 proc. więcej niż rok wcześniej.


Niewielu zarobiło mniej niż 5 milionów
Wśród szefów pięciuset amerykańskich spółek giełdowych o największej kapitalizacji, objętych indeksem S&P 500, tylko 23 zarobiło w zeszłym roku mniej niż 5 mln dolarów - cytuje WSJ PAP.

Wśród szefów gigantów amerykańskiego biznesu najmniej zarobili Larry Page - CEO korporacji Alphabet, firmy matki dominującej w sektorze IT firmy Google. oraz założyciel Twittera Jack Dorsey. Zarówno współzałożyciel Google'a Page, jak i Dorsey za swoją pracę w ubiegłym roku otrzymali symboliczne wynagrodzenie w wysokości jednego dolara.

Ten ostatni w swojej firmie nie ma nawet biurka. Obaj mają jednak opcje na akcje swoich firm, więc nie przymierają głodem.

Ten rok był rokiem kobiet
Wśród 500 najlepiej zarabiających szefów amerykańskich korporacji w 2018 roku - nazywanym w USA "rokiem kobiet" m.in. z powodu licznych zwycięstw kobiet w wyborach do Kongresu - znalazło się tylko 20 kobiet, o dwie mniej niż rok wcześniej. Zarobiły one przeciętnie 13,6 mln USD, tj. o 1,2 mln więcej niż ich koledzy po fachu.

Jak wynika z raportu "WSJ", opartego na danych wywiadowni gospodarczej MyLogIQ, w ubiegłym roku najwyższe wynagrodzenia otrzymali szefowie firm medialnych, firm działających w sektorze opieki medycznej oraz instytucji finansowych.

Zarobki dyrektorów wykonawczych czołowych firm w USA w 2018 roku były najwyższe od wielkiej recesji w 2008 roku i wyższe przeciętnie o 5 procent od ich wynagrodzeń rok wcześniej.

Czy prezesi nie zarabiają zbyt wiele?
Oburzenie akcjonariuszy budzi fakt, że podwyżki i tak astronomicznego wynagrodzenia szefów, kilkadziesiąt razy wyższego od przeciętnych zarobków pracowników zatrudnionych w tych spółkach, otrzymali nawet szefowie tych korporacji, które w ubiegłym roku finansowym zanotowały straty.

Oburzenie to zaowocowało próbami wprowadzenia przez akcjonariuszy, uważających, że nikt "nie jest wart wynagrodzenia w wysokości 100 mln USD", pułapów wynagrodzenia CEO bądź powiązania zarobków szefów z przeciętnymi zarobkami pracowników w kierowanych przez nich spółkach. Przeciwnicy takich rozwiązań wskazują bajońskie zarobki gwiazd ekranu, estrady i boiska, które ich zdaniem ponoszą o wiele mniejszą odpowiedzialność niż szefowie wielkich firm.

Polscy prezesi spółek często zarabiają mniej niż ich amerykańscy koledzy. Część z nich ograniczone jest bowiem tzw. ustawą kominową. Członkowie zarządów największych spółek mogą zarobić miesięcznie do 15-krotności przeciętnego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw z poprzedniego roku (w 2017 – 66 tys. zł). Do połowy 2017 roku jej przepisy musiały wdrożyć u siebie wszystkie spółki należące do Skarbu Państwa.