Ile pieniędzy utopimy w Ostrołęce? Może tylko 2,3 mld, ale może nawet 7,5 miliarda zł

Konrad Bagiński
Powolutku, bo powolutku, ale rośnie nowy blok energetyczny w ostrołęckiej elektrowni. To przedziwna inwestycja – nikt nie chce jej finansować, wiadomo, że się nie zwróci i przyniesie straty. Nie wiadomo nawet ile – ale szacunkowo mówimy o kwotch od 2,3 do 7,5 miliarda złotych.
Ile stracimy na nowym bloku ostrołęckiej elektrowni? Górę pieniędzy, mnóstwo zdrowia i lata rozwoju zielonej energetyki. Fot. Maciek Jaźwiecki / Agencja Gazeta
Budowę bloku Ostrołęka C o mocy 1000 MW opisuje Wyborcza.pl. Trudno powiedzieć, że inwestycja się ślimaczy, ale po pół roku od rozpoczęcia robót trwa betonowanie fundamentów.

Elektrownia Ostrołęka wydała na budowę już 890 mln złotych, z czego ponad pół miliarda trafiło do wykonawcy. Jest nim konsorcjum GE Power i Alstom Power Systems.

Całość ma kosztować 6 mld zł i zacząć działać w 2023 roku. Problem w tym, że owych 6 mld złotych ciągle nie ma. Po miliardzie zainwestowały Energa i Enea. Przed dorzuceniem brakującej kwoty bronią się inne spółki energetyczne, nie chcą jej też dołożyć banki. Wiele z nich przestaje finansować projekty oparte na węglu, wszyscy też wiedzą, że na tej elektrowni nie da się zarobić ani grosza. Można tylko stracić.


Ale ile?
Co prawda Energa twierdzi, że inwestycja "ma potencjał", ale nie protestuje, gdy niezależne instytucje szacują straty na 2,3 – 7,5 miliarda złotych. Widać więc, że budowa nie ma ekonomicznego uzasadnienia. Tym bardziej, że na 30-40 lat skazuje Polskę na produkcję energii z węgla. Węgiel oczywiście musi być z Rosji, bo naszego nie wystarcza. Tylko w ubiegłym roku sprowadzono dla energetyki 13,5 mln ton.

Polskie kopalnie wbrew pozorom nie mają jakichś hałd węgla, których nikt nie chce kupić – wręcz przeciwnie. W większości z nich wydobycie spada lub nie rośnie, więc już nawet państwowe elektrownie palą węglem sprowadzanym doraźnie z Rosji. Jego import rośnie w bardzo szybkim tempie.

Na dodatek prąd z węgla już jest drogi i będzie drożał jeszcze bardziej. Jego cena sięgnie nawet 505 złotych za MWH, podczas gdy farmy wiatrowe dostarczają go za 260 złotych. Wiadomo też, że prąd z wiatru będzie coraz tańszy, węgiel zaś drożeje.

Nie można też nie wspomnieć o zanieczyszczeniach. Eksperci ostrzegają, że emisje z bloku C mogą spowodować nawet 2 tys. przedwczesnych zgonów, a koszty zdrowotne 40 lat jej funkcjonowania oszacowano na 2,9 mld zł.