Przyszłość bez plastiku jest możliwa. Ta firma zaprzęgła do pracy naukowców, by to udowodnić

Konrad Bagiński
– Wiem, że to nie uratuje świata. Ale jest krokiem w dobry kierunku – mówi dziennikarzom Gavin Steiner z Nestlé. Stoję obok niego i widzę, że mówi to śmiertelnie poważnie. Grupka ludzi z całego świata patrzy z uwagą na faceta, który pokazuje plastikowy dozownik na kawę rozpuszczalną i próbuje udowodnić, że w ten sposób zmniejsza zużycie plastiku. Ale Gavin ma rację w obu kwestiach.
W Lozannie pracują dziesiątki naukowców. Jedni myślą o bezpieczeństwie żywności, inni karmią bakterie różnymi odpadami Foto: Konrad Bagiński / INNPoland.pl
Faktycznie, świata to nie uratuje. Ale dzięki takiemu dozownikowi mogącemu służyć wiele lat w hotelu, biurze czy domu, przestajemy mimowolnie używać jednorazowych saszetek z kawą. Bierzesz duże opakowanie, dosypujesz, zamykasz, działa. W domu może nie oznacza to jakiejś wielkiej rewolucji w walce z jednorazowymi opakowaniami, ale w pracy czy na konferencji pozwala oszczędzić tysiące saszetek każdego tygodnia czy miesiąca.

Oprócz Gavina w nowym tajnym laboratorium Nestlé pod Lozanną pracują dziesiątki naukowców z całego świata. I opracowują nowy lepszy świat, kompleksowo. Widać, że firma na poważnie podeszła do wyzwania walki z plastikiem – i słusznie, bo jak wielu innych producentów żywności jest za nie współodpowiedzialna. Nie wiem, czy w naukowcach jest poczucie wstydu, że to właśnie w ich przedsiębiorstwie narodziły się jednorazowe saszetki na kawę i kapsułki do ekspresów, które przez kilka lat zyskały niebywałą popularność i stały się zmorą. Jasne, że nie wycofają ich z rynku, ale dzięki nim nauczono się je ponownie wykorzystywać.


A ludzie w białych kitlach pracują nad tym, by były jak najmniej uciążliwe dla środowiska. Zresztą nie tylko one, ale wszystkie opakowania – po płatkach śniadaniowych, batonach, kawie, wodzie, psich i kocich chrupkach. Mają na to całkiem niezłe pomysły, stanowiące zresztą powrót do starych dobrych czasów.

Przyszłość... już była
W jednym z laboratoriów stoi dystrybutor do picia. Dzięki uniwersalności można będzie takie stawiać w sklepach, biurach, na lotniskach. Nadają się do dystrybucji każdego rodzaju napoju - będzie można nalać sobie mleka, wody, soku, coli czy czegokolwiek innego. Oczywiście trzeba przyjść z własną butelką. W sumie to coś w stylu starego saturatora do tzw. gruźliczanki.
Prosta rzecz a potrafi oszczędzić tysiące saszetek na kawę.Foto: Konrad Bagiński / INNPoland.pl
A po jedzenie dla psa czy kota będziemy chodzić z własną puszką albo workiem – kolejnym projektem, który jest już wdrażany w szwajcarskich sklepach są pojemniki na karmę dla zwierząt.

Pamiętam jeszcze czasy, gdy tak samo było w Polsce – jedzenie dla zwierzaków kupowało się w sklepach na wagę, sprzedawca sypał je do woreczka z dużego worka. Szwajcarzy właśnie do tego wracają, wstawiając do sklepów pojemniki, z których można sobie nasypać karmy – ile się chce i jakiej się chce. A kolejnym krokiem będzie dystrybucja podobnych na płatki śniadaniowe, cukierki i wszelkie inne sypkie produkty.

To nie wszystko. W innym, szczelnie zamkniętym laboratorium ze śluzą, naukowcy pracują z bakteriami. Sprawdzają, co lubią jeść i jak szybko są w stanie poradzić sobie z różnymi substancjami. Dzięki temu poznają naturalne materiały, które być może nadają się do produkcji opakowań. Wiedzą już jak zrobić jednorazowe kubeczki, które po wyrzuceniu na śmietnik rozłożą się w 80 dni do zera. Teraz trzeba tylko przekonać konsumentów do ich używania...

Ale naukowcy wiedzą, że czasem trzeba coś po prostu zrobić. I na rynku debiutują już batoniki opakowaniach z papieru, który nadaje się do recyklingu. Wyglądają tak samo, jak zawsze, tak samo smakują. Jedyna różnica jest taka, że papier, w który je zapakowano, nie jest wzmocniony folią. Zadanie nie było łatwe, bo w grę wchodzi jeszcze bezpieczeństwo żywności. Każdy nowy produkt musi je zapewniać.
Okazało się, że można tak zmodyfikować papier, by bez użycia plastikowej folii zachowywał świeżość żywnościFoto: Konrad Bagiński / INNPoland.pl
Plastik jest świetny, bo odcina dopływ tlenu i bakterii, zapewniając żywności długie terminy przydatności do spożycia. Ale potem rozkłada się setki lat, zatruwając planetę. Papier zaś jest eko, ale nie jest szczelny, a na dodatek jego włókna mogą dostać się do żywności. Mimo wszystko udało się stworzyć opakowanie, które można wyrzucić na śmieci razem z gazetami.

Podejście mają ambitne
Tajne laboratorium Nestlé, nazwane Instytutem Nauk o Opakowaniach, zaczęło niedawno działać pod Lozanną. Budynek sprawia wrażenie nowego, ale jest z recyklingu - został zbudowany w latach 70. i po prostu odnowiony. Jego zadaniem jest przyspieszenie wysiłków na rzecz wprowadzenia funkcjonalnych, bezpiecznych i przyjaznych dla środowiska rozwiązań opakowaniowych.

Podczas jego otwarcia Nestlé ogłosiło, że do 2050 roku zamierza osiągnąć zerową emisję netto gazów cieplarnianych. Zobowiązanie to obejmuje najważniejszy cel Porozumienia paryskiego - aby ograniczyć wzrost temperatury maksymalnie do 1,5°C. Przedstawiciele firmy twierdzą, że w ciągu ostatnich 4 lat Nestlé działało tak, by nie przyczyniać się do wzrostu temperatury powyżej 2°C.

– Mamy coraz mniej czasu, aby zapobiec najgorszym skutkom globalnego ocieplenia. Właśnie dlatego stawiamy sobie ambitniejsze i odważniejsze cele służące osiągnięciu zerowego wpływu na środowisko i neutralności węglowej. Wdrażając globalne zasoby i know-how Nestlé, wiemy, że możemy coś zmienić na znaczącą skalę. Nasza droga do zerowego poziomu emisji netto już się rozpoczęła. Teraz przyspieszamy nasze wysiłki - powiedział Mark Schneider, CEO Nestlé.

Co ciekawe, już dziś jedna trzecia fabryk Nestlé (143) korzysta w całości z odnawialnej energii elektrycznej.

Jest jeszcze jedna ważna kwestia, której firma stara się nie przegapić. Swoim gościom najczęściej podaje tylko wegańskie jedzenie. Widać, że ostro pracuje nad zamiennikami mięsa, opracowała zresztą recepturę zwaną Avesome Burger. Jest pyszna, bardzo przypomina smak mięsa, ma podobną teksturę i soczystość. W przyszłości firmy po prostu nie ma miejsca na potrawy ze zwierząt. I jeśli sygnalizuje to jeden z największych na świecie koncernów spożywczych, trzeba się z tym po prostu pogodzić.