Znane osoby na celowniku oszustów internetowych. Nadzór finansowy jest bezsilny

Patrycja Wszeborowska
Wchodzisz na stronę, której usługi reklamuje Robert Lewandowski lub Zygmunt Solorz-Żak. Bez cienia wątpliwości inwestujesz w nie, bo przecież znana twarz na okładce jakiegoś produktu to gwarancja dobrego towaru. Tymczasem twarze znanych osób zostały wykorzystane nielegalnie przez internetowych naciągaczy. Nadzór finansowy nie ma nad tym kontroli.
Oszuści internetowi chętnie - i nielegalnie - korzystają z wizerunków sławnych osób, by zachęcić do siebie klientów. Fot. Mieczysław Michalak / Agencja Gazeta
Znana twarz gwarancją szybkiego zysku
Jak podaje „Rzeczpospolita”, internetowi oszuści coraz częściej bezprawnie wykorzystują wizerunki sławnych osób, głównie biznesmenów. Wszystko po to, by namówić klientów do wyłożenia pieniędzy w „wątpliwe inwestycje”.

Ofiarą takiego oszustwa padł m.in. Zygmunt Solorz-Żak, Sebastian Kulczyk, Robert Lewandowski czy Adam Małysz. Ich wizerunki zdobiły reklamy bądź całe artykuły na temat inwestycji, które zapewniały bardzo wysokie - jak na obecne stopy procentowe - zyski, rzędu 10 proc. i więcej.

Jak zauważa dziennik, tyle wystarczy, by przyciągnąć żądnych wyższego zarobku. Winne temu są nisko oprocentowane lokaty w bankach, ograniczona wielkość rynku nieruchomości i niewielka chęć inwestowania na rynku kapitałowym. Na wątpliwe, ryzykowne inwestycje trafia nawet 800 mld złotych depozytów gospodarstw domowych. Ludzie nie wierzą, że wyższy zysk wiąże się z wyższym ryzykiem.


Operatorom reklam trudno z tym walczyć, a Urząd Komisji Nadzoru Finansowego nie ma możliwości wpływu na podmioty działające poza rynkiem regulowanym ani ich ofertę. Z tego powodu polegają na użytkownikach, których zachęcają do zgłaszania takich nieuczciwych przypadków lub stawiają na edukację finansową obywateli.

– Za każdym razem Urząd Komisji Nadzoru Finansowego radzi, aby potencjalni inwestorzy sprawdzili kontrahenta, któremu zamierzają powierzyć pieniądze, zweryfikowali, co dokładnie jest przedmiotem inwestycji, i aby przed podpisaniem umowy dokładnie ją przeczytali. Jeśli nie rozumieją inwestycji, powinni odstąpić od powierzenia środków – tłumaczył „Rz” Jacek Barszczewski, rzecznik UKNF.

Oszuści są wyrafinowani
Oczywiście strona zachęcająca znaną twarzą do lipnych inwestycji nie jest jedynym sposobem, z którego korzystają internetowi oszuści. Fałszywe sklepy internetowe, oszustwa na BLIK czy trefne SMS-y to zaledwie kilka przykładów fantazji naciągaczy.

Zaledwie rok temu pisaliśmy w INNPoland.pl o grupie przestępców, która założyła w sieci aż 17 fałszywych sklepów z elektroniką i sprzętem AGD i przez kilkanaście miesięcy naciagała naiwnych klientów na zakupy, których wartość siegnęła w sumie ponad 2,5 miliona złotych.

Nasz kolega z redakcji naTemat.pl opisał swoją historię o tym, jak hacker podszywający się pod jego koleżankę na Messengerze, wyciągnął z jego kieszeni 500 złotych „metodą na BLIK”.

Dzisiejszy postęp techniczny jest tak zaawansowany, że nawet my sami możemy zostać wykorzystani do reklamowania lipnej inwestycji. Wystarczy chociażby aplikacja deepfake ZAO, która podmienia twarz w klipach wideo.