Jeden zabił kozę, inni palą trawkę i chleją w pracy. Prawda o miliarderach z Doliny Krzemowej

Konrad Bagiński
Kiedy korzystasz z Ubera, przewijasz wiadomości na Facebooku albo czytasz o fantastycznych wzrostach WeWork, prawdopodobnie nie podziwiasz stojących za tymi firmami dziwaków i ekscentryków. A także pijaków i manipulatorów.
Adam Neumann, szef WeWork (były) zostawił w samolocie pudełko z marihuaną i chciałby żyć wiecznie Foto: TechCrunch / Flickr.com (CC 2.0)
Dziś w zasadzie każdy słyszał o tym, że Mark Zuckerberg (posiadacz 69 mld dolarów, protestujący zresztą przeciwko nadmiernemu bogaceniu się) ma specyficzne nawyki żywieniowe. Otóż sam przyznaje, że czuje się wegetarianinem, gdyż je tylko mięso tych zwierząt, które sam zabił. Nie oznacza to, iż szaleje po amerykańskich lasach z fuzją w garści. Nauczył się zabijać zwierzęta hodowlane w sposób, który ponoć powoduje u nich minimum cierpień.

Wiadomo, że ubił do tej pory przynajmniej kozę, świnię, kurę i homara. Oczywiście następnie je zjadł.

Inni się głodzą
Wszystko to wyszło na jaw po wypowiedziach Jacka Dorsey’a, założyciela i szefa Twittera. Ten wie co mówi, bo sam odżywia się w dość ekstrawagancki sposób. Dorsey ujawnił w wywiadzie, że ogranicza się do jednego posiłku w ciągu dnia - zazwyczaj jest to „ryba, kurczaka lub stek z sałatką, szpinakiem, szparagami lub brukselką”, do tego spożywa owocowy lub czekoladowy deser z kieliszkiem czerwonego wina.


W weekend Dorsey całkowicie rezygnuje z jedzenia. Po kolacji w czwartek pomija posiłki w piątek, sobotę i większość niedzieli, zanim zdecyduje się zjeść kolację na sam koniec tygodnia. Może dlatego nie ma siły bronić się przed atakami hakerów, bo niedawno ktoś przejął jego konto na Twitterze, co dość mocno nadszarpnęło wizerunek firmy.

Z kolei Travis Kalanick, współzałożyciel Ubera ma zwyczaj chodzenia po biurze specjalnie wytyczoną ścieżką. Siedziba firmy w San Francisco ma wytyczoną szeroką na dwie stopy ścieżkę spacerową wokół całego biura. Ten tor ma ćwierć mili a Kalanick przechodzi go 160 razy tygodniowo, pokonując w ten sposób 40 mil. Ponoć tak mu się lepiej myśli. A ma o czym, bo jego zachowanie nieraz wpędziło firmę w kłopoty.

Choćby po tym, gdy do sieci trafiło nagranie, gdy zachowujący się jak furiat Kalanick ruga kierowcę Ubera i krzyczy mu w twarz, że jest nieudacznikiem.

Ostatnio najgłośniej jest o firmie WeWork i jej założycielu oraz szefie Adamie Neumannie. Ostatnio został strącony ze stołka prezesa, bo inwestorzy mieli dość jego wybryków. Ponoć marzy o zostaniu prezydentem całego świata albo chociaż Izraela. Chciałby też żyć wiecznie i zostać pierwszym na świecie trylionerem. Te marzenia może nie czynią z niego ekscentryka, lecz raczej osobę o osobowości małego chłopca.

Ale zostawienie w samolocie pudełka po płatkach śniadaniowych wypełnionego marihuaną czy upijanie pracownic to już poważniejszy kaliber. Zresztą, jak pisze Rzeczpospolita, w efekcie alkoholowych incydencików firma zmieniła politykę w sprawie picia alkoholu w pracy, likwidując zasadę „nieograniczonego picia piwa” – teraz można spożyć tylko cztery dziennie.