Tak się to robi, bez rozkopywania drogi i chodnika. Łódź błysnęła przykładem

Konrad Bagiński
Nie trzeba demolować nawierzchni i zamykać ulicy, by naprawić zniszczoną rurę. Łódzcy wodociągowcy stosują technologię, dzięki której nie muszą rozkopywać chodników, ulic i trawników. Większość pracy robi za nich specjalny robot. Całość wyposażenia mieści się na przyczepce i jest łatwa w obsłudze.
Ciężkie prace, które wymagały kiedyś zaangażowania dużych sił i środków dziś załatwia się nowoczesną technologią Foto: ZWiK Łódź
– Mówienie o "robocie do łatania kanałów" to lekka przesada. Wykorzystujemy po prostu technologię z użyciem specjalnego rękawa. Jest on wkładany do umytego wcześniej kanału, później wprowadza się do niego zestaw lamp UV. Pod wpływem światła ultrafioletowego elastyczny rękaw twardnieje i mamy wyremontowany kanał. Potem zaś do środka wprowadza się robota, który wierci otwory do przyłączy kanalizacyjnych – wyjaśniają nam pracownicy łódzkiego Zakładu Wodociągów i Kanalizacji.

Mimo wszystko zastosowanie robota pozwala łódzkim wodociągowcom na znaczne przyspieszenie pracy. W tradycyjnej metodzie to człowiek musiałby dostać się do kanału a następnie wiercić otwory do przyłączy kanalizacyjnych. Dziś aby naprawić kanał ściekowy nie trzeba już utrudniać życia mieszkańcom i blokować wykopami ulicznego ruchu.
Wystarczy wprowadzić do wymagającego naprawy kanału ściekowego elastyczny rękaw z włókna szklanego. Jest on nasączony poliestrową żywicą, która utwardza się pod wpływem ultrafioletowego światła. Po wprowadzeniu rękawa pod ziemię jest on napełniany powietrzem pod wysokim ciśnieniem. Potem wprowadza się do niego zestaw lamp UV. Pod wpływem światła żywica twardnieje.


Potem pod ziemię trafia wspomniany zdalnie sterowany robot, który nawierca w rękawie otwory w tych miejscach, gdzie dochodzą do niego przyłącza kanalizacyjne z okolicznych budynków. Jednorazowo metodą UV można przeprowadzić renowację nawet 150-metrowego odcinka kanału o przekrojach od 15 do 60 cm.

Łódzki ZWiK chwali się też tym, że na czas remontu praktycznie nie odłącza się kanału od sieci. Mieszkańcy okolicznych budynków mogą bez problemu korzystać z łazienek i kuchni.

Łatwiej ludziom, łatwiej naturze
Metoda jest też przyjaźniejsza dla środowiska. Pracownicy kanalizacji często muszą mierzyć się z siłą przyrody.

– Blisko wielu kanałów rosną drzewa. A one mają naturalną tendencję do wypuszczania korzeni tam, gdzie znajdą wodę. W efekcie często przebijają się i wrastają do wnętrza kanałów. W momencie gdy wprowadzimy do kanału rurę, drzewo kieruje korzenie w inną stronę i kanał jest zabezpieczony. Również drzewo ma się lepiej, niż w przypadku tradycyjnej naprawy, gdy trzeba zrobić rozkop, uciąć część korzeni i w ten sposób uszkodzić drzewo. A tak obcina się tylko to, co dostało się do kanału – tłumaczą nam przedstawiciele ZWiK-u.

Włókno szklane utwardzane przy użyciu światła jest wytrzymałe na obciążenia spowodowane ruchem ulicznym, ma żywotność nawet 50 lat. Całe oprzyrządowanie do prac naprawczych tą metodą mieści się w niewielkiej przyczepie samochodowej. Prace wykonuje się w ciągu dwóch dni roboczych. Pierwszego dnia kanał jest myty wodą pod wysokim ciśnieniem, drugiego wprowadzany jest pod ziemię rękaw i utwardzany światłem.

– To nie jest jakiś światowy wyczyn, wiele firm wodociągowych wykorzystuje tę metodę. Jest ona szybka, nie trzeba robić wykopów. Podobne technologie wykorzystujemy też przy naprawie sieci wodociągowej. Proszę tu nie mylić kanałów i wodociągów, to dwa różne pojęcia. Kanały służą do odprowadzania nieczystości, wodociąg dostarcza wodę – mówią nam łódzcy wodociągowcy.

W celu naprawy rur wodociągowych przy użyciu siłowników przeciskają nowe odcinki przez przez stare rury.

Metoda zwana krakingiem statycznym doskonale sprawdza się w tych obszarach miasta, gdzie jest gęsta sieć instalacji podziemnej: gazowej, energetycznej czy telekomunikacyjnej. Jednorazowo, przy użyciu siłowników można wymienić odcinek wodociągu o długości 120 metrów.

Mają podziemne oko
Wodociągowcy korzystają też z własnej... telewizji. Kamery pomagają pracownikom ZWIK w wykrywaniu uszkodzeń w kanalizacyjnych rurach, zatorów z korzeni, tłuszczu czy śmieci. Poruszają się w kanałach na samojezdnych, zdalnie sterowanych wózkach. Filmy nagrywane pod ziemią są pomocne w typowaniu kanałów do remontów, również przy odbiorach technicznych nowo zbudowanej sieci.

Bez kamer nie ma skutecznej pracy przy usuwaniu ze ścian mineralnych złogów i narostów oraz likwidacji zatorów. Bez nich nie można też prowadzić prac naprawczych miejskich kanałów metodą elastycznego rękawa utwardzanego światłem UV.

Specjalistyczny samochód do przewozu kamer posiada pomieszczenie z komputerami i monitorami. Obrotowymi obiektywami kamer, ich oświetleniem oraz napędem kół wózków steruje się przy pomocy dwóch joysticków lub przenośnego pilota. Pojazd obsługiwany przez dwóch pracowników wyposażony jest w trzy zestawy kamer. Obiektywy o wysokiej rozdzielczości mogą rejestrować obraz z kanałów nawet o niewielkich przekrojach - od 10 cm. Zestawy (kamery z wózkiem) wyposażone są też w mierniki laserowe, które rejestrują wymiary kanałów i odchodzących od nich przyłączy do budynków. Laser pomaga w określeniu wielkości przedmiotów blokujących swobodny przepływ ścieków.

Poruszający się pod ziemią wózek z kamerą rejestruje także spadek (deniwelację) kanału, wyznacza miejsca, w których doszło do uszkodzenia ścian. Dzięki dokładnym współrzędnym łatwo można odnaleźć na powierzchni miejsce, w którym należy rozpocząć odsłanianie uszkodzonego odcinka kanalizacji. Wózki jezdne są tak skonstruowane, że możliwe jest wprowadzenie kamery specjalnym wysięgnikiem do bocznych przyłączy – jest to tak zwana „inspekcja satelitarna”. Dzięki niej sprawdzany jest stan techniczny przyłączy i ich przepustowość.

W ciągu roku ZWiK wykonuje inspekcję telewizyjną 50 km miejskich kanałów. Łódzka sieć kanalizacyjna liczy ok. 2000 km.

Roboty są coraz częściej wykorzystywane nie tylko do ciężkich prac pod ziemią, ale zaczynają towarzyszyć ludziom na co dzień. Słynne Boston Dynamics w końcu wypuściło na komercyjny rynek pierwszego robota - robopsa o nazwie Spot. Przy okazji zaprezentowano nowe możliwości innego słynnego robota Boston Dynamics, humanoidalnego Atlasa. Najpierw robił salta, potem parkour, teraz rusza się jak olimpijska gimnastyczka. W jednej z polskich firm robot pracuje na recepcji i świetnie się tam sprawdza.