Resort zdrowia chce, by Polacy byli trzeźwi. Zamierza skończyć z „małpkami”

Patrycja Wszeborowska
„Małpki”, czyli wódka w butelkach po 100 i 200 mililitrów, jest według ekspertów najgroźniejszą pokusą, która spycha Polaków w alkoholizm. Konsekwentny wzrost popularności używki w małych opakowaniach wzbudził zaniepokojenie Ministerstwa Zdrowia. Resort zamierza więc położyć temu kres.
Resort zdrowia chce zająć się problemem alkoholowym Polaków. Na celownik wziął "małpki" Fot. Anna Jarecka / Agencja Gazeta
"Małpki" coraz popularniejsze
Dzięki temu, że ceny wódki nie rosną, a zasoby pieniężne rodaków tak - między innymi dzięki 500 plus - mocny trunek w ekspresowym tempie wraca do łask. Dynamika jego sprzedaży, zwłaszcza tego opakowanego w małe, poręczne buteleczki, w porównaniu z poprzednim rokiem wystrzeliła w górę, jak pisaliśmy w INNPoland.pl.

Według raportu „Dokąd płynie mała wódka”, sporządzonego przez firmę Synergion, Polacy dziennie kupują ponad trzy miliony „małpek”, a ponad milion transakcji ma miejsce przed godziną dwunastą. Tę popularność eksperci tłumaczą łatwością spożycia wódki, czemu sprzyja mały format opakowania i fakt, że większość kupowanych „małpek” to wódka smakowa.


Ministerstwo zapowiada kres
Samorządowcy chcą z tym skończyć i w związku z tym wywierają nacisk na Ministerstwo Zdrowia, by te zajęło się problemem. Jak podaje „Dziennik Gazeta Prawna”, resort prośby wziął sobie do serca i na początek zamierza powołać grupę ekspertów, która przeanalizowałaby problem, po czym zaproponowała zmiany w regulacjach.

Według dziennika działania resortu mogą skończyć się całkowitym zakazem sprzedaży „małpek” lub podniesieniem ceny akcyzy alkoholu w małych butelkach, by przestał być tak atrakcyjnym zakupem.

To niepierwszy raz, gdy Ministerstwo Zdrowia bierze się za „małpki”. Już w 2016 roku resort chciał zakazać produkcji i sprzedaży wysokoprocentowych alkoholi w małych butelkach, o czym pisaliśmy w INNPoland.pl. Pomysłowi była przeciwna nawet sama Państwowa Agencja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych.

Jej ówczesny szef, Krzysztof Brzózka, stwierdził, że pomysł mógłby zostać odebrany jako zachęta do zaopatrywania się w większe ilości mocnych trunków. Sensu w tym projekcie nie widzieli również producenci.