Dobre serce NBP, akurat na czas. Da pieniądze na 500+ i 13. emeryturę
Rada Polityki Pieniężnej zdecydowała o zmianie systemu zawiązywania rezerw na ryzyko kursowe. Oznacza to, że w stęsknione ręce ministra finansów trafi w przyszłym roku dodatkowych kilka miliardów złotych.
Brakujących pieniędzy rząd szuka gdzie popadnie. Niespodziewanie jednak w sukurs Mateuszowi Morawieckiemu przyszedł szef NBP Adam Glapiński wraz ze swoimi rycerzami z Rady Polityki Pieniężnej.
Dodatkowe miliardy dla budżetu
Odłóżmy jednak na chwilę hiperbole. Sama decyzja RPP jest przez specjalistów oceniania pozytywnie – po prostu nie sposób nie zauważyć, że podjęta została akurat wtedy, gdy rządzący usilnie szukają środków, które mogłyby pociągnąć programy takie jak 500 plus czy trzynasta emerytura.
Chodzi tutaj o zmianę systemu zawiązywania rezerw na ryzyko kursowe. Obecny system, jak tłumaczy w rozmowie z serwisem Business Insider Piotr Soroczyński, główny ekonomista Krajowej Izby Gospodarczej, kusi, aby nie walczyć zbytnio o silnego złotego – silna pozycja naszej waluty oznacza bowiem stratę dla NBP.
Po zmianie z wyniku finansowego NBP częściowo "wyłączony" zostanie najbardziej zmienny element, czyli różnice kursowe. Oznacza to, że w 2020 r. NBP zasili budżet ok. 9 mld zł, którymi według obecnych zasad musiałby uzupełnić rezerwę na pokrycie ryzyka zmian kursu złotego do walut obcych.
Cel jest jasny
Jak stwierdza w rozmowie z BI Cezary Wójcik, ekonomista i były doradca prezesa NBP, zmiana ta jest zgodna z wytycznymi Europejskiego Banku Centralnego i nie wpłynie na wizerunek NBP. Sam jednak stwierdza, że stoi za nią podstawowy cel, jakim jest zwiększenie zysku NBP, który by można przekazać budżetowi państwa.
– Dodatkowe pieniądze spowodują, że rząd nie będzie zobligowany do prowadzenia bardziej konserwatywnej polityki fiskalnej – mówi Wójcik.
Nadchodzą chude lata
Pomysł RPP ma taką szczególną właściwość, że przyniesie pieniądze prawdopodobnie również w kolejnych latach. Nie wszystkie jednak pomysły na szukanie brakujących miliardów mogą się pochwalić tym samym – wiele, jak np. próba likwidacji limitu składek ZUS, jest wręcz zaskakująco krótkowzrocznych.
Jak pisaliśmy w INNPoland.pl w tym tygodniu, dwa miliony osób mogą prawdopodobnie już pożegnać się ze swoimi składkami, które przekazały do Otwartych Funduszy Emerytalnych. Bardzo łatwo przesunąć je bowiem do ZUS. Wystarczy, że likwidacja OFE opóźni się o pół roku.
W ten sposób 6 mld złotych z OFE przepłynie do ZUS. Oczywiście trafią na wirtualne konta emerytalne, ale nic z nimi nie będzie można zrobić. Nie będą na przykład podlegały dziedziczeniu.