Gryź szybciej i na kasę. Tak traktują kasjerki w Biedronce w Nowym Targu
Nieustanne awantury, wytykanie błędów i podburzanie pracowników przeciw sobie – to zarzuty pracowników jednej z Biedronek w Nowym Targu w stosunku do kierownictwa sklepu. Krzyki, przeklinanie i słowna agresja mają być w tym sklepie codziennością.
Poniżanie, wulgaryzmy i ciągła krytyka – tak zdaniem kasjerek wygląda ich codzienność. Gazeta podkreśla, że przełożeni bagatelizują sygnały o przypadkach znęcania się kierowników nad podwładnymi.
– Krzyki, przeklinanie, agresja słowna wobec mnie przy innych pracownikach i przy klientach zdarzały się bardzo często. Przekazywanie zbyt wielu zadań i obowiązków do wykonania – także tych, które miał wykonać kierownik, a na które nie znalazł czasu – podkreśliła w rozmowie z tygodnikiem jedna z pań kasjerek. Dodała, że praca w markecie to "ciągła krytyka i wytykanie błędów".
Twierdzi, że pracownicy Biedronki nie mogą nawet spokojnie udać się na przerwę. „Gryź szybciej i na kasę, bo są kolejki” – miał często mówić do kasjerek kierownik sklepu.
Inna z pań utyskuje na fakt, iż nie respektowano jej prawa do dnia wolnego. Opowiada też o koleżance, która miała prawo do 7-godzinnego dnia pracy (ma małe dziecko, każdej matce karmiącej piersią przysługuje dodatkowa godzina wolnego).
– Przy mnie powiedział, że każdy chciałby karmić z cycka i wychodzić godzinę wcześniej. Kierownik podburzał innych pracowników, twierdząc, że przez tę pracownicę mają więcej obowiązków – mówi jedna z pań Tygodnikowi Podhalańskiemu.
Obowiązki w Biedronce
To nie pierwszy raz, gdy pracownicy tej sieci skarżą się na swoich przełożonych. W Polsce jest już ok. 3000 sklepów Biedronki i są w nich różne warunki pracy.
– Odszedłem z Biedronki do innego sklepu. Teraz zarabiam nieco lepiej, ale co ważniejsze – mam jedno zadanie. Jestem kasjerem, nie muszę rozładowywać towaru, układać towaru na półkach, sprzątać. Każdy ma po prostu swoją pracę. W poprzedniej firmie każdy zajmował się wszystkim – mówi mi znajomy kasjer z dużego supermarketu.
Ostatnio za Biedronkę wziął się Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Portugalska sieć zagrożona jest karą o wysokości nawet 5 mld złotych. Wszystko z powodu różnic cen na półkach i przy kasach – inspektorzy urzędu odkryli ponad 230 przypadków, w których kwoty prezentowane na sklepowych wystawach różniły się od tych na paragonach.