Amazon zarobił na czysto 11,2 miliarda dolarów. Ile zapłacił podatku? Ani grosza

Konrad Bagiński
Zastanawiacie się w jaki sposób internetowy sklep stał się jedną z największych firm na świecie, a Jeff Bezos co chwila wymienia się z Billem Gatesem pierwszym miejscem na liście najbogatszych ludzi na ziemi? Cóż, wygląda na to, że jedną ze składowych sukcesu Amazona są podatki. A w zasadzie ich brak.
Jeff Bezos co chwila wymienia się prowadzeniem z Billem Gatesem w wyścigu o tytuł najbogatszego człowieka świata Foto: Steve Jurvetson / Flickr.com (CC 2.0)
Według raportu amerykańskiego Instytutu ds. Podatków i Polityki Gospodarczej (ITEP), Amazon już drugi rok z rzędu nie zapłacił federalnych podatków dochodowych. Jest to efekt stosowania przez firmę prawdziwego koktajlu ulg podatkowych, luk prawnych i zwolnień.

Dzięki nowej ustawie o obniżkach podatków i zatrudnieniu (TCJA), Amazon powinien teoretycznie zapłacić podatek dochodowy w wysokości 21 proc. To i tak mniej, niż rok wcześniej (35 proc.). Ale według firmowych dokumentów, Amazon wujkowi Samowi nie zapłacił ani grosza. W 2018 r. firma osiągnęła imponujący zysk w wysokości 11,2 miliarda dolarów zysków.


Amazon śpi na pieniądzach
Taka sytuacja zdarza się po raz drugi z rzędu. W 2018 roku firma również nie zapłaciła podatku dochodowego, mimo iż za 2017 wykazała 5,6 mld dolarów czystego zysku.

– Amazon płaci wszystkie podatki, które musi płacić w Stanach Zjednoczonych i każdym kraju, w którym działa. To na przykład 2,6 miliarda dolarów podatku od osób prawnych – powiedział rzecznik Amazona.

Podobna sytuacja dotyczy również innych cyfrowych biznesów. Na przykład Netflix za zeszły rok podatkowy również nie zapłacił ani grosza, mimo osiągnięcia 838 mln dolarów czystego zysku.

Rządy UE, w tym Polski, już od dawna próbują uregulować kwestie podatków, jakie powinny na Starym Kontynencie płacić cyfrowe biznesy z USA. Zaznaczył to również nowy minister finansów, Tadeusz Kościński. Popiera on pomysł ściągania podatku cyfrowego od międzynarodowych korporacji. Jego plany na najbliższy rok to utrzymanie zrównoważonego budżetu 2020 i konsekwentne wprowadzanie zapowiedzianych już zmian, m.in. w kwestii akcyzy na niektóre towary.

Podatek cyfrowy to dodatkowa danina, która miałaby objąć największe firmy technologiczne. Jest on potocznie zwany podatkiem GAFA (nazwa od pierwszych liter nazw spółek: Google, Amazon, Facebook, Apple) przyjęła Francja.

W marcu premier Morawiecki był pewny tego, że podatek powinien obowiązywać w Polsce.

– Jeżeli ktoś w naszym pięknym kraju sprzedaje swoje produkty, usługi, to niech płaci od tego podatki, a nie rozlicza się minimalną, czasami mikroskopijną stawką – mówił Morawiecki.

Niedługo później podatek cyfrowy został zapisany w Aktualizacji Programu Konwergencji (APK), z założeniem, że w 2020 roku przyniesie do budżetu ponad 217 mln złotych. Potem został wpisany do założeń przyszłorocznego budżetu. I znajduje się tam do dziś – w każdym dokumencie rządowym dotyczącym budżetu na 2020 rok znajdują się zapisy dotyczące "opodatkowania przedsiębiorstw cyfrowych".

Jednak podczas niedawnej wizyty wiceprezydenta Mike'a Pence'a w Warszawie wyszło na jaw, że nasz rząd ugina się przed amerykańskimi partnerami i wcale niespieszno mu do wprowadzania podatku cyfrowego.