Eksperci nie mają wątpliwości. Za prąd przyjdzie nam zapłacić w cenach chleba, sera i biletów

Patrycja Wszeborowska
Minister Emilewicz zapowiedziała, że w przyszłym roku Polaków czekają podwyżki prądu w wysokości od 5 do 7 proc. Mimo to spółki energetyczne wnioskują w Urzędzie Regulacji Energetyki zwyżkę nawet o 20-40 proc. dla gospodarstw domowych. Eksperci są przekonani, że nawet jeśli ceny za sam prąd dla przeciętnego Polaka nie wzrosną dużo, to zapłacimy tak czy inaczej - na przykład w cenach artykułów spożywczych.
Za drożejący prąd przyjdzie nam zapłacić w wyższych cenach artykułów spożywczych. Fot. Sebastian Rzepiel / Agencja Gazeta
Za prąd zapłacimy w cenie chleba
Jak zauważa w rozmowie z portalem next.gazeta.pl Janusz Steinhoff, były wicepremier i minister gospodarki, o cenach energii elektrycznej dla odbiorów komunalnych decyduje regulator - Urząd Regulacji Energetyki. Spółki energetyczne zgłaszają mu swoje propozycje podwyżek cen energii dla gospodarstw domowych, ale ostateczną decyzję podejmuje suwerenny urząd.

Wojciech Warski, prezes zarządu Softex Data, jest jednak przekonany, że nawet w teorii niezależne urzędy są podatne na decyzje polityczne. Jak tłumaczy w serwisie, koszty za energie będą regularnie wzrastać na rzecz opłacenia bardzo wysokiej emisyjności polskiej energetyki, która jest trzy razy większa niż średnia w Europie. Do tego dochodzą zwiększone koszty coraz droższego paliwa, jakim jest węgiel oraz przestarzałe systemy transportu. Chcąc, nie chcąc, ceny energii elektrycznej muszą wzrosnąć.


– Jeśli decyzją polityczną zwiększymy ceny dla ludności o te 5 do 7 procent, to znaczy, że cała reszta zwyżki kosztów pójdzie do firm. Co prawda Kowalski, płacąc za prąd zużywany na oświetlenie i zasilanie telewizora, zapłaci o te niedolegliwe 5 proc. więcej, ale dużo więcej zapłaci przemysł. W efekcie Kowalski też zapłaci więcej, tylko nie będzie o tym wiedział. Zapłaci zwyżkę energetyczną w cenach serka, chlebka, transportu publicznego – wyjaśnia.

Wzrost czynszu
Do rachunku Polaków należy również doliczyć przyszłoroczny wzrost czynszów, który wynika z rosnących kosztów uzdatniania wody czy sortowania śmieci oraz z powodu podwyżki płacy minimalnej. Jak wyjaśniał w rozmowie z INNPoland.pl Mariusz Łubiński, ekspert nieruchomości i prezes firmy Admus, podniesienie płacy minimalnej niesie za sobą wzrost kosztów wszystkich usług, które kontraktują spółdzielnie i wspólnoty mieszkaniowe.