To już pewne - w nadchodzącym roku ceny prądu dla indywidualnych odbiorców nie zostaną zamrożone. Plany rządu wyjawiła minister rozwoju Jadwiga Emilewicz, przyznając, że w żadnym ministerstwie nie są prowadzone prace nad ustawą, która by zapewniała rekompensaty wzrostu cen energii. To z kolei oznacza podwyżki w cenach prądu, i to niemałe.
Ceny prądu w górę
Jak poinformowała agencja informacyjna IBSnews, w przyszłym roku Polacy nie mają co spodziewać się rekompensat za przyszłoroczny wzrost cen prądu. Potwierdziła to w rozmowie z portalem Jadwiga Emilewicz, minister rozwoju.
– W przyszłym roku nie będzie rekompensat. W ubiegłym roku sytuacja była wyjątkowa, bo skokowo wzrosły ceny uprawnień do emisji CO2. W tym roku nie ma takiego skoku, a nawet przez ostatnie miesiące mamy spadek cen energii na Towarowej Giełdzie Energii – wyjaśniała, dodając, że w żadnym resorcie nie odbywają się pracę nad ustawą o rekompensatach i nigdzie nie ma takich planów.
Urząd Regulacji Energetyki niebawem zatwierdzi wnioski taryfowe przedsiębiorstw energetycznych (notabene według ekspertów zakładają one nawet 20-40 proc. podwyżki dla gospodarstw domowych), szefowa ministerstwa przypomniała jednak, że trwałej obniżce podlega akcyza i opłata przejściowa.
– Myślę, że biorąc pod uwagę ten miniony rok, stopę inflacyjną i zahamowany ubiegły rok, to dla gospodarstw domowych ewentualna podwyżka powinna się zamknąć w 5-7 proc. – zaprognozowała Emilewicz.
Puste obietnice
Zaledwie w zeszłym tygodniu premier Mateusz Morawiecki wyraził przekonanie, że rządowi „uda się wypracować mechanizm, żeby gospodarstwa domowe nie miały podwyżki cen prądu”. W tej samej rozmowie o wzrosty cen oskarżył politykę energetyczną Unii Europejskiej.
Co więcej dwa tygodnie temu wicepremier Jacek Sasin zapowiedział, że podwyżek cen energii dla indywidualnych odbiorców nie będzie. Kilka godzin później w rozmowie z RMF FM zapewniał, że spróbuje przekonać prezesów spółek, by ci „nie obciążali obywateli obiektywnym wzrostem prądu”.