Pod choinką prezent... z używaka. Coraz więcej Polaków wręcza upominki z drugiej ręki

Patrycja Wszeborowska
Otwierasz znaleziony prezent pod choinką, a tam... używana odzież. To zwyczaj, który przywędrował do nas z Zachodu i powoli znajduje uznanie również wśród Polaków. Choć większość z nas wciąż wstydziłaby się sprezentować komuś prezent z drugiej ręki, to znajdą się osoby, które patrzą na taką opcję przychylnym okiem, co znajduje potwierdzenie w badaniach.
Jedna czwarta przepytanych Polaków przyznała, że przynajmniej raz w życiu obdarowała kogoś bliskiego używanym prezentem. flickr.com / fot. Nikolaj Potanin / CC BY-SA 2.0
Używany ciuch, ale ze znaczkiem
Według najnowszych badań serwisu DING.pl z Grupy AdRetail, aż 35 proc. konsumentów planuje obdarować bliskich używanym upominkiem pod choinkę (czyli o 10 proc. więcej niż w zeszłym roku), a 13 proc. wciąż się waha. Jedna czwarta badanych przyznaje, że przynajmniej raz w życiu obdarowała kogoś bliskiego prezentem z drugiej ręki.

Główną pobudką, by wręczyć komuś używany prezent, jest rozpoznawalność marki. Na ten powód wskazało aż 43 proc. badanych. Jak wskazuje Karol Kamiński, managing director Grupy AdRetail, głównie chodzi o popularne wśród młodych ludzi ubrania ze „znaczkiem”. Jeśli dorwana w sklepie z używaną odzieżą koszulka znanego domu mody jest w bardzo dobrym stanie i do tego kosztuje ledwie kilka złotych, wielu nie pokręci nosem na widok takiego prezentu.


35 proc. respondentów odpowiedziała, że liczy się dla nich cena takiego przedmiotu, zaś dla 8 proc. ważna była ekologia. Jednak zdecydowana większość badanych wręczenie prezentu z drugiej ręki utożsamia z obciachem. Aż 56 proc. Polaków byłoby wstyd obdarować kogoś na święta używanym upominkiem, z kolei 31 proc. uważa, że raczej nie wypada tego robić.

Młodsi nie kręcą nosem na używane
Zwyczaj „re-giftingu” przywędrował do nas z krajów Europy Zachodniej i USA, gdzie stał się już niejako standardem. Choć w Polsce dopiero się go uczymy, zyskuje coraz większe grono zwolenników. Co ciekawe, młodsi obdarowujący rzadziej uważają re-gifting za kompromitację, niż starsi respondenci, jak wynikło z badań przeprowadzonych przez Danae i serwis OLX.

Według badanych, do używanych rzeczy, które nadają się na podarunek w duchu re-giftingu, zdecydowanie nie należy odzież, tak jak również perfumy, sprzęt audio czy... hulajnogi. Z drugiej strony na podarunek z drugiej ręki nadają się książki (42 proc. wskazań), dzieła sztuki i biżuteria (po 34 proc.), płyty winylowe (30 proc.) oraz samochód (32 proc.)

Starocie w prezencie
Niemałą popularnością cieszą się również rzeczy kupione w antykwariacie, które dla miłośników wiekowych przedmiotów są szczególną gratką. Powodzeniem cieszy się zwłaszcza biżuteria, której wartość z roku na rok rośnie. W ocenie ekspertów takie prezenty nie powinny być odbierane jako przejaw skąpstwa, złośliwości lub nietaktu.

Jak wskazuje Stanisław Krajski, autor wielu książek o savoir vivre, obdarowanie kogoś używanym prezentem nie jest sprzeczne z zasadami dobrego zachowania, jeśli nabyte w antykwariacie przedmioty są oryginalne, niepowtarzalne lub piękne.

– Jeśli książka lub przedmiot posiada takie cechy jest idealnym prezentem, o wiele lepszym niż coś nowego kupionego w księgarni czy sklepie. Tu cena jest nieważna (może być za 5 zł). Ważny jest nasz wysiłek i wkład pracy związany z wyszukaniem tej książki czy przedmiotu i subiektywna wartość tej książki czy przedmiotu dla osoby obdarowanej (bardzo jej się podoba, szukała tego, to jej hobby, lubi takie rzeczy) – wyjaśnia na swoim blogu.

Do prezentów z drugiej ręki namawia również blogerka wikilistka.pl, która, opisując historię używanego stoliczka interaktywnego, kupionego jej córce przez niezbyt zamożnych znajomych, podbiła serca swoich czytelników. – Kupowanie używanych zabawek ma sens nie tylko wtedy, gdy na nowe nie możemy sobie pozwolić. To zwyczajnie sposób na to, by mieć więcej za mniej – przekonuje.

Byle się pozbyć
Jednak czym innym jest podarowanie używanej rzeczy nabytej w sklepie ze starociami lub takiej, która spełnia oczekiwania obdarowywanego, a czymś zupełnie innym wręczenie rzeczy z osobistego zbioru, która od lat zalega u nas kurzem, zestarzała się lub zwyczajnie nam znudziła i chcemy się jej pozbyć. Jeśli przypadkiem wpadnie nam do głowy pomysł, by sprezentować koleżance bransoletką, w której już nie chodzimy, zastanówmy się najpierw, czy sami chcielibyśmy być obdarowani takim prezentem przy ważnej okazji.

Co innego, gdy ofiarowany upominek ma dla nas szczególną, sentymentalną wartość, np. gdy jest to ulubiona książka czy pamiątkowy pierścionek po babci. Miłym gestem wydaje się również sprezentowanie komuś przedmiotu z własnego domu, który wyjątkowo przypadł do gustu obdarowywanemu przy okazji wizyty w naszych progach, np. egzotyczny wazon przywieziony z wakacji.

– Trzeba mieć pełną świadomość tego, że osoba obdarowana może być mocno zawiedziona. Dotyczy to zwłaszcza kobiet, które nie spodziewają się tego, że dostaną po kimś sukienkę albo naszyjnik. Taka niespodzianka wymaga sporego wyczucia i odwagi. Wyjątkiem może być np. wymarzone futro, gdy na zakup nowego nie stać męża. Wszystko zależy od okoliczności – kwituje w rozmowie dla serwisu agencyjnego MondayNews socjolog, prof. Janusz Hryniewicz z Uniwersytetu Warszawskiego.