Poznański startup walczy z koronawirusem. Ten gadżet może być hitem

Leszek Sadkowski
Nowatorski sensor WARMIE ma usprawnienić system wczesnego wykrywania zakażeń, monitorowanie środowiska ran oraz wyznaczenie nowych standardów kontroli w zakresie zmian temperatury. To w obecnych czasach może być prawdziwy hit. Obecnie urządzenie przechodzi proces certyfikacji.
Sensor (na zdjęciu) może poprawić jakość opieki nad pacjentami i diagnostykę, jak również przyspieszyć wykrywanie objawów infekcji, np. koronawirusa Fot. Warmie

Wykrywanie objawów koronawirusa

Spółka podaje, że uzyskała już zgodę komisji bioetycznej na rozpoczęcie badań klinicznych i prowadzi krajowe testy. Znalezienie narzędzi na powstrzymanie pandemii to obecnie priorytet całego swiata.

– Finalnie sensor może poprawić jakość opieki nad pacjentami i diagnostykę, jak również przyspieszyć wykrywanie objawów infekcji, np. koronawirusa. Pomoże też zmniejszyć ilość bezpośrednich kontaktów personelu z chorymi i ułatwić ich kontrolę podczas domowej kwarantanny – mówi prof. dr hab. n. med. Tomasz Banasiewicz, odpowiedzialny za nadzór medyczny nad projektem.


Zespół projektu dodaje, że sensor wskazuje najdrobniejsze zmiany temperatury ciała z dokładnością do dziesiątych części stopnia Celsjusza i jest wykonany z biomedycznych materiałów.

– To niewielkie urządzenie (o wymiarach 3,2 cm x 2,5 cm x 0,7 cm) ma sondę ze stali chirurgicznej i szczelną obudowę. Łączy się ze specjalną aplikacją, instalowaną na tabletach i smartfonach z systemem Android lub iOS. Dzięki temu przesyła na serwer dane, w tym alerty o rosnącej gorączce – tłumaczą jego twórcy.

Gratka dla szpitali i ośrodków leczenia zamkniętego

Poznański sensor, wciąż jeszcze słabo w kraju znany, kierowany będzie m.in. do szpitali i ośrodków leczenia zamkniętego. Trafia w potrzeby i oczekiwania lekarzy, którzy chcą usprawnić opiekę nad chorymi, przyspieszyć wykrywanie objawów infekcji oraz monitorowanie pacjentów.

Zespół tłumaczy, że sensor może być również przydatny w kompleksowym leczeniu ran, zarówno w przypadku stosowania standardowych opatrunków, jak i terapii podciśnieniowej.

– To urządzenie umożliwiające pobieranie i analizowanie danych. Zapewnia funkcję zdalnego sterowania w przypadku ograniczonych zasobów ludzkich w jednostce szpitalnej, a także ciągłego monitorowania miejsca operowanego - informują poznaniacy.

Sensor może również usprawnić pracę pielęgniarek poprzez kontrolowanie w tym samym czasie wielu pacjentów. Jest też dedykowany producentom oprogramowania systemów szpitalnych. Mogą z niego korzystać także sami pacjenci.

Poprawa bezpieczeństwa pracowników szpitali

Tomasz Banasiewicz dodaje, że prosty, automatyczny oraz stały pomiar pozwala uniknąć nagłego skoku temperatury i umożliwia monitorowanie jej np. u dzieci lub osób starszych.

– Urządzenie ułatwia i przyspiesza wykrycie jednego z wczesnych objawów klinicznych koronawirusa, czyli rosnącej gorączki. Określenie jej najwyższych wzrostów w ciągu doby jest bardzo ważne w kwestii poprawnego leczenia – twierdzi.

I co równie ważne w obecnej sytuacji, zmniejszy ilość bezpośrednich kontaktów personelu z pacjentami, co poprawi bezpieczeństwo pracowników szpitali i zniweluje potrzeby użycia dodatkowych fartuchów, rękawiczek, masek czy czepków. A jak wiadomo, koszt nabycia tych rzeczy mocno obciąża szpitalne budżety.

Obecnie produkt jest w fazie certyfikacji ISO 13485. – Po jej zakończeniu będzie gotowy do użycia w warunkach domowych oraz szpitalnych jako urządzenie medyczne klasy 2A. Czujnik będzie też mógł być łączony z innymi tego typu wyrobami – tłumaczy Piotr Piątek z WARMIE.

Niedoskonałość obecnie stosowanych metod

Poznaniacy uzyskali zgodę komisji bioetycznej na rozpoczęcie badań klinicznych, dzięki czemu rozpoczęli testy. Pierwszy ich etap to weryfikacja parametrów funkcjonalnych, walidacja urządzenia, a więc porównanie podawanych przez niego wyników do wskazywanych przez tradycyjne termometry.

Badania prowadzone są na ochotnikach - pacjentach i lekarzach Poradni i Kliniki Chirurgii Ogólnej, Endokrynologicznej i Onkologii Gastroenterologicznej Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu.

– Drugi etap będzie polegał na ocenie przydatności klinicznej urządzenia, weryfikacji użyteczności i dokładności pomiaru w porównaniu do standardowych metod. Podstawą będzie monitorowanie temperatury ciała chorych hospitalizowanych, szczególnie w grupie narażonej na powikłania septyczne – zaznacza prof. Banasiewicz.

Kolejne etapy będą już wykazywały tak zaawansowane możliwości urządzenia, jak monitorowanie temperatury bezpośrednio w ranie, celem wczesnego wykrycia jej infekcji. Wartością dodaną mają być w tym przypadku jedne z pierwszych kompleksowych badań w tym zakresie w skali świata.

– Problemy z określeniem grupy ryzyka i monitorowaniem chorych na koronawirusa pokazały, jak dalece niedoskonałe są obecnie stosowane metody. Personel medyczny oczekuje urządzeń usprawniających pracę, czyli bezprzewodowych i podobnych do używanych w codziennym życiu – podsumowuje prof. Banasiewicz.