To on był polskim głosem Google Maps. "Ludzie piszą mi, żebym wrócił"

Katarzyna Florencka
Jeśli używacie w samochodzie nawigacji Google Maps, zapewne nie umknęło waszej uwadze, że ostatnio zaszły tam spore zmiany: znanego wszystkim od lat lektora zastąpił głos generowany komputerowo. Choć zaskoczyło to Jarosława Juszkiewicza, czyli lektora, który "dał głos" Mapom Google, podchodzi on do tej zmiany z humorem. – Szczerze mówiąc, nie przykładałem do tego wielkiej wagi – przyznaje w rozmowie z INNPoland.pl.
Jarosław Juszkiewicz, dziennikarz Radia Katowice i lektor przez około dekadę był polskim głosem nawigacji Google Maps. Fot. Piotr Grzesiak
Jarosław Juszkiewicz jest dziennikarzem radiowym i lektorem z ogromnym doświadczeniem. Jakbyście jednak usłyszeli go znienacka, waszą pierwszą myślą byłoby zapewne "komu tutaj włączyła się nawigacja?".

Przez ostatnią dekadę Juszkiewicz był bowiem polskim głosem Google Maps – aż do momentu, w którym koncern zastąpił go głosem generowanym komputerowo. W wywiadzie dla INNPoland.pl lektor opowiada o tym, jak stał się "głosem Google'a" i dlaczego pracy dla lektorów raczej nie zabraknie.

Jakie to uczucie: być zastąpionym przez maszynę?

Dziwne, bardzo dziwne. Tym bardziej, że od 30 lat prowadzę w Radiu Katowice audycje na temat nowoczesnych technologii, w których zawsze mówiłem, że ten moment kiedyś przyjdzie – ale nie sądziłem, że tak szybko przyjdzie dla mnie… (śmiech)


Co w takim razie sądzi pan o swoim następcy?

Cóż, prawda jest taka, że ten system jest niedoskonały – widzi to pani zresztą w komentarzach. Sądzę, że ludzie jednak wolą słyszeć głos żywego człowieka. Według badań naukowych, jako ludzie czujemy dużą nieufność w stosunku do tego, co wygląda, brzmi i zachowuje się jak człowiek – ale nie jest człowiekiem. I chyba tak samo jest z tymi automatycznymi lektorami.
Ja sam jako lektor jestem spokojny o swoja pracę, bo wiem, że jeszcze przez jakiś czas maszyny nas nie zastąpią. Przynajmniej do momentu, kiedy nie będą drażniły wypowiadanym zdaniem, taką słabą intonacją albo brakiem podkreślenia tego, co jest ważne w zdaniu.

Paradoksalnie, to właśnie dzięki niedoskonałości człowieka my, lektorzy, wciąż mamy pracę. Ludzie lubią usłyszeć, że coś jest czasem zaintonowane w inny sposób, że każde zdanie nie brzmi tak samo... To jest taka moja domowa teoria, ale myślę, że coś w niej jest.

Czyli co, Google powróci kiedyś do ludzkiego głosu?

Nie wiem, nie mnie przesądzać. Jeżeli korporacja podejmuje taką decyzję, to zapewne było to poprzedzone jakimiś badaniami. Aczkolwiek myślę, że wytłumaczenie jest proste: w ten sposób będzie o wiele łatwiej dodawać do systemu nowe funkcjonalności, takie jak: nazwy ulic, czy nawigacja typu "za kościołem skręć w lewo".

Zresztą Samsung już kilka lat próbował coś takiego zrobić z Google Maps. Brzmiało to dość śmiesznie, bo mój głos, który dawał ogólne wskazówki, był tam pomieszany z automatem, do tego kobiecym. Zadaniem tego automatu było odczytywanie nazw ulic, ale nie radził sobie z tym zbyt dobrze, nie łapał kontekstu: potrafił polec na przykład na odczytaniu słów "Mieszka II".

Jak w ogóle stał się pan głosem Google Maps?

Tak naprawdę nie było w tym nic nadzwyczajnego. Mój głos istniał w bazach danych, które wysłałem kiedyś do kilku serwisów. W pewnym momencie zostałem zaproszony do castingu online – no i wybrali mnie.

Nie miałem wtedy żadnego kontaktu z firmą Google. Szczerze mówiąc, nie przykładałem do tego wielkiej wagi. To było dość wcześnie, jeszcze chyba w 2010 roku.

Racja, to jeszcze kilka lat zajęło zanim nawigacja w Google Maps się rozpowszechniła i zaczął pan kierować na południe cały naród....

Kiedyś nawet miałem na firmowym samochodzie napisane "kieruj się na południe”! (śmiech)

Natomiast jestem w dużym szoku jaki jest wydźwięk społeczny informacji o tym, że już mnie tam nie ma. Wrzuciłem pożegnalny filmik na YouTube'a i patrzę na statystyki – w tym momencie to już kilkadziesiąt tysięcy wyświetleń! Ludzie, których kompletnie nie znam, piszą mi, że chcą, żebym wrócił, że to było fajne... To wszystko jest strasznie miłe.

Jak w ogóle żyło się przez te kilka lat w roli głosu Google'a?

Żyłem z tym i stało się to stało częścią mojego życia. Natomiast częścią, nie treścią. Zajmuję się innymi rzeczami, a to jest coś, co po prostu wydarzyło się w moim życiu i pewnie dlatego teraz nie rozpaczam, bo mam co robić.
Jarosław Juszkiewicz od 30 lat jest również dziennikarzem naukowym w Radiu Katowice.Fot. Piotr Grzesiak
Tak naprawdę to była tylko jedna z wielu prac, które wykonałem. W pewnym momencie znajomi zaczęli mnie przedstawiać innym mówiąc, że "to jest ten głos od Google'a", a nie "to jest ten z radia" – co pamiętam, że mnie strasznie denerwowało, bo przecież większość swojego życia zawodowego spędziłem w radiu.

Potem się do tego przyzwyczaiłem i sam zacząłem się wygłupiać. Zawsze opowiadam historię o tym, jak kiedyś stałem w dość dużej kolejce w supermarkecie i powiedziałem na głos "kieruj się na południe". I wtedy połowa kolejki się zaczęła rozglądać.

W sumie im się nie dziwię, sama bym pewnie była zaskoczona.

Ale wie pani, bycie jakimś znanym głosem nie jest u nas w domu niczym nowym. Żona też jest lektorką i jeśli kiedyś komputer panią zdenerwował mówiąc, że "baza wirusów została zaktualizowana” – to słyszała pani głos mojej żony Katarzyny.

Kasia jest też na przykład głosem Roomby. No i zdarza się, że każe mi wynosić śmieci, nawet nie będąc w domu… Ale cóż, małżeństwa lektorów już tak mają! (śmiech)