Rozpoczęli nową pracę w dobie epidemii. "Z szefem i współpracownikami znam się przez kamerkę"

Patrycja Wszeborowska
Rozpoczynanie nowej pracy nawet w normalnych czasach jest szalenie stresujące, a co dopiero w tak trudnym okresie, jakim jest pandemia koronawirusa. Zmiana zatrudnienia oznacza bowiem nie tylko inne obowiązki, ale również – w wielu przypadkach – zmianę trybu pracy ze stacjonarnego na zdalny. Dla wielu Polaków wdrażanie się w nowe zadania i zapoznawanie współpracowników w trybie remote okazało się zupełną nowością. Udało nam się dotrzeć do kilku osób, które tego doświadczyły.
W rozpoczynaniu nowej pracy w trybie zdalnym wyzwaniem dla wielu jest brak możliwości nawiązania bliższej relacji z nowymi kolegami z biura. Unsplash.com

Nowe obowiązki przez internet

Julia przed wybuchem pandemii pracowała jako rekruterka outsourcingowa IT. Gdy z powodu koronawirusowej stagnacji klienci zaczęli zrywać z firmą umowy o rekrutacje, rekruterzy zadrżeli z obawy o swoje posady. – W każdej chwili spodziewaliśmy się telefonu od szefa z informacją o zakończeniu współpracy – wspomina kobieta.

Kiedy więc w pewien poranek na telefonie Julii wyświetlił się numer prezesa, z emocji serce podskoczyło jej do gardła. Koniec końców telefon okazał się nie aż tak nieprzyjemny, jak się spodziewała – owszem, poinformowano ją o zwolnieniu, lecz również zaproponowano alternatywę i przebranżowienie na analityka biznesu. Kobieta propozycję przyjęła bez wahania.


– Trafiłam do zupełnie innego świata. Praca w nowej branży oraz nowa praca podczas pandemii sprawiły, że ta zmiana była dużo trudniejsza emocjonalnie – opowiada.

Nie dość, że wszystkie spotkania odbywały się przez Zooma, to jeszcze na prośbę reszty pracowników - bez kamerki. – Ciężko było wyczuć, jak ktoś zareaguje na moje pytania, a miałam ich milion, jako że byłam początkująca. Trudno było również połapać się, kiedy mogę z kimś zażartować czy spytać o plany na weekend, nawiązując w ten sposób jakąś bliższą relację. Zależało mi na tym, by zrobić dobre wrażenie i lepiej poznać zespół, ale bałam się, że przekroczę czyjeś granice – przyznaje.

Najgorsze były czasochłonne i męczące rozmowy telefoniczne z mentorem. Aby nie zasypywać go nieustannym gradem pytań – a, jak to bywa u osób początkujących, było ich mnóstwo – Julia zbierała do kupy wszystkie kwestie, które chciała z nim poruszyć i starała się je omawiać podczas jednego telefonu. Jednak tematów było tak wiele, że rozmowa przeciągała się nawet do kilku godzin.

Mimo że dziś, po pełnych trzech miesiącach pracy, Julia czuje się o wiele pewniej w tym, co robi, a ze współpracownikami nawiązała profesjonalną relację, to nie może pozbyć się uczucia, że gdyby zaczynała pracę w trybie stacjonarnym, zrobiłaby lepsze wrażenie.

– Uczyłabym się dużo szybciej, a relacje ze współpracownikami byłyby bardziej jakościowe. Choć jest lepiej, to wciąż z podekscytowaniem czekam dnia, aż spotkam się ze swoim zespołem – mówi.

Utrudniona komunikacja

Jak wyjaśnia w rozmowie z INNPoland.pl Patryk Wójcik, psycholog i autor książki „Jak pracować zdalnie i nie zwariować”, rozpoczynanie nowej pracy w systemie zdalnym jest również ogromnym wyzwaniem dla menedżerów, którzy mają za zadanie wdrożyć nowych pracowników. Nie dość, że praca w takim trybie jest również dla nich zupełną nowością, to jeszcze komunikacja poprzez technologie sprawia niemałe trudności.
Rozpoznawanie emocji przez kamerę jest trudniejsze niż w kontakcie osobistym.Unsplash.com

– Rozpoznawanie emocji przez kamerkę dla osób przyzwyczajonych do kontaktu osobistego jest czymś bardzo nienaturalnym. Wyobraźmy sobie więc sytuację, w której nasz przełożony - w trybie stacjonarnym posiadający umiejętność wychwycenia, który pracownik i kiedy potrzebuje wsparcia - nagle musi kontaktować się jedynie przez internet. Gdy pracownicy stają się wyłącznie ikonkami na komunikatorze lub twarzami na chwilowych spotkaniach na Zoomie, menedżerom jest zwyczajnie trudno rozpoznać emocje, które targają nowym pracownikiem i odpowiednio zareagować – opowiada.

Dla Agnieszki, która podczas pandemii rozpoczęła zdalną pracę w mediach, najbardziej stresujące było poznawanie się z szefową i resztą pracowników na kamerce zamiast twarzą w twarz.

– Czułam się niepewnie, bo nie widziałam bezpośredniej reakcji na moje pytania, trudno mi było wyczuć, z kim mam do czynienia. Czasami miałam wrażenie, że na czacie dzieje się tyle, że ja jestem pomijana i zostawiana sama sobie, co pewnie w biurze nie mogłoby się zdarzyć – zauważa.

Jednocześnie Agnieszka miała wrażenie, że nauka obsługiwania programu, którego dziś musi używać na co dzień w pracy, była o wiele dłuższa, niż gdyby odbywała się stacjonarnie. – Również pisanie każdego jednego pytania, które miałam do szefowej, znacznie wydłużało moją naukę – podkreśla.

Z drugiej strony, jak zauważa, ominęły ją najbardziej stresujące, pierwsze dni w pracy. Kiedy więc przyszła do biura nie musiała martwić się o kwestie merytoryczne, tylko mogła skupić na obcowaniu z ludźmi.

– Ogromnym plusem zaczynania nowej pracy zdalnie jest również poszerzenie możliwości zatrudnienia. Jeżeli otworzymy się całkowicie na pracę zdalną, otwiera się przed nami szereg nowych możliwości. Przykład? Kilka lat temu wielu moich znajomych programistów wyjeżdżało do Tajlandii, skuszonych niskimi kosztami życia i dobrym klimatem. Żyli w Tajlandii i pracowali zdalnie w polskiej firmie – wskazuje Patryk Wójcik.

Nowość dla firmy, standard dla pracownika

Iza nowej pracy zaczęła szukać w lutym, gdy jeszcze nic nie wskazywało na to, że w Polsce wybuchnie pandemia. Kiedy zatem pod koniec marca dostała telefon z informacją, że przyjmują ją do nowej firmy, była bardzo szczęśliwa.

– Tydzień przed startem pojawiły się jednak obawy. Czy uda mi się wdrożyć w nowe zadania w 100 proc. zdalnie? Co prawda, pracowałam już w ten sposób przez dwa lata, ale to był biznes, który był taki z założenia. Tymczasem teraz miałam zacząć pracę w trybie zdalnym w firmie, która w takim modelu działała zaledwie od połowy marca – wyznaje.
Podczas pracy zdalnej wielu pracowników ma tendencję do nierobienia sobie odpowiednich, wartościowych przerw.Unsplash.com

Pierwszego dnia pojechała odebrać sprzęt do biura, a godzinę później, już z domu, wzięła udział w cotygodniowym statusie online. Zobaczyła co i jak, poznała zespół, otrzymała zadania, po czym zaczęła pracę. Komputer działał, wszystko szło sprawnie.

– Po dwóch miesiącach - bo właśnie tyle mi minęło na stanowisku content coordinatora - czuję, jakbym pracowała tam już z pół roku – przyznaje.

Jak wskazuje Patryk Wójcik, podczas przenoszenia pracy w tryb zdalny firmy często za bardzo skupiają się na zorganizowaniu i przygotowaniu odpowiednich narzędzi, podczas gdy zapominają zadbać o człowieka.

– Zadbajmy o to, żeby nasz pracownik nie pracował zdalnie po godzinach pracy, ostatnie badania pokazują bowiem, że Polacy mają do tego dużą skłonność. Ważne jest również, by podopieczni robili sobie odpowiednio często wartościowe przerwy. Zdarza się, że pracownik za przerwę uważa popisanie chwilę w komunikatorze z kolegą z pracy lub telefon z zadaniami od szefa – alarmuje ekspert.