Weganizm ocali motoryzację. To mięso, nie spaliny, jest prawdziwym problemem dla środowiska

Kamil Nowicki
W kwestii zmian klimatu i produkcji olbrzymich ilości CO2 większość osób wytyka palcami transport oparty o silniki spalinowe. Tymczasem prawda wygląda inaczej. Największymi trucicielami środowiskowymi nie są koncerny samochodowe, a... hodowcy zwierząt.
Hodowla zwierząt w EU produkuje więcej CO2 niż wszystkie samochody osobowe i dostawcze we Wspólnocie. Fot. Paweł Małecki / Agencja Gazeta

To nie transport

Obecnie pod ostrzałem są wszystkie pojazdy, które wykorzystują silniki spalinowe. W Unii Europejskiej z roku na rok chce się wykończyć motoryzację o konwencjonalnym napędzie, a tak naprawdę samochody są już u szczytu "ekologicznych" możliwości. Większość urzędników, będąc zajętymi dokręcaniem śruby producentom motoryzacyjnym, nie zdaje sobie sprawy, że prawdziwy problem jest gdzie indziej.

Według raportu Farming for Failure, który powstał przez europejski Greenpeace wynika, że emisje gazów cieplarnianych pochodzące z hodowli zwierząt w UE stanowią 17 proc. całkowitej emisji w UE. Łatwo wyliczyć, że emisja m.in. CO2 i szkody wyrządzone dla klimatu przez hodowców są większe, niż w przypadku wszystkich samochodów osobowych i dostawczych w Unii.


Roczne emisje pochodzące z hodowli w latach 2007-2018 wzrosły o 6 proc. Łącznie roczna emisja europejskich hodowli to 704 mln ton CO2, razem m.in. z produkcją pasz dla zwierząt czy wylesianiem terenów pod ich uprawę.

Dla porównania - auta osobowe i dostawcze generują 656 milionów ton CO2 rocznie. Ale to nie koniec - hodowla zwierząt wytwarza więcej CO2 niż razem wzięta Polska, Słowacja, Węgry czy Czechy i 18 razy więcej niż elektrownia Bełchatów, która wytwarza 38 mln ton CO2 rocznie.
Greenpeace

Nabiał numer 1

W 2018 roku w EU wyprodukowano lekko ponad 168 mln ton nabiału, w 2007 roku wartość ta wynosiła 152 mln ton.

Wśród mięsa najwięcej produkuje się wieprzowiny (ok. 24 mln ton w 2018 roku). Największy przyrost nastąpił w przypadku produkcji drobiu. W 2007 roku było to 11,2 mln ton rocznie, a w 2018 roku już 14,5 mln ton rocznie.

Całą sprawę skomentował Marco Contiero, dyrektor ds. polityki rolnej Greenpeace UE, tłumacząc dosadnie, skąd bierze się emisja gazów cieplarnianych, które pochodzą z hodowli.

– Europejscy przywódcy zbyt długo chodzili na palcach wokół wpływu hodowli zwierząt na klimat. Liczby nie kłamią: nie możemy uniknąć katastrofy, jeśli politycy dalej będą bronić przemysłowej produkcji mięsa i nabiału. Zwierzęta hodowlane nie przestaną pierdzieć i bekać. Jedynym sposobem na zmniejszenie emisji jest zredukowanie liczby zwierząt – podkreśla w niewybrednych słowach Contiero.

Pijmy mleko sojowe

Greepeace podaje, że w Europie spożywamy aż o 60 proc. więcej mięsa niż jest to zalecane. Według wyliczeń organizacji ograniczenie hodowli zwierząt o połowę równe byłoby emisji CO2 przez 11 krajów wspólnoty. takich jak m.in. Malta, Cypr, Luksemburg, Dania czy Szwecja.

Częściowe ograniczenie spożywania mięsa i nabiału może ocalić motoryzację w Europie. O ile politycy EU dostrzegą prawdziwy problem, ponieważ według nich głównym trucicielem są auta.

Niestety, przyszłość silników spalinowych jest więcej niż zagrożona. Według deklaracji Holendrów od 2030 roku do Amsterdamu wjadą tylko pojazdy bezemisyjne. Wielka Brytania chce od 2035 roku uniemożliwić sprzedaży aut spalinowych, zaś Francuzi - od 2040 roku.

Do tego grona dołączył również stan Kalifornia w USA. Jego gubernator Gavin Newsom podpisał dekret wzywający do całkowitego zakazu sprzedaży jakichkolwiek nowych samochodów benzynowych i lekkich ciężarówek w stanie do 2035 roku. Kalifornijczycy cały czas będą mogli kupować i sprzedawać auta używane oraz jeździć samochodami z silnikami spalinowymi – informuje "Los Angeles Times".