Pielęgniarki szykują się do wojny. Mówią nam, czym ich strajk skończy się dla służby zdrowia

Grzegorz Koper
Pielęgniarki mają dość. Dostają niewielkie pieniądze, a muszą pracować w najcięższych warunkach. Zapowiedziały swój sprzeciw. A jeśli nie dojdą do porozumienia z rządem, to rozpoczną strajk generalny. Jak to wpłynie na ochronę zdrowia w Polsce?
Jeden z protestów pielęgniarek. Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Gazeta
Praca pielęgniarki nigdy nie była usłana różami. Jeszcze przed mocnym uderzeniem II fali pandemii nie było wesoło. System ochrony zdrowia funkcjonuje wyłącznie dlatego, że w zatrudnieniu pozostają osoby posiadające już prawo do emerytury.

Emerytura w przypadku pielęgniarek jest bardzo często na tyle niska, że są one zmuszone dalej pracować. Nawet przed najpoważniejszym atakiem pandemii pielęgniarki zatrudnione na umowach cywilnoprawnych spędzały przy pacjentach nawet 250-300 godzin w miesiącu.

Czytaj także: Niedługo nie będzie miał nas kto leczyć. "Problem na pewno będzie się pogłębiał"

Pielęgniarki mają dość

W środku koronawirusowego szaleństwa jest ciężej niż kiedykolwiek. Facebookowy profil Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych regularnie informuje o trudnym położeniu pielęgniarek. Jednocześnie same pracownice ochrony zdrowia mówią, że czują się ignorowane przez władze i muszą podjąć radykalniejsze kroki.


Dorota Gardias, przewodnicząca Forum Związków Zawodowych za pośrednictwem Twittera ostrzegła przed możliwym strajkiem generalnym pielęgniarek. Póki co podjęto decyzję o przygotowaniu się do wszczęcia sporów zbiorowych. O sporach zbiorowych mówiła też w filmie na Facebooku Krystyna Ptok, przewodnicząca OZZPiP. Wśród żądań, które postawiła przewodnicząca było m.in. zagwarantowanie bezpiecznych warunków do pracy, wypłata obiecanych dodatków za walkę z Covid-19, godziwego traktowania pracowników przez kadrę kierowniczą.

Przewodnicząca zauważa, że epidemia i trudna sytuacja w kraju nie upoważnia nikogo do poniżania podwładnych. OZZPiP wezwał premiera do opublikowania ustawy z 28 października tego roku czyli tzw. ustawy covidowej, która przewiduje m.in. dodatki do pensji pracowników ochrony zdrowia.

Porozmawialiśmy z Iwoną Borchulską, rzecznikiem OZZPiP. Wśród zarzutów, które pielęgniarki mają wobec rządu jest brak szeroko pojętego dialogu z Ministerstwem Zdrowia, zlikwidowanie Departamentu Pielęgniarek i Położnych przy resorcie i nieprzedłużenie OWU poza 2020 r. (OWU inaczej zwane "zembalowym", to dodatek do pensji pielęgniarek).

Co oznacza strajk?

Rzecznik wyjaśniła nam, że strajk jest ewentualnym i dopiero kolejnym etapem działania pracowników ochrony zdrowia.

– Najpierw przygotujemy spory zbiorowe we wspólnym dla całej Polski terminie, później będą mediacje i po ewentualnych, nieskutecznych mediacjach, będzie ogłaszany strajk. Odbędzie się on całej w Polsce w jednym czasie – wyjawiła.

Nie poznaliśmy formy potencjalnego strajku. Zapytaliśmy, jak ewentualny sprzeciw wpłynąłby na działanie służby zdrowia. Rzecznik odparła, że jakakolwiek forma protestu pielęgniarek mocno wpłynie na polską ochronę zdrowia.

– Jesteśmy grupą zawodową, która reprezentuje 50 proc. pracowników ochrony zdrowia. Znajdujemy się najbliżej pacjenta przez 24 godziny na dobę. Pielęgniarki to największa grupa zawodowa wykonująca pracę przy pacjencie – skwitowała.