Osocze na wagę złota. Jednak aby je oddać, trzeba spełnić wyśrubowane kryteria

Natalia Gorzelnik
Przeszedłeś koronawirusa? Teraz możesz pomóc innym w pokonaniu zakażenia. W całej Polsce w regionalnych centrach krwiodawstwa i krwiolecznictwa trwają zbiórki tzw. osocza ozdrowieńców. O co chodzi w leczeniu COVID-19 osoczem? Zapytaliśmy eksperta, pana profesora Krzysztofa Tomasiewicza, kierownika Katedry i Kliniki Chorób Zakaźnych UM w Lublinie
Szpitale są zaopatrywane w osocze przez regionalne centra krwiodawstwa. Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Gazeta
Co to jest osocze ozdrowieńców?

To osocze pobrane z krwi osób, które przebyły zakażenie SARS-COV-2. Te osoby wyeliminowały wirusa, natomiast w ich osoczu pozostały przeciwciała przeciwko temu wirusowi. My te przeciwciała wykorzystujemy później do walki z wirusem u osób chorych.

Czytaj też: Ozdrowieńcu, oddaj osocze, to naprawdę ratuje życie! Oto wszystko, co musisz wiedzieć

A przeciwciała to…

… białka, które nasz układ odpornościowy produkuje w odpowiedzi na obecność wirusów czy innych czynników zakaźnych. Przeciwciała mają moc neutralizującą i potrafią zahamować namnażanie się wirusa.


Jeśli każdy układ odpornościowy produkuje własne przeciwciała, to dlaczego trzeba podawać osocze chorym?

Osocze ozdrowieńców - uzbrojone w ich przeciwciała - jest podawane na wczesnym etapie zakażenia, kiedy układ immunologiczny nie produkuje jeszcze własnych przeciwciał.

Mówimy o pierwszych etapach choroby, kiedy wirus się namnaża. Układ odpornościowy odbiera sygnał o “intruzie”, ale potrzebuje czasu na to, by te własne przeciwciała wyprodukować.

Same przeciwciała nie mają mocy zwalczania choroby, nie mogą cudownie uzdrowić człowieka. Potrafią natomiast zahamować rozwój wirusa. Więc jeśli podamy pacjentowi gotowy preparat (który zawiera przeciwciała) na wczesnym etapie zakażenia, kiedy układ odpornościowy nie produkuje jeszcze własnych przeciwciał - to już wtedy możemy zneutralizować działanie wirusa.

Jacy pacjenci kwalifikują się do terapii osoczem?

Podajemy je pacjentom w II fazie COVID-19, a więc wtedy, gdy mamy już namnażanie się wirusa, gdy już mamy objawy zapalenie płuc i kiedy zablokowanie wirusa sprawi, że nie dojdzie do III i IV fazy choroby.

Moglibyśmy teoretycznie podawać osocze już w I fazie, natomiast często jest tak, że ona kończy się właściwie sama bez objawów klinicznych czy ze skąpymi objawami.

W wielu przypadkach organizm radzi sobie z wirusem sam, więc mówiąc nieładnie - szkoda marnować tego osocza dla osób, które mogą go wcale nie potrzebować.

Natomiast jeśli widzimy, że pacjent zaczynać wchodzić w kolejną fazę, to wtedy koniecznie trzeba podać osocze.

A czy osocze jest skuteczne również później, w cięższych przypadkach?

Osocze jest właśnie po to, żeby nie dopuścić do tego, żeby pacjent stał się ciężkim przypadkiem.

W późniejszej fazie zakażenia COVID-19, tej najcięższej, wirus nie ma już tak dużego znaczenia, dochodzi za to do wewnętrznej, agresywnej reakcji zapalnej. Organizm sam występuje przeciwko własnym tkankom.

Osocze jest w stanie zablokować tą kaskadę zdarzeń, zastopować rozwój choroby.

Ale jeżeli pacjent jest już w ciężkim stanie, na przykład podłączony do respiratora, to żadne osocze mu nie pomoże.

Terapia osoczem to nowość w leczeniu?

Zupełnie przeciwnie, chciałoby się rzec, że stara jak świat!

Bierną immunoterapię - bo tak ją nazywamy - stosowano dawniej w przypadku wielu różnych chorób. Była bardzo popularna jeszcze kilkadziesiąt lat temu.

Później, kiedy zaczęliśmy wykorzystywać w leczeniu leki przeciwwirusowe w postaci cząsteczek chemicznych blokujących enzymy wirusowe, straciła trochę na znaczeniu.

Ale teraz mierzymy się z przeciwnikiem, przeciwko któremu nie ma do końca skutecznych leków. By sobie z nim poradzić, musieliśmy wrócić do starych metod, czyli podawania gotowych przeciwciał.

Ilu osobom zakażonym COVID-19 udało się już pomóc?

My takich pacjentów mamy naprawdę bardzo dużo. Nie jestem w stanie wymienić pojedynczych osób, bo były ich dziesiątki jeśli już nie setki. Wykorzystujemy osocze w naprawdę szerokim zakresie.

A jak wygląda sama terapia?

Osocze podajemy w jednej albo dwóch porcjach. I to wystarczy. Maksymalnie dwie dawki, w zależności od tego ile przeciwciał jest w osoczu, które dostaniemy od centrum krwiodawstwa i krwiolecznictwa.

Sam proces przypomina trochę kroplówkę. Potem to osocze krąży po ciele pacjenta, a przeciwdziała działają!

Powiedzmy jeszcze, kim jest ten ozdrowieniec, od którego można pobrać osocze.

Osoba, która nie ma objawów ostrej infekcji SARS-COV-2, ani żadnych innych objawów chorobowych i u której jedynym świadectwem przebycia zakażenia są właśnie przeciwciała.

My zawężamy to do osób, u których minął około miesiąc od zakończenia izolacji. Zaobserwowaliśmy, że to właśnie po miesiącu w organizmie jest najwyższy poziom przeciwciał. Tacy ludzie są najlepszymi kandydatami na potencjalnych dawców osocza.

Warto takich ludzi szukać? Mój znajomy opowiedział mi, że po przebytej kwarantannie koledzy i koleżanki z pracy zaczęli do niego przychodzić i “rezerwować sobie” jego osocze - tak w razie czego.

(Śmiech) Nie, to nie ma sensu. Po pierwsze, osocze musi być zgodne z grupą krwi. Jak nie ma zgodności grupowej, nie możemy go przetoczyć. A po drugie, w systemie polskim nie ma czegoś takiego, jak rezerwowanie osocza czy celowe oddanie. Nie można zażyczyć sobie osocza od konkretnej osoby.

Ale bardzo mocno zachęcamy wszystkich ozdrowieńców, żeby się podzielili i oddali swoje osocze do ogólnej puli, z której później korzystamy w szpitalach.

A jak jest z dostępnością osocza?

Niestety słabo. Zapotrzebowanie jest ogromne - my nie mamy zbyt wielu leków do walki z COVIDE-m, a przy takiej ilości osób zakażonych i chorych osocze jest na wagę złota.

Codziennie, kiedy prosimy o osocze, to słyszymy, że go nie ma. I cieszymy się, jak możemy je podać pacjentowi w ciągu 24 albo 48 godzin.

Innymi słowy - wszyscy ozdrowieńcy proszeni są o udanie się do regionalnych centrów krwiodawstwa i krwiolecznictwa?

Tak, gorąco do tego zachęcamy!

Pamiętajmy jednak, że są ograniczenia - nie każdy ozdrowieniec może być dawcą. To musi być osoba zdrowa, bez ciężkich chorób przewlekłych, nie może być zakażona innymi wirusami.

Najlepiej zadzwonić do centrum krwiodawstwa i po prostu zapytać czy kwalifikujemy się na bycie dawcą. Pracownicy centrum na pewno udzielą nam odpowiednich informacji.

Dla nas każdy dawca to szansa na pomoc w opanowaniu koronawirusa.

Czytaj więcej: Polacy pierwsi na świecie będą produkować lek na koronawirusa. Powstał z krwi ozdrowieńców