Tyle kosztują każdego z nas prezenty od rządu. "Za tę hojność zapłacimy w podatkach"

Katarzyna Florencka
Rząd bardzo chętnie rozdaje Polakom pieniądze w ramach 500 plus, 13. emerytury czy bonu turystycznego. Prawdziwym sponsorem tych świadczeń nie jest jednak PiS – a zwykli obywatele. Warsaw Enterprise Institute podliczył, ile każdy z nas dorzucił w tym roku na "prezenty" od rządu.
Za prezenty od rządu każdy z nas zapłacił w tym roku średnio niemal 7 tys. zł. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Eksperci WEI opublikowali "Raport Cwanego Mikołaja", w którym zidentyfikowali i podliczyli wszystkie realizowane w 2020 r. świadczenia i programy socjalne – a nie są to dane, które rząd chętnie podaje w syntetycznej formie.

Czytaj także: "Nawet nie wiedziała, jaką ma prowizję na karcie". Młodzi Polacy są "ekonomicznie głupi"

– Udało nam się jednak zidentyfikować aż 19 różnych działań państwa, które można opisać jako prezenty dla podatnika, za które płaci tenże podatnik – podkreślają autorzy raportu.

Ile płacimy za prezenty od rządu?

Według wyliczeń WEI, w mijającym roku każdy podatnik zapłacił 6795 zł za podarunki, które rząd sprezentował Polakom. Taki jest dla każdego podatnika średni koszt "hojności" rządu PiS .


W wyliczeniu prezentów od cwanego Mikołaja znalazły się:

– wyższa pensja minimalna (204 zł od każdego pracującego podatnika)
– 13. emerytura (702 zł)
– bon turystyczny na dziecko do 18 roku życia (192 zł)
– bon na telenauczanie (18 zł)
– dodatek solidarnościowy (18 zł)
– postojowe (312 zł)
– wyższy zasiłek dla bezrobotnych (39 zł)
– bon turystyczny BIS (420 zł)
– zasiłek opiekuńczy (624 zł)
– Media Narodowe+ (585 zł)
– Mieszkanie+ (1802 zł)
– umorzenie mikropożyczek (450 zł)
pakiet mieszkaniowy: dopłaty do czynszów (25 zł)
– pakiet mieszkaniowy: dopłaty do mieszkalnictwa (90 zł)
– dodatek dla służb mundurowych (15 zł)
– dodatek dla medyków walczących z pandemią (240 zł)
– dodatek emerytalny dla opozycjonistów (3 zł)
– dopłaty do aut elektrycznych (2 zł)
– dofinansowanie pensji pracowników (1018 zł)

Autorzy raportu twierdzą, że jego głównym przesłaniem ma być "uświadomienie współobywatelom, że darmowych obiadów nie ma i że to oni za nie płacą".

– Wbrew pozorom ta wiedza nie jest powszechna. Z badania przeprowadzonego w 2017 r. dla serwisu ciekaweliczby.pl wynika, że tylko niecałe 40 proc. Polaków zdaje sobie sprawę, że źródłem finansowania programów takich, jak 500+ są podatki, które płacą oni, a nie tylko np. sąsiedzi, czy zwolennicy innych partii – argumentują.

Podkreślają przy tym, że świadczenia związane z ratowaniem gospodarki "mogą być uznane za konieczne". Równocześnie jednak zaznaczają, że w ich opinii restrykcje, które wymusiły część z tych świadczeń były zbyt daleko idące.