Obalamy mit na temat cen mieszkań w Polsce. Ekspert: Dziś łatwiej kupić lokum niż 20 lat temu
Poszukujący swojego lokum ludzie łapią się za głowę. Jak to jest, że ceny rosną, choć przecież przez pandemię miały spaść? Gdzie to obiecywane przez analityków rynku pęknięcie bańki mieszkaniowej? Narzekają więc na drożyznę, która już od tylu lat trzyma się dobrze. Nie mając pojęcia, że z wysokimi cenami mieszkań Polacy dopiero od niedawna się zapoznają.
Ceny mieszkań nie spadły
Mimo że pandemia koronawirusa wywróciła nasze życia do góry nogami, to w tym trudnym okresie znalazło się wiele osób, które, poszukując własnego lokum, wypatrywały światełka w tunelu. Wszystko bowiem wskazywało na to, że ceny mieszkań w Polsce spadną i dzięki temu łatwiej będzie można sobie pozwolić na własne "M".Tymczasem trend okazał się zupełnie odwrotny. Analitycy Expandera opublikowali wyliczenie obrazujące wzrost cen nieruchomości na przestrzeni ostatnich miesięcy. Wyszło na jaw, że mieszkania w okresie między IV kw. 2019 r. i III kw. 2020 r. zdrożały o 7,9 proc. Nowe lokale podskoczyły o 4,2 proc., a te z rynku wtórnego o zawrotne 10,6 proc.
Za zmianę odpowiada nie tylko spory skok cen bezpośrednio przed pandemią (3,6 proc.), ale też po 2 proc. wzrost w II i III kwartale ubiegłego roku, czyli w czasie, gdy koronawirus już hulał po Polsce, a my poznaliśmy już nieco jego naturę.
Czytaj także: Deweloperzy mają pandemię gdzieś. Ceny mieszkań biją kolejne rekordy [LISTA]
– Wiele osób jest zaskoczonych. Wydawało się, że pandemia i wywołane nią spowolnienie gospodarcze przełoży się na spadek cen mieszkań. To się nie sprawdziło, choć było to bardzo prawdopodobne – wyjaśnia nam Jarosław Sadowski, główny analityk Expadner Advisors.
Dlaczego ceny mieszkań rosną?
Niektórzy się zawiedli, bo taniej mieszkania nie kupią. Natomiast każdy kij ma dwa końce. Z tego stanu rzeczy cieszą się firmy i osoby zajmujące się pośrednictwem i sprzedażą mieszkań. Kamień z serca spadł też tym, którzy lokal otrzymali, choćby w spadku i teraz chcą się go pozbyć na rynku.Pewnym pocieszeniem dla osób poszukujących mieszkania na pewno pozostanie fakt, że jeśli potrzebowali nań kredytu, to Rada Polityki Pieniężnej obniżyła stopy procentowe. Dzięki temu kredyt, który zaciągną (jeśli takowy ruch planowali) będzie tańszy.
Tylko dlaczego, wbrew prognozom i marzeniom wielu osób, wartość mieszkań nie dość, że nie spadła, to jeszcze nieco urosła?
Ekspert wskazuje dwa podstawowe czynniki powodujące wzrost cen. Są to niskie stopy procentowe i niewielkie bezrobocie. Niskie oprocentowanie to tańsze kredyty, dzięki którym więcej osób może pozwolić sobie na zakup mieszkania lub budowę domu. Jednak kluczowym czynnikiem pozostaje utrzymywanie się stosunkowo niskiego bezrobocia.
– Osoby, które boją się stracić pracę, nawet przy dużo niższym oprocentowaniu, będą się wahały przed zaciągnięciem kredytu i kupnem mieszkania. Pewność posiadania pracy lub łatwość jej znalezienia ułatwia decyzję o zakupie nieruchomości – mówi Jarosław Sadowski.
Rozmówca tłumaczy nam, że podobnie rozumują inwestorzy. Wiedzą, że jeśli bezrobocie nie wzrośnie, to w dłuższym terminie znajdą chętnych na zapełnienie mieszkań.
– Przy niskich stopach procentowych trudno jest znaleźć atrakcyjną możliwość ulokowania oszczędności. Wcześniejsze duże zyski z inwestycji w mieszkanie na wynajem zachęcają do kupna takiej nieruchomości – komentuje ekspert.
Zainteresowanie najmem spadło
W grudniu opisywaliśmy problemy właścicieli mieszkań. Niegdyś lokatora do mieszkania można było znaleźć bez problemu. Po drugiej fali koronawirusa ten trend się nieco odwrócił. Popularne platformy internetowe były zalewane nowymi ogłoszeniami mieszkań i pokojów na wynajem. Problem spowodowany był głównie wprowadzeniem nauki zdalnej.Studenci, którzy zwykle chętnie wynajmują lokum w dużych miastach, tym razem pozostawali w domach rodzinnych. Szczególnie, że zamknięto branże, w których młodzi ludzie dotychczas znajdowali zatrudnienie.
Czytaj także: Koniec z castingami na lokatorów. Ogłoszenia wiszą tygodniami, właściciele mieszkań są w kropce
Specjalista wskazuje, że zauważalny ostatnio niski popyt na wynajem nie wpłynął szczególnie na ceny nieruchomości. Inwestorzy wierzą, że zmniejszona liczba najemców jest przejściowa, a już przyszłe wakacje i rok akademicki będą wyglądały normalnie.
– Inwestycje w nieruchomości są zwykle inwestycjami długoterminowymi. Kupujący może przeczekać kilka miesięcy, tym bardziej, że ich wartość rośnie. Problemy mogą dotykać osób z kilkoma mieszkaniami, które teraz stoją puste. Szczególnie, gdy muszą spłacać za nie kredyty – wyjaśnia.
Ceny mieszkań w Europie
Analitycy oszacowali, że wzrost cen mieszkań w Polsce w trakcie pandemii był jednym z najwyższych w Europie. Od IV kwartału 2019 r. do III kw. ubiegłego roku we wzroście cen wyprzedził nas jedynie Luksemburg (11,3 proc.).Czytaj także: Mieszkania drożeją jak szalone w ostatnich latach. Zwłaszcza ten jeden rodzaj
Jednak w dłużej perspektywie czasowej wygląda to nieco inaczej. Choć ceny mieszkań w Polsce poszły w górę o 37 proc. od 2015 r. (nowe o 25, a używane o 47 proc.), to w Europie nie jesteśmy na czele, a wypadamy nieco powyżej średniej. W tym samym czasie mieszkaniec Węgier musiał się liczyć ze skokiem aż o 80 proc.
– Przez długie lata ceny mieszkań w Polsce na tle innych państw rosły wolno. Przyśpieszyły dopiero w 2018 r. W sumie od 2015 r. wzrosły o 37 proc., a więc mocniej niż średnia dla całej Unii Europejskiej, która wynosi 27 proc. – zwraca uwagę Jarosław Sadowski.
Ekspert podsumowuje, że choć ceny mieszkań wzrosły, to w górę poszły też wynagrodzenia i spadły stopy procentowe. Biorąc pod uwagę te wszystkie czynniki, można pokusić się o stwierdzenie, że dziś łatwiej jest kupić mieszkanie niż 10 lub 20 lat temu - pointuje Sadowski.