Te instagramowe influencerki zarabiają grube miliony. A nawet nie istnieją

Konrad Siwik
Jedno z najnowszych badań pokazuje, że dzisiejsze nastolatki widzą siebie w przyszłości jako influencerki. Może okazać się jednak, że na Instagramie nie starczy dla nich miejsca – bo zostaną wyparte przez wirtualne postacie.
Wirtualna influencerka Lil Miquela z dwiema prawdziwymi koleżankami. instagram.com/lilmiquela/


Chyba każdy zastanawiał się kiedyś – kim chcę być w przyszłości? To pytanie zostało całkiem niedawno zadane dziewczętom w Polsce w wieku 10-15 lat. Prawie połowa z nich uznała, że prowadzenie profilu w mediach społecznościowych jest atrakcyjnym zajęciem, które mogłyby wykonywać jako zawód – pokazują wyniki najnowszego badania IQS.


Nastolatki muszą jednak wziąć pod uwagę fakt, że przyjdzie im konkurować z robotami.
Zawody preferowane przez matki i ich córki.Badanie IQS
Życie młodych osób z każdym dniem w większym stopniu przenosi się do internetu, a granica między rzeczywistym a wirtualnym światem się zaciera. Graficy komputerowi opanowali umiejętności tworzenia obrazów do takiego stopnia, że coraz trudniej rozróżnić, co jest fikcją, a co prawdą. A tego z pewnością nie ułatwiają wirtualni influencerzy, za którymi również stoją specjaliści od efektów CGI.

Nawet na naszym podwórku pojawiła się wirtualna influencerka Sara Kosmos, jednak wciąż daleko jej do koleżanek z zachodu. Zarówno w kwestii zasięgu, jak i wyglądu. Zaglądając na jej profil, który od niemal roku jest w stagnacji, trudno nie zauważyć, że jest ona po prostu komputerowym tworem. Sytuacja ma się zgoła inaczej w przypadku zagranicznych gwiazd ścianki na IG.

Kim są wirtualni influencerzy?

Roboty przejmujące władzę nad światem to przerażająca wizja, która wywodzi się z kina sci-fi i do dziś pobudza nasze wyobraźnie. Obecnie, dzięki radykalnemu rozwojowi nauki, inżynierii i sztucznej inteligencji, strach ten zmienił się w potencjalną rzeczywistość.

Jednak obawy, że będzie na nas polował Terminator, są bezpodstawne. Tu chodzi raczej o przyszłość zawodową tych, którym marzy się bycie influencerami.

Podczas gdy ludzi prawdopodobnie dzielą jeszcze dekady od chodzenia wśród robotów na ulicy, wpadania na nie na siłowni lub jedzenia obok nich w restauracji, media społecznościowe są jednym z miejsc, gdzie interakcja H2R (Human 2 Robot) ewoluuje w zatrważająco szybkim tempie. Miliony osób na całym świecie korzystają z Instagrama, aby śledzić i angażować się w działania nowej fali internetowych osobowości – wirtualnych influencerów. Z definicji, wirtualni influencerzy lub influencerzy CGI – jak można ich również nazwać – są fikcyjnymi komputerowo wygenerowanymi "ludźmi", którzy mają realistyczne cechy, właściwości i osobowość. Stają się oni prawdziwą siłą, z którą należy się liczyć w branży influencer marketingu – z każdym tygodniem na Instagramie pojawia się ich coraz więcej, a marki ustawiają się w kolejce, aby zaangażować się w ten futurystyczny rynek.

Oczywiście wirtualni influencerzy nie "istnieją" w tradycyjnym rozumieniu tego słowa. Pojawia się więc pytanie – jak oni działają? Za każdym z nich stoją sprytni twórcy – marki i osoby prywatne o przenikliwym spojrzeniu na technologię – którzy sami nie mają parcia na szkło. To właśnie oni są odpowiedzialni za rozwój profili na Instagramie i kształtowanie tych wirtualnych postaci na rozpoznawalnych na całym świecie influencerów.
Twórcy sami decydują o tym, jak wyglądają, ubierają się i zachowują ich awatary. Decydują również o tym, z kim spędzają czas, umawiają się na randki, w kim zakochują i z kim współpracują na Instagramie. A co najlepsze - zatrzymują dla siebie pieniądze, które influencerzy zarabiają dzięki swoim umowom z markami.

Graficy następnie mogą umieścić influencerów na dowolnie wybranym tle. Tak więc, jeśli stworzyli typ influencera, który lubi podróżować, wszystko, czego potrzebują, to obraz w wysokiej rozdzielczości z jakiejś odległej lokalizacji.

Co ciekawe teraz niemal każdy może stworzyć własną wersję cyfrowego człowieka. Epic Games, producent i wydawca gier komputerowych, uruchomił niedawno wczesny dostęp do swojego narzędzia MetaHuman Creator.

Umożliwia ono generowanie realistycznych animowanych postaci ludzkich w ciągu kilku minut. Wcześniej taka opcja była dostępna jedynie dla sprawnych grafików.

Korzyści wynikające ze współpracy z wirtualnymi influencerami

Tego typu influencerzy będą w przyszłości pojawiać się w coraz większej liczbie kampanii marketingowych naszych ulubionych marek. Nikt nie powinien być bardziej świadomy tego trendu niż firmy, które chcą je wyprzedzać i docierać do szerszego, zupełnie nowego typu odbiorców.

Wystarczy wspomnieć, że niektórzy z najpopularniejszych wirtualnych influencerów osiągnęli już liczbę ponad miliona followersów, a ludzie na całym świecie są zauroczeni ich "życiem". Tak jak w przypadku "ludzkich influencerów", marki, które zdecydują się na współpracę z tymi wirtualnymi twarzami, otworzą się na ogromną publiczność i mnóstwo korzyści.

Elastyczność dla marek to kolejny atut, na który warto zwrócić uwagę. Wirtualni influencerzy dają markom większą kontrolę nad ich współpracą. Na przykład, jeśli realny influencer popełni błąd, może być trudno go naprawić, często trzeba kręcić od nowa, a w rezultacie start kampanii może się opóźnić. Jeśli chodzi o wirtualnych influencerów, błąd może zostać usunięty i poprawiony w ciągu kilku minut.

Niektóre marki zaczęły już wyciągać ręce w stronę tego futurystycznego sposobu marketingu. Światowa firma motoryzacyjna Renault stworzyła swoją wirtualną ambasadorkę, Liv, która została przedstawiona w reklamie telewizyjnej – jest to pionierskie posunięcie, które z pewnością wkrótce zostanie powielone przez wielu. Dior, Coach, Balenciaga i OUAI to z kolei tylko kilka nazwisk projektantów, którzy również nawiązali współpracę ze wschodzącymi wirtualnymi gwiazdami.

U tych wirtualnych influencerów fejm się zgadza

Nasza polska Sara Kosmos w wywiadzie udzielonym portalowi Noizz zdradziła, że “inspiruje ją Marta Linkiewicz”. Niesławna “celebrytka” od samego początku swojej “kariery” patoinfluencerki wiedziała, jaki powinien być fejm. Tak rączo podążała za swoim postanowieniem, że ostatecznie trafiła do – równie “ambitnego” co jej poczynania – Fame MMA.

Jej wirtualna fanka raczej nie doczeka się podobnie wysokiego poziomu wątpliwej popularności. I całe szczęście, bo raczej mało kto chciałby, żeby pierwsza polska wirtualna influencerka, dla której autorytetem jest dziewczyna rozpoczynająca swoją drogę "osobowości internetowej" w autokarze, reprezentowała nasz kraj wśród innych zagranicznych cyfrowych celebrytów. A tak się składa, że część z nich ma naprawdę mocne zasięgi.

Obecnie jedną z najpopularniejszych wirtualnych influencerek jest Lu do Magalu. Po raz pierwszy pojawiła się na scenie ponad 10 lat temu dla Magazine Luiza, jednej z największych firm detalicznych w Brazylii, aby promować iBlogTV na YouTube. Od tamtej pory jej popularność tylko wzrosła, a ona sama występowała w filmach dotyczących unboxingu, recenzji produktów, a nawet dzieliła się poradami dotyczącymi oprogramowania. Można ją określić jako nowoczesną panią domu. Aktualnie ma ponad 5,2 mln obserwujących na Instagramie.

Nieco mniej, bo 3 mln obserwatorów ma Miquela Sousa, lepiej znana pod pseudonimem Lil Miquela. To 19-letnia brazylijsko-amerykańska modelka, artystka muzyczna i wirtualna influencerka. Jej charakterystyczne cechy to piegowata buzia i ujmująca przerwa między przednimi zębami. Za jej powstanie odpowiada startup Brud z siedzibą w Los Angeles. Współpracuje z takimi markami jak Dior, Prada, Calvin Klein czy Samsung i podobno w 2020 roku zarobiła 10 milionów dolarów – z czego część pochodzi z płatnych partnerstw z markami. Wydała także singiel "Not Mine" w 2017 roku i zadebiutowała swoim pierwszym teledyskiem do piosenki "Hard Feelings" na festiwalu online Lollapalooza w 2020 roku.

W świecie wirtualnych influencerów jest także miejsce dla facetów. Jednym z nich jest Knox Frost, którego obserwuje ponad 775 tys. profili na IG. Ma 21 lat, pochodzi z Atlanty i jest topowym męskim wirtualnym influencerem.

Na swoim koncie dzieli się wieloma pozytywnymi przemyśleniami, jak również swoimi zmaganiami z dopasowaniem się do otoczenia. Wygląda na to, że jego wypowiedzi trafiają do innych chłopaków na platformie – jego największą grupę odbiorców stanowią amerykańscy mężczyźni w wieku około 20 lat. Chociaż wirtualni influencerzy mogą wydawać się interesującym rozwiązaniem, nie muszą być odpowiedni dla każdej marki. Ważne jest, aby naprawdę rozważyć strategię marketingową i podejmować decyzje na podstawie tego, czego oczekuje się od swoich kampanii influencer marketingowych.

Ludzie podążają za prawdziwymi influencerami, ponieważ ich podziwiają. Ci z kolei czasami popełniają błędy, nie są idealni, są po prostu ludźmi – tak jak my. Tak więc wirtualni influencerzy mogą zaoferować potencjalnym klientom nowe doświadczenie, ale jak na razie jest jeszcze zbyt wcześnie, żeby stwierdzić, czy będą w stanie nawiązać długotrwałe i prawdziwe kontakty ze swoimi obserwatorami.
Czytaj także: Zapowiada się najbardziej epicka rozprawa w tym roku. Epic Games chce utrzeć Apple nosa