Pracodawcy oferują premie za szczepienia. Rekordziści dostają nawet kilkaset złotych

Krzysztof Sobiepan
Do narodowego programu szczepień zgłosiło się już ponad tysiąc firm, które chcą zabezpieczyć preparatami swoich pracowników. Przedsiębiorcy mają różnymi sposobami przekonywać podwładnych do szczepień. Niektórzy oferują nawet dodatki pieniężne za zastrzyk. W jednej z firm jest to aż 500 zł dopłaty.
Igła nie jest taka straszna, gdy za zastrzyk dostaje się pół tysiąca złotych. Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Gazeta

500 zł za szczepienie Covid-19

Zapisy na szczepienia w firmach dostępne są jedynie dla dużych pracodawców, zatrudniających minimum 300 osób i współpracujących z konkretnym punktem szczepień. Chętnych do szczepień nie brakuje, ale są też sposoby, by przekonać jeszcze niezdecydowanych – pisze Dziennik Gazeta Prawna.

Zwykle w gabinecie lekarskim możemy liczyć jedynie na naklejkę dzielny pacjent lub lizaka… i to tylko, jeśli jesteśmy dziećmi. Tymczasem sporo firm postawiło na najlepszą zachętę dla dorosłych – pieniądze.

Podanym przykładem jest tu Maspex. Koncern spożywczy zatrudnia ok. 6 tys. osób, lecz na tę chwilę zamówił jedynie 2,5 tys. szczepionek.


– Dlatego zarząd podjął decyzję o wypłacie 500 zł dla pracowników, którzy już się zaszczepili lub się zaszczepią. Traktujemy to jako inwestycję w nasze wspólne bezpieczeństwo – wskazuje Dorota Liszka z Grupy Maspex.

Szczepienia na koronawirusa w firmach

Inne firmy chcą zaś przemówić pracownikom do rozumu. Przedsiębiorstwo BSH zorganizowało na przykład akcję uświadamiającą kadry. Firma nie zdradza ilu jest chętnych, ale ma być ich kilkukrotnie więcej, niż dolny limit udziału w programie.

W Grupie Orlen chętnych ma być już kilka tysięcy, Grupa Azoty wskazuje zaś na zainteresowanie rzędu 1,7 tys. pracowników i ich rodzin. Grupa Kapitałowa Lotos kończy dziś rejestrację chętnych. Dotychczas zgłosić się miało 291 pracowników.
Czytaj także: Odszkodowania za powikłania po szczepieniu to fikcja. Istnieją tylko na papierze

Nie wstawiaj karty szczepień na Facebooka

Jako że pierwsze dawki są już coraz powszechniejsze, warto przypomnieć o potencjalnie niebezpiecznym trendzie szerzącym się w mediach społecznościowych. Jak pisaliśmy w INNPoland.pl, popularnym sposobem obwieszczenia znajomym, że dostało się "kłujką" jest wstawienie na sociale karty szczepień.

Jak mówią eksperci, jest to nierozsądny pomysł. Ostrzegają, że karta zawiera wrażliwe dane osobowe, a wrzucanie jej do sieci może nas narazić na kradzież tożsamości.

"Pomyśl o tym w ten sposób – kradzież tożsamości działa jak układanka złożona z fragmentów danych osobowych. Nie chcesz dawać złodziejom tożsamości elementów, których potrzebują, aby ukończyć obraz" – przekonywała jakiś czas temu amerykańska Federalna Komisja Handlu.

Gdy złodzieje zdobędą potrzebne elementy, mogą wykorzystać przechwycone dane, aby otworzyć nowe konta na twoje nazwisko, ubiegać się o zwrot podatku dla siebie lub zaangażować się w inną kradzież tożsamości.

Europejscy specjaliści od ochrony danych osobowych ostrzegają przed kolejnym oszustwem. Mając dostęp do zdjęć w wysokiej jakości przestępcy mogą dzięki nim podrabiać pieczątki, podpisy lekarzy oraz numery serii szczepionek. W ten sposób mogą stworzyć fałszywe karty szczepień i udostępniać je na czarnym rynku.
Czytaj także: Ta internetowa moda może być niebezpieczna. A robią to niemal wszyscy po szczepieniu

Więcej ciekawych informacji znajdziesz na stronie głównej INNPoland.pl