Mieli PS4, ale wcale na nich nie grali. Rozbito potężną, nielegalną kopalnię kryptowalut

Natalia Gorzelnik
3,8 tysiąca konsol PS4, ponad 500 kart graficznych i 50 procesorów. Tak wyglądała nielegalna kopalnia utworzona w Winnicy, w środkowej części Ukrainy. Instalacja pobierała tyle prądu, że powodowała braki dostaw w całym regionie. I generowała straty na około milion złotych miesięcznie.
Rozbita na Ukrainie kopalnia to pierwszy znany przypadek wykorzystania PS4 do kopania krypto na taką skalę. Fot: Leon Terra/Flickr

Kopalnia krypto z PS4

Kopanie kryptowalut nie jest nielegalne. Jednak kradzież prądu - już tak. W przypadku tej kopalni proceder obywał się na tak dużą skalę, że powodował przerwy dostaw energii dla mieszkańców całych dzielnic miasta.

Kopalnia była zlokalizowana w byłym magazynie na terenie winnickich obwodowych zakładów energetycznych. Szacuje się, że generowała straty na poziomie od 700 tys. do nawet około 1 mln złotych miesięcznie - czytamy w gry.interia.

Co ciekawe, przestępcy oparli cały proceder w głównej mierze o konsole PlayStation 4. To pierwszy znany przypadek wykorzystania PS4 na taką skalę. Zwykle do kopania wykorzystywane są karty graficzne o znacznie większej mocy obliczeniowej. Zastępując je konsolami, “górnicy” poradzili sobie z horrendalnymi cenami i zmniejszona dostępnością na rynku tradycyjnych “koparek”.



To dotychczas największa kopalnia kryptowalut wykryta przez ukraińskie organy ścigania - zaznaczyła Służba Bezpieczeństwa Ukrainy. Skonfiskowano prawie 5 tys. jednostek sprzętu komputerowego. SBU sprawdza, czy z działalnością kopalni mieli związek przedstawiciele zakładów energetycznych.

Scam na 69 tysięcy bitcoinów

Jak pisaliśmy w InnPoland, Ameer i Raees Cajee, założyciele Africrypt, zniknęli ostatnio wraz z bitcoinami wartymi ponad 8 miliardów złotych. Były one lokowane przez posiadaczy kryptowalut na platformie uruchomionej przez rodzeństwo.
Czytaj także: Bracia zrobili przekręt na miliardy złotych. Zgarnęli bitcoiny i ślad po nich zaginął
Firma powstała w 2019 roku i na początku zapewnili inwestorom zdumiewające zyski. Pierwsze oznaki kłopotów pojawiły się w kwietniu tego roku, gdy bitcoin bił kolejne rekordy – donosi Bloomberg.

Dyrektor operacyjny Africrypt, a zarazem starszy z braci, poinformował klientów, że firma padła ofiarą włamania. Poprosił ich, aby nie zgłaszali tego incydentu prawnikom i władzom, gdyż spowolniłoby to proces odzyskiwania brakujących środków.

Dochodzenie przeprowadzone przez firmę prawniczą Hanekom Attorneys wykazało, że środki zgromadzone przez Africrypt zostały przelane z jej kont w RPA i portfeli klientów, a następnie przeprowadzone przez specjalne oprogramowanie – lub trafiły do innych dużych pul bitcoinów – aby uczynić je zasadniczo niemożliwymi do wyśledzenia.