Były szef banku ostro krytykuje frankowiczów. "Chcieli kredytów, dzisiaj udają naiwnych"

Redakcja INNPoland
Kredyty walutowe są dobrym narzędziem finansowania zakupu nieruchomości, a dzisiejsi frankowicze doskonale zdawali sobie sprawę z ryzyka – przekonuje Piotr Czarnecki, doradca biznesowy i wykładowca w Szkole Biznesu Politechniki Warszawskiej, były prezes Raiffeisen Bank Polska. "Te kredyty są dobre i zostały udzielone właściwym klientom" – podkreśla.
Fot. Wojtek Laski / East News

Były prezes banku uderza we frankowiczów

– Z kredytem wiąże się ryzyko stopy procentowej, a z pożyczką walutową także ryzyko walutowe. Po prostu oczekiwania kredytobiorców odnośnie do poziomu kursu waluty nie spełniły się, z różnych przyczyn, całkiem niezależnych od banków – mówi w wywiadzie dla "Dziennika Gazety Prawnej" Piotr Czarnecki, prezes Raiffeisen Bank Polska w latach 2003-2018.

Czarnecki przyznaje, że podczas oferowania kredytów we frankach szwajcarskich dochodziło do nieprawidłowości, jednak podkreśla, że były to tylko incydenty, a nie systemowy błąd. Za "fundamentalną bzdurę" uważa przy tym sugestie, że banki tworzyły umowy niezgodne z prawem.


– Pamiętajmy, że banki były poddawane audytom nadzoru. I nikt – aż do momentu, gdy frank się skokowo umocnił w stosunku do złotego w styczniu 2015 r. – tych umów kredytowych nie kwestionował, nie mówiono też o żadnych klauzulach abuzywnych – ocenia Czarnecki.

Wspomina przy tym, że wielokrotnie przychodzili do niego z pretensjami klienci, którzy nie otrzymywali najtańszego, frankowego kredytu. – Mówienie o ryzyku walutowym – a ja wielokrotnie o tym mówiłem – nic nie dawało – dodaje.

– Klienci tego chcieli. Teraz mówią: nic nie wiedzieliśmy, wcisnęli nam. To znaczy, że nie potrzebowali tych nieruchomości? Bzdura. Dzisiaj ci wykształceni, również ekonomicznie, ludzie dla pieniędzy udają naiwnych. Są przecież i ekonomiści z kredytami we frankach, którzy w sądzie mówią: Nie rozumiałem ryzyka kursowego – stwierdza były prezes Raiffeisen.

Prezes mBanku o frankowiczach

Na początku 2021 r. ostro o działaniach frankowiczów wypowiedział się także Cezary Stypułkowski, prezes mBanku. W liście do akcjonariuszy ogromny, aż 90-proc. spadek zysków za 2020 r. tłumaczył właśnie problemami z pozwami od frankowiczów.

"Wydawałoby się, że wiodącym czynnikiem wpływającym na wyniki Grupy mBanku w minionym roku była trwająca pandemia oraz jej różnorakie implikacje. Jednak poważniejszym uderzeniem w nasze rezultaty okazała się narastająca dyskusja wokół kwestii kredytów frankowych i fala towarzyszących im procesów sądowych" – wskazał prezes.

Stypułkowski ostro uderzył też w sędziów, którzy jego zdaniem są niekompetentni w tego typu sprawach finansowych.

"W skutek dramatycznie niekorzystnej dla banków linii orzeczniczej sądów, odpisaliśmy z tego tytułu ponad 1 mld zł. Stanowi to następstwo braku wiedzy sędziów o ograniczeniach regulacyjnych, w jakich działają banki oraz pewnej inercji nadzorców w publicznym wyjaśnianiu tych zagadnień, a także skrajnie prokonsumenckiej aury, która zapanowała od pewnego czasu w wielu branżach" – pisał w liście.

Prezes sugerował też, że "wielu kredytobiorców w celu uniknięcia konsekwencji świadomie podjętego ryzyka zmiany wartości waluty wykorzystuje fakt legalnego stosowania tabel kursowych do podważania całej klauzuli walutowej będącej istotą tego rodzaju kredytów hipotecznych".

Więcej ciekawych informacji znajdziesz na stronie głównej INNPoland.pl