"W oczach Biedronki widzę pięciozłotówki". Michał Kołodziejczak z AGROunii o konflikcie z siecią

Kamil Rakosza-Napieraj
Konflikt z Biedronką, drożyzna i dalsze losy polskiej żywności w supermarketach - o tych rzeczach mieliśmy okazję zapytać Michała Kołodzieczaka, lidera AGROunii. Porozmawialiśmy z nim także o głośnej sprawie inwigilacji Pegasusem i o tym, w kim Kołodziejczak widzi przyjaciół.
Michał Kołodziejczak Fot. Mateusz Grochocki/East News
Podwyżki i obniżki w Biedronce dość mocno pana wkurzyły.

Myślę, że ludzie z Jeronimo Martins bardzo dobrze się do tego przygotowali. Swoim zachowaniem zasygnalizowali jednak, że korporacje nigdy nie będą dla nas dobre. Dla nich najważniejsza jest kasa. Patrząc na Biedronkę, nie widzę w jej oczach zwykłych źrenic tylko pięciozłotówki. Taki mam obraz korporacji.
W tym roku w dyskontach będą polskie owoce i warzywa?

Polskie warzywa często są tańsze w zakupie niż te zachodnie. Zagraniczne produkty są jednak używane do szantażowania polskich producentów. "Jak nam nie sprzedacie po bardzo niskiej cenie, to my sobie przywieziemy z zagranicy i koniec" – tak działają korporacje. To jest jednak całkiem inna – gorsza – jakość warzyw.


Wiem, że polskie warzywa będą musiały być w dużych sklepach z jednego powodu – obecnie nikt z zagranicy nie sprzeda swoich produktów w niskich cenach. Taniej niż Polacy. Dodatkowo Polacy chcą kupować polskie produkty – to jest najważniejsze. A my zrobimy wszystko, by supermarkety nie odważyły się zlikwidować polskich produktów.
Czyli według pana istnieje jakieś narzędzie do wywierania presji na Biedronkę.

Oczywiście, że tak. Będziemy to robić. Zresztą AGROunia wywiera tę presję od dłuższego czasu. Zarówno w sposób medialny, jak i społeczny. Informujemy ludzi, co się dzieje. Ciężko jednak walczy się z takimi dużymi firmami bez pomocy rządu. Tym bardziej, kiedy widzimy, że rządzący stają po stronie korporacji. To jest absurd.

Ludzi najbardziej interesuje to, żeby wydać w sklepie jak najmniej pieniędzy. A taką możliwość dają im jednak przede wszystkim dyskonty.

Jeśli dyskonty przejmą większość rynku to będą dyktować ceny i będą one dużo wyższe. Dziś biją się o klientów i wyrzynają małe sklepy. Kiedy już nie będą miały konkurencji nie będą miały skrupułów.
Zmieniając temat. Pana nazwisko pojawiło się ostatnio nie tylko w kontekście samej działalności AGROunii. Zastanawiam się, czy w czasie naszej rozmowy w słuchawce usłyszę komunikat "rozmowa kontrolowana".

Dzisiaj można spodziewać się wszystkiego. Pan nawiązuje do ostatniej afery z użyciem systemu Pegasus, ale przecież "zwykłe", policyjne podsłuchy są zakładane w Polsce notorycznie. Mam wrażenie, że byłem podsłuchiwany i w taki sposób.
Ten rok 2019, kiedy miał pan być podsłuchiwany przy użyciu Pegasusa, był ważnym okresem dla AGROunii?

To był dla nas bardzo ważny rok. Rok pełen rozmów i planów mających przełożenie na działania polityczne. Pamiętam jednak, że wielu z moich rozmówców zachowywało się wówczas tak, jakby byli sparaliżowani. Tak, jakby chcieli a nie mogli. Dlatego uważam, że informacje o tym, że służby się mną interesują, które przekazał mi w tamtym czasie m.in. Paweł Kukiz, dotyczyły właśnie Pegasusa. Dotyczyły istnienia nieczystej gry, której ofiarą padłem ja oraz nasza organizacja.

Jest pan za powołaniem sejmowej komisji śledczej ws. Pegasusa?

Tak. Powinna powstać jak najszybciej.

Zbliża to pana do byłego ministra rolnictwa Jana Krzysztofa Ardanowskiego, który w ostatnich wypowiedziach opowiadał się za wyjaśnieniem sprawy. Topór wojenny zakopany?

Nie wykluczam niczego.

Pytam o to dlatego, gdyż w nagraniu z 24 stycznia, które ukazało się na fanpage’u AGROunii, dość mocno krytykował pan byłego ministra.

Polityka to nie jest lubienie się. To załatwianie interesów społecznych. Sympatie nie mają tutaj nic do rzeczy. Czyli nie wyklucza pan w przyszłości zbliżenia z Prawem i Sprawiedliwością?

Mówimy o Janie Krzysztofie Ardanowskim, a nie o PiS-ie. Widzę, kto dzisiaj niszczy to wszystko. Kto niszczy AGROunię, kto niszczy mnie. To Prawo i Sprawiedliwość. Niestety też inni politycy, którzy z PiS-em nie są związani. Będę to pamiętał. Na szczęście mam grubą skórę, dlatego to ich zaczepianie mnie zapałką wcale mnie nie krzywdzi.

No właśnie, w jednym z ostatnich wywiadów krytykował pan liderów opozycji za ich impotencję w walce z Jarosławem Kaczyńskim oraz lekceważący stosunek wobec AGROunii. To w kim widzi pan przyjaciół?

W ludziach, którzy są codziennie na spotkaniach w remizach. Kiedy rozmawiamy, jestem na północy Wielkopolski – w Pile. Jesteśmy po spotkaniu, na którym było blisko 300 osób. Trwało trzy godziny, a kiedy się skończyło ludzie nie chcieli wychodzić. Oni dalej chcieli rozmawiać. Dowiadywać się tego, jak budujemy AGROunię w kraju. To są nasi sprzymierzeńcy.
Zawodowi politycy, impotenci polityczni, którzy siedzą w ławach sejmowych lub są prezesami partii czy ich przewodniczącymi, to nie są partnerzy do przeprowadzenia zmiany w kraju.

Pan przeprowadzi tę zmianę?

Nie lubię mówić o przyszłości, ale jestem święcie przekonany, że tak jest. AGROunia będzie gamechangerem. Z naszych badań wynika, że odbieramy sporo głosów PiS-owi. Odbieramy także Nowej Lewicy. Wiem, że oni bardzo mocno się tego boją i dlatego dzisiaj AGROunia jest hejtowana nie tylko przez PiS, lecz także przez opozycję.

Dzisiejsi politycy ustawili sobie pewien ład i chcą, żeby on trwał już na zawsze. A my mówimy, że on nam się nie podoba i będziemy go zmieniać.

Zmiana zaczyna się w remizach?

Tak, spotykamy się z ludźmi w remizach. Czasem mamy nawet dwa spotkania dziennie.

AGROunia pamięta o tych nie ze wsi?

To, że wywodzimy się ze środowiska rolniczego nie oznacza, że tylko tutaj chcemy zostać.

Dzisiaj AGROunia jest bardziej potrzebna nie rolnikom, lecz ludziom z miast. Nasz program jest bardziej skierowany do ludzi z dużych ośrodków. Przecież każdy chciałby żyć w normalnym kraju. Naszym postulatem programowym jest to, by państwo było silne. Nie pozwalało na wykorzystywanie drobnych przedsiębiorców – ludzi, którzy utrzymują ten kraj. Nigdy nie może być tak, że duże korporacje będą wykorzystywały mniejszych.

Co panu mówią ludzie w remizach?

Że mają dość kłamania i tych wszystkich polityków. Mają dość PiS, mają dość PSL i Platformy. Nawet Szymona Hołowni, bo uważają Polskę 2050 za nową partię starych ludzi.

A czego obawiają się ci ludzie?

Tego, że po raz kolejny zostaną oszukani. Obawiają się o jutro. O najbliższy czas.

O to, że jutro zabraknie im pieniędzy?

W dzisiejszych czasach największym problemem Polaków jest brak pewności. Dotyczy to różnych rzeczy. Tego, że zostaną bez pracy albo że w życie wejdą przepisy, które mocno utrudnią ich życie.
Żyją w rzeczywistości, która zmusza do strajków.

Tylko, że my nie jesteśmy tego nauczeni. Gotowość do strajków była w nas zabijana od wielu lat, tak samo jak chęć zbierania się w trudnych momentach. Strajki w Polsce są pokazywane w barwach obciachu, bo one przeszkadzają władzy i dlatego ona w taki sposób je odmalowuje.

Nie ma zatem co się dziwić, że ktoś jest do strajków niechętny. Tak został wychowany. Osobiście widzę jednak widzę duży potencjał w łączeniu niezadowolenia ludzi. Strajki i pikiety napawają mnie optymizmem, bo ludzie się nie poddają i chcą walczyć.

Na 9 lutego AGROunia zapowiedziała ogólnopolski strajk.

Będziemy blokowali drogi w różnych miejscach Polski. Wjedziemy traktorami do niektórych miast wojewódzkich. Przekażemy dokumenty wojewodom. A jeśli premier Morawiecki nie będzie chciał się spotkać z AGROunią i porozmawiać z nami o najpoważniejszych sprawach takich jak np. to, jak będzie wyglądało polskie rolnictwo w kolejnym roku, handel detaliczny czy ceny nawozów, to 23 lutego wjedziemy traktorami do Warszawy.

Wspomniał pan o cenach nawozów. Te rosną od kilku miesięcy. Oznacza to, że żywność będzie droga. Obniżki VAT na podstawowe produkty żywieniowe nie pomogą?

Nie pomogą. Zresztą obniżenie VAT-u miało być ukłonem w stronę ludzi, a najwięcej zarobią na tym korporacje. A rząd zrobi sobie na tym dobry PR.

Nie obronimy tym jednak ludzi przed drożyzną i brakiem dostępu do żywności.

Więcej ciekawych informacji znajdziesz na stronie głównej INNPoland.pl