Nad NBP pojawi się biały dym? Dziś może nastąpić koniec cyrku z wyborem Glapińskiego

Konrad Bagiński
12 maja 2022, 10:44 • 1 minuta czytania
Wczoraj się nie udało, może dziś nadejdzie ten moment, gdy Sejm w końcu zagłosuje nad kandydaturą Adama Glapińskiego na kolejną kadencję w fotelu szefa NBP. Jeśli tak się stanie, Glapiński będzie na nim przez 6 lat. Ma to zapewnić PiS jakieś wpływy na wypadek zmiany władzy w Polsce.
Kandydatura Glapińskiego na szefa NBP nie wzbudza entuzjazmu sejmowej opozycji Piotr Molecki/East News
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Obserwuj INNPoland w Wiadomościach Google

Kilka tygodni temu - jak wieść gminna niesie - współpracownicy Glapińskiego już szykowali mu imprezę w knajpie. Ale głosowanie nad jego ponownym wyborem na szefa NBP po raz kolejny się opóźniło i imprezę trzeba było odwołać. Drama związana z jego stanowiskiem trwa już pięć miesięcy - bo prezydent Duda zgłosił kandydaturę Glapińskiego na początku stycznia tego roku.


Nieoficjalnie mówi się, że PiS miał problem z zebraniem większości parlamentarnej i przekonaniem choćby swoich koalicjantów - w tym partyjki Ziobry. PiS zarządził dyscyplinę w głosowaniu, kandydaturę Glapińskiego poprą też ziobryści. Przeciw będzie cała opozycja, łącznie z Konfederacją.

Nie jest tajemnicą, że Glapiński nie jest specjalnie popularny a eksperci zarzucają mu nieudolność i opieszałość. Ponad 70 proc. Polaków jest przeciwko powołaniu Adama Glapińskiego na drugą kadencję prezesa Narodowego Banku Polskiego - wynika z sondażu United Surveys dla RMF FM i "Dziennika Gazety Prawnej".

Od momentu zgłoszenia kandydatury zaczęła się karuzela z wybieraniem i niewybieraniem Glapińskiego. Podejść do głosowania w Sejmie było kilka, za każdym razem przedstawiciele PiS zapewniali, że to formalność, bo przecież mają większość. Cóż, nie mieli. A w tym czasie prezes NBP coraz bardziej się kompromitował seriami wypowiedzi co najmniej niefortunnych.

Raz bagatelizował inflację, potem twierdził, że przyszła z zewnątrz - chociaż większość ekonomistów podkreśla, że ją po prostu zignorował - bo zaczęła się na długo przez rosyjskim szantażem energetycznym i wojną w Ukrainie.

Na początku lipca 2021 r. Glapiński mówił, że "inflacja jest podwyższona przez czynniki zewnętrzne i w dużej mierze przejściowe, więc nie ma przesłanek do zmiany stóp procentowych". A sięgała już 5 proc. i wyraźnie rosła. We wrześniu 2021 (5,5 proc.) uznał, że zacieśnienie polityki pieniężnej byłoby bardzo ryzykowne a podwyżka stóp procentowych byłaby "szkolnym błędem".

Która to już kadencja Glapińskiego?

Istnieje ryzyko, że Adam Glapiński już wykorzystał dwie dopuszczalne kadencje na stanowisku prezesa Narodowego Banku Polskiego. Ustawa o NBP przewiduje, że członkiem zarządu można być maksymalnie dwie kadencje. W lutym 2016 roku prezydent Andrzej Duda - na wniosek ówczesnego prezesa NBP Marka Belki - powołał Adama Glapińskiego na stanowisko członka zarządu banku, co – zdaniem niektórych – trzeba uznać za pierwszą kadencję Glapińskiego w zarządzie. Druga zaczęła się w 2016 roku, kiedy to został powołany na stanowisko prezesa Narodowego Banku Polskiego, czyli też na członka zarządu.

Twórca majątku PiS

Historia Kaczyńskiego i Glapińskiego sięga początku lat 90. - pisze Anna Dryjańska w naTemat.pl. Obaj zaczynali działalność polityczną w III RP, wspólnie założyli partię Porozumienie Centrum. W 1991 Glapiński przeprowadził przez Sejm ustawę, dzięki której partia Kaczyńskiego przejęła majątek państwowej Robotniczej Spółdzielni Wydawniczej – dzięki temu stała się właścicielką atrakcyjnie zlokalizowanych nieruchomości w Warszawie.

Ustawiony finansowo prezes PC Jarosław Kaczyński odwdzięczał się Glapińskiemu kolejnymi stanowiskami. Finalnie, w 2016 wypromował go na szefa NBP.

W forsowaniu jego kandydatury nie przeszkodziły Kaczyńskiemu wątpliwości co do udziału Glapińskiego w aferze wokół Komisji Nadzoru Finansowego, niejasności wokół bizantyjskich pensji pracownic prezesa Glapińskiego i mnóstwo innych wpadek.