Jeździć wolniej na złość Putinowi? To ma sens i może się opłacić

Konrad Bagiński
24 maja 2022, 13:47 • 1 minuta czytania
Na złość Putinowi zdejmij nogę z gazu – hasło to staje się coraz bardziej popularne. W sumie już nie tylko o Putina chodzi, ale o nasze portfele. Ceny paliw przekroczyły granice przyzwoitości. Sprawdziłem, ile można oszczędzić na zdjęciu nogi z gazu. Gra jest warta świeczki.
Rosnące ceny paliw skłaniają kierowców do szukania oszczędności Adrian Slazok/REPORTER
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Obserwuj INNPoland w Wiadomościach Google

Wiele osób zauważyło, że ruch na polskich drogach nieco się uspokoił. Czy to efekt drastycznego wzrostu cen paliwa? Niewykluczone.


W tym tygodniu paliwa – mowa o benzynie 95 i oleju napędowym – kosztują średnio mniej więcej 7,20 – 7,50 zł. Tak przynajmniej wynika z informacji portalu e-petrol.pl. Czy to wpłynęło na ruch na drogach? Nie ma jeszcze danych o sprzedaży paliw na stacjach, więc nie wiadomo czy Polacy jeżdżą mniej. Zmian nie widać też w policyjnych statystykach wypadków – w maju nie nastąpił jakiś spadek liczby zdarzeń drogowych i poszkodowanych w nich osób. Ministerstwo Infrastruktury podało niedawno, że znacznie zmniejszyła się liczba mandatów za przekroczenie prędkości – ale to oczywisty skutek sporego podwyższenia wysokości kar.

Tezy o uspokojeniu ruchu na polskich drogach nie są więc możliwe do potwierdzenia. Ale wiele osób podróżujących po kraju zauważa, że kierowcy jeżdżą jakby spokojniej.

- Jeszcze niedawno sporo ludzi jeździło autostradami 130-140 km/h. Teraz jakieś 10-20 km wolniej – mówi mi jeden ze znajomych. Czy to znaczy, że ludzie zaczęli bardziej oszczędzać paliwo? I czy gra jest warta świeczki?

Jak oszczędzić paliwo?

Postanowiłem to sprawdzić podczas podróży z Warszawy do Trójmiasta. Pierwszy test to wybór trasy – oczywistością jest jazda siódemką. Autostradą A2 i A1 jest o 60 km dalej a czas jazdy podobny. Przy założeniu, że auto spala 7 litrów benzyny na setkę, oszczędzamy 4,2 litra o wartości prawie 31 złotych (liczymy 7,30 za litr). Kolejne 29,90 zł zostaje w kieszeni, bo nie płacimy za przejazd autostradą. Proszę, jeszcze nie wyjechałem a zaoszczędziłem 60 złotych!

Dość żartów. W jedną stronę jechałem tak, jak zwykle. 309 km w 3 godziny i 31 minut, licząc samą jazdę, bez postojów. Bez przekraczania prędkości, zgodnie z przepisami, ale jednak w miarę dynamicznie. Spalanie – średnio 7,5 litra. Startowałem z bakiem zalanym do pełna, na mecie została mi jakaś jedna trzecia.

W drugą stronę zrobiłem 322 km w 3 godziny i 42 minuty. Żadna różnica, ale ze spalaniem na poziomie 6 litrów na setkę. I to pomimo włączonej cały czas klimatyzacji. Zaczynałem z pełnym bakiem, została mi połowa. Ile oszczędziłem? Przynajmniej 4,5 – 5 litrów, czyli nawet 35 złotych.

W prosty sposób zmniejszyłem spalanie o 20 procent. Na dłuższą metę to tak, jakbym zapłacił za paliwo nie 7,30 zł za litr, ale 5,80 zł. No dobra, to może zbytnie uproszczenie – ale przyjmując że na jednym baku podczas "normalnej" jazdy dałbym radę przejechać 500 km, to przy delikatnym ecodrivingu zasięg auta rośnie o 100 kilometrów.

Co zmieniłem w jeździe? Niewiele – zmniejszyłem liczbę dynamicznych przyspieszeń a więc i hamowań, jechałem bardzo płynnie. I wcale nie byłem najwolniejszy na drodze. Jak widać moja średnia prędkość w jedną stronę wyniosła 87,87 km na godzinę, w drugą – 87,03 km na godzinę. Różnica jest nikła.

Zasady ecodrivingu

Wielu kierowców mylnie uważa, że ecodriving to poruszanie się po drodze w ślimaczym tempie. Nic z tego – chodzi o płynność jazdy, przemyślane manewry, unikanie niepotrzebnego przyspieszania i hamowania, hamowanie silnikiem. Podczas jazdy w drugą stronę wiele razy widziałem te same samochody – ich kierowcy najpierw mnie wyprzedzali, potem zwalniali, następnie znowu przyspieszali. To jest właśnie przykład jazdy nieekonomicznej, bezsensownego przepalania paliwa.

Warto też poobserwować wskazania swojego komputera pokładowego. Każde auto ma jakiś własny ekonomiczny zakres obrotów, w którym jednocześnie pozwala na sprawne przemieszczanie się i w miarę niskie spalanie. Nie trzeba być ekspertem, żeby zauważyć, że np. po przekroczeniu 3500 albo 4000 obrotów spalanie mocno rośnie. Wystarczy o tym pamiętać i wypracować sobie nowy styl jazdy – oszczędniejszy i wcale nie wolniejszy.

Do tego dochodzi kilka żelaznych zasad – nie obciążamy zimnego silnika, nie jeździmy z otwartymi oknami (opór aerodynamiczny), bagażnikiem wypchanym niepotrzebnymi rzeczami (waga), dbamy o prawidłowe ciśnienie w oponach (opory toczenia). Na złość Putinowi, na korzyść portfelowi.

Masz propozycję tematu? Chcesz opowiedzieć ciekawą historię? Odezwij się do nas na kontakt@innpoland.pl