Jastrząb jedno, dane NBP drugie. Raport o inflacji to dowód na kłamstwa Glapińskiego

Kamil Rakosza-Napieraj
12 lipca 2022, 14:20 • 1 minuta czytania
Raport o inflacji Narodowego Banku Polskiego roztacza ponurą wizję kolejnych miesięcy. Szczyt inflacji, wbrew temu, co twierdzi prezes Glapiński, dopiero przed nami. Drastycznie wzrosną ceny nośników energii, a nadchodzi zima...
Narodowy Bank Polski opublikował raport o inflacji Fot. Andrzej Iwanczuk/Reporter
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Obserwuj INNPoland w Wiadomościach Google

W piątek jastrząb wzniósł się na swojej konferencji zbyt nisko, by zobaczyć to, co widzą analitycy instytucji, której przewodzi. Najwidoczniej mgła musiała przysłonić mu prawdziwy szczyt inflacji. Jak pisaliśmy w INNPoland, Adam Glapiński powiedział w piątek, że maksymalny poziom inflacji nastąpi latem i nie będzie potrzeby podnoszenia stóp po wakacjach.


Tymczasem z raportu jego instytucji o inflacji wynika coś innego. Analitycy Narodowego Banku Polskiego spodziewają się górki wzrostu cen i usług na początku 2023 r. Według centralnej projekcji wyniesie on 18,8 proc. Najczarniejszy scenariusz zakłada jednak, że ceny mogą wzrosnąć nawet o 26 proc. Czy to jeszcze Polska czy już Turcja?

Dwucyfrowa inflacja w przyszłym roku

Adam Glapiński kłamał nie tylko w odniesieniu do spodziewanego szczytu inflacyjnego w Polsce. Na piątkowej konferencji prezes Narodowego Banku Polskiego stwierdził, że inflacja roczna wróci do celu (2,5 proc. – red.) w 2024 r.

Lipcowa projekcja banku centralnego zakłada jednak utrzymanie inflacji na poziomie 4,1 proc. w roku 2024. Nie trzeba mieć wzroku jastrzębia, żeby zauważyć, że to wynik znajdujący się ponad ustawowym celem.

Przyszłoroczna inflacja natomiast ma znaleźć się na poziomie 12,3 proc. W ogromnym stopniu będzie ją kształtował wzrost cen nośników energii. Na przełomie 2022 i 2023 r. ich inflacja przekroczy 50 proc. Duży udział będzie miała także drożyzna w sektorze spożywczym. To wydatki, które ponosimy wszyscy. Wydatki, które są niezbędne do życia. I to właśnie wzrost ich cen najbardziej nas zaboli.

Najnowsza projekcja banku centralnego zakłada także wzrost inflacji bazowej. Po wyłączeniu cen żywności i energii inflacja w Polsce wyniesie w tym roku 8,9 proc., w roku przyszłym spadnie do 7,5 proc., a w roku 2024 wyniesie 4,2 proc.

Czekając na recesję

- Możliwa może być recesja techniczna. PKB przez dwa kwartały może mieć ujemny wzrost. Pogorszenie globalnej koniunktury będzie się przyczyniać do ograniczania presji inflacyjnej - mówił Glapiński w piątek. Zdaniem szefa NBP recesji w Polsce nie będzie. Tu także minął się ze swoimi analitykami.

W najnowszej projekcji perspektywy wzrostu Produktu Krajowego Brutto zostały obniżone. Ujemny wzrost PKB notujemy od początku 2022 r. i będziemy notowali przynajmniej do jego końca. To cztery, a nie dwa kwartały.

Jak czytamy w raporcie, do korekty w dół ścieżki krajowego wzrostu gospodarczego przyczynia się także wyższa inflacja ograniczająca tempo wzrostu realnych dochodów do dyspozycji gospodarstw domowych, przekładając się na niższą dynamikę konsumpcji prywatnej. W kierunku obniżenia prognozy PKB oddziałują także podwyżki stóp procentowych NBP, które miały miejsce po zamknięciu poprzedniej projekcji.

Centralna ścieżka projekcji NBP zakłada wzrost PKB w br. na poziomie 4,7 proc., w 2023 r. na poziomie 1,4 proc., a w 2024 r. na poziomie 2,2 proc.