"Najgorsza rzecz, jaka może być". Członek RPP o możliwej sytuacji w Polsce
Obserwuj INNPoland w Wiadomościach Google
Członek RPP o stagflacji w Polsce – "najgorsza rzecz"
– Uważam, że nowe prognozy NBP poważnie wystraszyły Radę Polityki Pieniężnej. Prezentują one oczywisty scenariusz stagflacji. Z perspektywy RPP to najgorsza rzecz, jaka może być – powiedział członek RPP Ludwik Kotecki w wywiadzie dla agencji Bloomberg.
Kotecki pominął milczeniem pytanie o kolejne decyzje Rady Polityki Pieniężnej dot. podnoszenia stóp procentowych. Dodał jednak, iż "warto pamiętać, że mandat NBP przykłada większą wagę do inflacji i stabilności cen, niż do wzrostu gospodarczego".
Kotecki skrytykował też przewidywania prezesa NBP Adama Glapińskiego dotyczące szczytu inflacji w wakacje. Jego zdaniem RPP może mieć przed sobą "nieprzyjemny obowiązek" zmagania się z dynamicznym wzrostem cen z jednej strony i okresem stagnacji gospodarczej z drugiej.
Pesymistyczne prognozy NBP
Jak pisaliśmy w INNPoland.pl, Adam Glapiński podczas piątkowego przemówienia utrzymywał, że maksymalny poziom inflacji nastąpi latem i nie będzie potrzeby podnoszenia stóp po wakacjach.
Tymczasem z oficjalnego raportu NBP o inflacji wynika coś innego. Analitycy banku centralnego spodziewają się górki wzrostu cen i usług na początku 2023 r. Według centralnej projekcji wyniesie on 18,8 proc. Najczarniejszy scenariusz zakłada jednak, że ceny mogą wzrosnąć nawet o 26 proc.
Adam Glapiński kłamał nie tylko w odniesieniu do spodziewanego szczytu inflacyjnego w Polsce. Na piątkowej konferencji prezes Narodowego Banku Polskiego stwierdził, że inflacja roczna wróci do celu (2,5 proc. – red.) w 2024 r.
Lipcowa projekcja banku centralnego zakłada jednak utrzymanie inflacji na poziomie 4,1 proc. w roku 2024. Nie trzeba mieć wzroku jastrzębia, żeby zauważyć, że to wynik znajdujący się ponad ustawowym celem.
Przyszłoroczna inflacja natomiast ma znaleźć się na poziomie 12,3 proc. W ogromnym stopniu będzie ją kształtował wzrost cen nośników energii. Na przełomie 2022 i 2023 r. ich inflacja przekroczy 50 proc. Duży udział będzie miała także drożyzna w sektorze spożywczym. To wydatki, które ponosimy wszyscy. Wydatki, które są niezbędne do życia. I to właśnie wzrost ich cen najbardziej nas zaboli.