Po powrocie z wakacji zajrzyj do skrzynki. Pewnie znajdziesz w niej podwyżkę czynszu
Obserwuj INNPoland w Wiadomościach Google
- Praktycznie co miesiąc wyciągam ze skrzynki pismo ze spółdzielni informujące o jakichś podwyżkach albo zmianach rozliczeń. Za jedno płacę więcej, za drugie mniej, kolejne że znów więcej - mówi w rozmowie z INNPoland.pl pani Anna, mieszkanka warszawskich Bielan. Dodaje, że finalnie musi płacić coraz wyższe rachunki.
Kilka lat temu wszystkie jej opłaty w spółdzielni wynosiły ok. 350 złotych, w zeszłym roku dobiły do nieco ponad 600 złotych. Teraz zbliżają się do 700. Mowa o niewielkim, niespełna 40-metrowym mieszkaniu w bloku z tzw. ramy H, zbudowanym w latach 70. ubiegłego wieku.
Jak pisze BusinessInsider.pl, w podobnej sytuacji może się znajdować nawet 10 milionów Polaków - bo tyle mniej więcej osób należy do spółdzielni mieszkaniowych. Te regularnie podnoszą czynsze i opłaty, a także wynagrodzenia zarządów.
Znaczna część ostatnich podwyżek to efekt drożejącego ciepła. Chodzi zarówno o ogrzewanie mieszkań, jak i podgrzewanie wody. Spółdzielnie korzystają z ciepła systemowego, które w ostatnich miesiącach mocno drożeje. A co gorsza tempo podwyżek wcale nie spada - pisze BI.
Jak już pisaliśmy w INNPoland.pl, pomysł wprowadzenia dodatku węglowego poruszył opinię publiczną. Rząd planuje rozdać po 3 tys. zł gospodarstwom domowym, dla którym głównym źródłem ogrzewania są: kocioł na paliwo stałe, kominek, koza, ogrzewacz powietrza, trzon kuchenny, piecokuchnia, kuchnia węglowa lub piec kaflowy na paliwo stałe.
Wśród potencjalnych świadczeniobiorców nie ma właścicieli mieszkań spółdzielczych, chociaż ceny węgla wzrosły dla każdego odbiorcy. Również tego ze spółdzielni, korzystającego z tzw. miejskiego ciepła.
Izba Gospodarcza Ciepłownictwo Polskie szacuje, że z ciepła systemowego korzysta blisko 15 mln Polaków, w tym również mieszkańcy bloków należących do spółdzielni mieszkaniowych.
— W zakresie tego samego produktu, jakim jest ciepło, społeczeństwo zostało podzielone na dwie grupy, różniące się od siebie podejściem państwa do wspierania tego samego problemu. Grupa nieobjęta pomocą jest bardzo liczna, bo rynek ciepłowniczy w Polsce należy do największych w Unii Europejskiej — wyjaśnia jej prezes Jacek Szymczak na łamach BusinessInsider.pl.
Najpierw Morawiecki, teraz Kaczyński: węgla wystarczy
W ubiegłym tygodniu premier Mateusz Morawiecki zapewniał z sejmowej mównicy, że "węgla ma być nadmiar" i już rozpoczął się proces "ściągania węgla z różnych kierunków. Niedługo później posłowie przegłosowali projekt ustawy o dodatku węglowym, który w założeniu ma być wsparciem dla gospodarstw domowych ogrzewających się węglem, a w praktyce oburza zarówno ekspertów, jak i zwykłych obywateli.
Teraz emocje postanowił ostudzić sam Jarosław Kaczyński. W wywiadzie dla Interii stwierdził, że "władza, jakakolwiek władza, po prostu ma obowiązek zapewnić ludziom warunki, by mogli normalnie żyć, a elementem tego jest ogrzewanie mieszkania". - Za moment ruszą wypłaty tych 3 tys. dopłaty — przekonywał, choć ustawa o dodatku węglowym czeka jeszcze na rozpatrzenie przez Senat, po czym znów wróci do Sejmu.
Jednak Kaczyński uspokaja, że osoby, które zmagają się z brakami węgla na pewno znajdą nie tylko surowiec z polskich kopalń, lecz także z "całego świata". - Niezależnie od tego, czy rację mają ci, którzy mówią, że potrzeba nam kilka milionów ton, czy ci, którzy liczą raczej kilkanaście milionów ton — węgla wystarczy. Proszę mnie trzymać za słowo — oznajmił prezes.