Brudziński nie dowiózł milionów z UE. Nie ma pieniędzy na kluczową inwestycję w Świnoujściu
- Kluczowa inwestycja w Świnoujściu straci unijne dofinansowanie
- Estakada miała służyć wyłącznie do dojazdów do gazoportu LNG
- Prezydent miasta przyznaje, że w budżecie samorządu nie ma pieniędzy na dokończenie budowy
Zachodniopomorski europoseł Joachim Brudziński raczej zawiódł wyborców ze swojej macierzy. Na budowę estakady w Świnoujściu, która miała połączyć gazoport z drogą krajową nr 3, zabraknie pieniędzy. Dofinansowanie miało zapewnione 60-proc. dofinansowanie z Unii Europejskiej. Najprawdopodobniej jednak te pieniądze przepadną.
Nie będzie estakady w Świnoujściu
– Gdybyśmy chcieli realizować wszystkie pięć tematów, które były w naszej ofercie, to byłoby trzeba znaleźć dodatkowe pieniądze – wiele milionów złotych. Nie było żadnych szans, żeby pozyskać je ze środków zewnętrznych, czyli z budżetu państwa, więc musiałby dołożyć budżet miasta. Takich pieniędzy w budżecie nie ma, tym bardziej że zadanie, które pochłania 3/4 środków to jest estakada nad torami łącząca ulicę Ku Morzu z rondem – mówił burmistrz miasta Janusz Żmurkiewicz w rozmowie z Twoim Radiem.
Na budowę estakady trzeba byłoby wydać ponad 90 milionów złotych. Cały projekt składający się z pięciu etapów to koszt 140 milionów złotych. Zdaniem prezydenta Żmurkiewicza budowę kosztownego wiaduktu powinien wziąć na siebie Zarząd Morskich Portów lub Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad.
Janusz Żmurkiewicz uważa, że realizacja inwestycji nie jest dzisiaj potrzebna. Jego zdaniem można ją odłożyć na dwa lata. – Tak to traktuję. To byśmy te pozostałe zadania zrealizowali i taką propozycję złożyłem – podkreślał.
Porażka PiS
Estakada miała być elementem ciągu komunikacyjnego zapewniającego sprawne połączenia po otwarciu tunelu łączącego wyspę Uznam z miastem. W zeszłym roku na rozpoczęciu drążenia pojawiła się cała śmietanka Prawa i Sprawiedliwości, w tym prezes Jarosław Kaczyński i wspomniany europoseł Joachim Brudziński.
– Na naszych oczach dokonuje się historia, spełnia się marzenie tych wszystkich świnoujścian, którzy przybyli na te ziemie po 1945 r. – mówił wówczas Brudziński. Wygląda na to, że na spełnianie marzeń świnoujścianie będą musieli jeszcze poczekać.
Źle wygląda także inna flagowa inwestycja Prawa i Sprawiedliwości – przekop Mierzei Wiślanej. Jak pisaliśmy w INNPoland, zostanie on otwarty 17 września. Tego dnia wierchuszka PiS będzie się grzała w blasku fleszy na śluzie, która prowadzi... donikąd. Przekop z dwukrotnie przewalonym budżetem to dopiero początek. Trzeba jeszcze pogłębić drogę wodną, kosztem 70 mln zł przebudować port w Elblągu. Jeśli rząd sypnie kasą, to może uda się to zrobić w przyszłym roku. Pierwszą przeszkodą są główki portu przy śluzie. Jak czytamy w analizie "Przekop Mierzei Wiślanej jako realizacja istotnego interesu bezpieczeństwa państwa", opracowanej na wniosek Semiku Województwa Pomorskiego, "przy silnych wiatrach spychających jednostkę pływającą w kierunku początku falochronu łukowego, mogą wystąpić trudności z wykonaniem zwrotu o 90 stopni, który pozwoli wejść do kanału".
"Manewr może być w takich przypadkach niezwykle ryzykowny, ponieważ prędkość jednostki pływającej na wejściu do główek falochronów musi być ograniczona, co w sposób naturalny wpłynie negatywnie na zdolności manewrowe statku (okrętu)" - piszą autorzy.
Załóżmy, że nie wieje i że statek wszedł do portu. Teraz musi trafić do śluzy. Komora śluzy ma długość 200 metrów, szerokość 25 metrów i głębokość 6,5 metra. Wyrównanie poziomu wody trochę potrwa, ale transport morski to nie wyścigi. Potem statek musi wpłynąć na wody Zalewu Wiślanego, przepłynąć go, bardzo przy tym uważając, żeby nie opuścić toru wodnego o szerokości 100 metrów.