INNPoland_avatar

Przekop Mierzei Wiślanej jednak się komuś opłaci. Ale najpierw trzeba zapłacić jeszcze więcej

Konrad Bagiński

11 kwietnia 2022, 11:33 · 2 minuty czytania
Znalazła się pierwsza firma transportowa, która deklaruje, że przekop Mierzei Wiślanej się jej przyda. O ile oczywiście port w Elblągu zostanie odpowiednio wyposażony, bo sam przekop niczego nie załatwia.


Przekop Mierzei Wiślanej jednak się komuś opłaci. Ale najpierw trzeba zapłacić jeszcze więcej

Konrad Bagiński
11 kwietnia 2022, 11:33 • 1 minuta czytania
Znalazła się pierwsza firma transportowa, która deklaruje, że przekop Mierzei Wiślanej się jej przyda. O ile oczywiście port w Elblągu zostanie odpowiednio wyposażony, bo sam przekop niczego nie załatwia.
Znalazła się firma, która może będzie korzystać z przekopu Mierzei Wiślanej Przemek Swiderski/REPORTER
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Obserwuj INNPoland w Wiadomościach Google

Jak donosi "Puls Biznesu", są już pierwsi chętni do handlowego wykorzystywania przekopu. To np. polska agencja transportowa Okmarit, która do tej pory działała w obrębie Trójmiasta i Pomorza Zachodniego. Wskazuje ona jednak, że sam przekop sprawy nie załatwia.


"PB" pisze, że agencja domaga się zmian w elbląskim porcie. Chodzi o jego doposażenie w sprzęt załadowczy i wyładowczy. Inaczej wożenie czegokolwiek z lub do Elbląga będzie pozbawione sensu.

To nie wszystko - przekop jest tylko jednym z elementów drogi żeglugowej do Elbląga. Ta inwestycja ma być gotowa do 17 września - tak przynajmniej z wielką pompą obwieścił wiceminister infrastruktury Marek Gróbarczyk.

Sceptycy przypominają, że sam przekop może posłużyć niewielkiej raczej grupie jachtów, które będą mogły wypływać z Zalewu Wiślanego wprost na morze. Wiadomo, że inwestycja nie ma sensu ekonomicznego i się nie zwróci. Ale żeby zachować pozory, oprócz samego przekopu Mierzei, trzeba jeszcze pogłębić tor wodny przez Zalew. Ten akwen ma średnią głębokość 2 metrów, statki potrzebują przynajmniej 5 metrów. Po Zalewie będzie więc cały czas kursowała pogłębiarka, wrzynająca się w jego muliste dno. Urząd Morski w Gdyni otworzył trzy dni temu kopertę z jedyną ofertą w kolejnej odsłonie przetargu na pogłębienie toru wodnego. Jest ona o 43 mln droższa niż to, co oferuje UM.

Kolejną sprawą jest tor wodny z Zalewu do Elbląga. Jego poszerzenie i pogłębienie będzie kosztowało prawie 600 mln zł, w cenę wliczony jest też most.

Prawdziwy problem pojawia się dalej – bo port w Elblągu nie jest przystosowany do przyjmowania jednostek o zanurzeniu 5 metrów. Jeśli nie zostanie przebudowany, to zdaniem lokalnych samorządowców będzie mógł przyjmować jednostki o zanurzeniu do 2 metrów i tonażu do 700 ton. Czyli dokładnie takie, jak obecnie – całe kopanie Mierzei i toru do Elbląga oraz pogłębianie Zalewu nie zda się na nic. W port w Elblągu trzeba będzie zainwestować ok. 70 mln zł, ale samorząd nie ma na to pieniędzy. Nie chce ich też dać rząd.

Po co ten przekop?

Obecnie jedyną drogą, którą można przepłynąć z Zalewu Wiślanego na pełne morze, jest kontrolowana przez Rosję Cieśnina Piławska. W ostatnich 30 latach Rosjanie kilkakrotnie zamknęli cieśninę dla polskich jednostek. "Ale była to tylko drobna polityczna pokazówka, bo znaczenie gospodarcze cieśniny dla obu krajów jest marginalne" - czytamy w "Gazecie Wyborczej". Według dziennika, Rosjanie "na budowie kanału zarobią krocie".

Według założeń, które dziś brzmią jak ponury żart, port w Elblągu, dla którego głównie budowany jest kanał, aż 90 proc. swojej wymiany handlowej ma opierać o relacje z obwodem kaliningradzkim. Rosjanie przywożą barkami węgiel, torf i inne surowce, a wywożą m.in. materiały budowlane. Po wybudowaniu kanału rosyjscy biznesmeni mieli przywozić do Elbląga jeszcze więcej towaru. Dziś port próbuje pospiesznie nawiązywać kontakty z portami w Europie Zachodniej.