Biedronka nagle podniosła ceny wielu produktów. "Inflacja nie odpuszcza"

Krzysztof Sobiepan
11 sierpnia 2022, 08:48 • 1 minuta czytania
Ekonomista Rafał Mundry porównał ceny identycznych produktów z Biedronki. Jeszcze w weekend były one niższe, a już dziś za to samo trzeba zapłacić więcej. Podrożały nawet podstawowe towary jak ser, olej, ocet, produkty z pomidorami czy drożdże.
Biedronka podnosi ceny w Glovo Fot. Karol Makurat/REPORTER
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Podwyżki cen w Biedronce

Ekonomista Rafał Mundry przeanalizował podwyżki w Biedronce i podzielił się nimi w mediach społecznościowych.

"Co weekend archiwizuje ceny w Biedronce z Glovo. Na ogół zmiany były pojedyncze. W tym tygodniu bardzo szeroko. Sery, twaróg, ryż, produkty z pomidorów, olej (znów). A nawet smalec, ocet i drożdże (po dłuższej stabilizacji)" - poinformował na Twitterze.

W aplikacji umożliwiającej zrobienia zakupy w dyskoncie bez wychodzenia z domu podrożało wiele podstawowych produktów. Ser cheddar jeszcze parę dni temu można było kupić za 8,63 zł. Teraz cena to 9,99 zł. Klasyczna gouda podrożała zaś z 4,19 zł do 4,47 zł.

Serek wiejski z 1,99 zł skoczył do 2,37 zł a twaróg – z 2,85 zł do 3,19 zł. Ceny ryżu białego podniesiono z 3,80 zł do 4,47 zł. Ryż Basmati z podobnej ceny 3,89 zł wzrósł do 4,75 zł.

Olej słonecznikowy podrożał z 9,48 zł do 9,99 zł. Herbata Remsey – z 8,99 zł do 9,99 zł. Ketchup Pudliszki 500 g jeszcze niedawno kosztował 4,79 zł, a teraz wzrósł do poziomu 5,69 zł.

"Inflacja nie odpuszcza. Nie wspominając już, że masło od 2 tygodni już jest po 8 zł. Mleko po 3,20zł. A majonez Winiary po 9 zł. To są ceny, które mocno zaskakują. Niektóre pieczywo po dłuższej przerwie też poszło do góry w tym tygodniu – referuje Mundry.

Załoga Biedronki przeciwko pracy w niedziele

Biedronka jest ostatnio pod lupą nie tylko klientów, ale też własnych pracowników i regulatorów.

O tym, że Biedronka planuje omijać zakaz handlu, media informowały już od miesiąca. Na początku portugalska sieć handlowa planowała wykorzystać ustawowy wyjątek i świadczyć usługi medyczne. Ostateczny plan zakładał otwarcie w niedziele niehandlowe jako wypożyczalnie książek.

Ze wstępnych informacji wynikało, że w niedzielę 7 sierpnia miało działać już 600 placówek Biedronki. Do pracowników rozesłano nawet specjalną instrukcję. Decyzję o otwarciu w niedziele niehandlowe pracodawca podjął bez konsultacji z pracownikami.

A ci, jak już informowaliśmy w INNPoland.pl, kategorycznie nie chcą pracować w ostatni dzień tygodnia. Anna Gonera, skarbik NSZZ "Solidarność" w Biedronce, oceniła, że "nastroje wśród pracowników są straszne" i zatrudnieni telefonują od rana do wieczora, prosząc o pomoc w zahamowaniu otwarcia placówek w niedzielę.

Dopięli swego. W piątek 5 sierpnia w godzinach popołudniowych Alferd Bujara, przewodniczący Krajowego Sekretariatu Handlu, Banków i Ubezpieczeń NSZZ "Solidarność", poinformował, że Biedronka nie otworzy swoich sklepów w niedzielę.

W sprawie już zdążył interweniować nawet rząd — minister rodziny i polityki społecznej Marlena Maląg zleciła Państwowej Inspekcji Pracy (PIP) wzmożone kontrole w sprawie przestrzegania zakazu handlu w święta i niedziele.

Tymczasem okazuje się, że to nie jedyny problem, przed którym stanęła Biedronka. Portal dlahandlu.pl podaje, że trzy związki zawodowe wysłały wnioski do zarządu Jeronimo Martins z żądaniem podwyżek pensji. W pismach, wysłanych 5 sierpnia, domagają się rozmów na ten temat. Jakie są postulaty? Związkowcy domagają się wzrostu wynagrodzenia zasadniczego o 500 zł netto dla każdego pracownika. Deklarują, że w przypadku braku podwyżek rozważą odejście do konkurencji.

Czytaj także: https://innpoland.pl/182701,biedronka-otwarta-w-niedziele-posel-pis-zlozyl-donos-do-uokik