PiS znów zaora rynek pracy. Zostały nam dwa lata
- Rząd sprawdza możliwość wprowadzenia w Polsce jednolitego kontraktu o pracę
- Ma to być ukłon w stronę zwiększenia elastyczności zatrudnienia
- Rząd Mateusza Morwieckiego od dawna chce ujednolicić sposób zatrudniania
Demokratyzacja kontraktów o pracę
Rząd Mateusza Morawieckiego sprawdza, czy w Polsce możliwe jest wprowadzenie jednolitego kontraktu o pracę. Jeśli doszłoby do tego, oznaczałoby to, że dotychczasowe umowy o pracę na czas określony i nieokreślony, umowy zlecenie czy nawet umowy agencyjne zostałyby zastąpione jedną umową. Jaką? Tego jeszcze nie wiadomo.
Póki co rząd sprawdza, czy w ogóle istnieje taka możliwość. Taka zapowiedź została uwzględniona w Krajowym Programie Reform na lata 2022/2023, który został przekazany do konsultacji społecznych. Rząd zadeklarował się, że jeszcze pod koniec tego roku opublikuje raport poświęcony jednolitej umowie o pracę.
"Zgodnie z miernikiem A53G zawartym w Krajowym Planie Odbudowy i Zwiększania Odporności (KPO) należy m.in. przeprowadzić badanie w celu zbadania możliwości zawarcia pojedynczej umowy o pracę, zapewnienia podstaw analitycznych i prawnych oraz wykorzystania analizy porównawczej; termin realizacji tego miernika to IV kwartał 2022 r. Takie badanie jest obecnie przeprowadzane" - podało Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej, w odpowiedzi przesłanej Business Insiderowi.
Jeśli projekt dojdzie do skutku, wówczas jednolity kontrakt o pracę zostanie wprowadzony maksymalnie do końca 2024 roku. A to oznacza, że za dwa lata rynek pracy przejdzie rewolucję. Z jednolitego kontraktu o pracę miałaby zostać wyłączona jedynie umowa o dzieło.
Po co nam jednolity kontrakt o pracę?
W założeniu jednolity kontrakt o pracę ma przede wszystkim poprawić bezpieczeństwo rynku pracy. Jest to również ukłon w stronę zwiększenia elastyczności zatrudnienia.
W praktyce takie ograniczenie doprowadziłoby do likwidacji tak zwanych śmieciówek. Dla pracodawców oznacza to z kolei wzrost kosztów zatrudniania na kontraktach cywilnoprawnych. Niewykluczone, że miałoby to dotyczyć również osób zatrudnionych na jednoosobowej działalności gospodarczej.
Pomysł wcale nie jest nowy
Projekt ujednolicenia kontraktów o pracę został uwzględniony jako część kamieni milowych, jakie Polska musi spełnić, aby otrzymać pieniądze z Krajowego Planu Odbudowy. Pomysł nie jest jednak nowy. Polski rząd już ponad rok temu w ramach prezentacji programu Polski Ład ogłosił, że chce ujednolicić sposób zatrudniania.
Chwilę później informację tę potwierdziła ministra Marlena Maląg, która przyznała, że pomysł ten ma już kształt ustawy, która będzie zaprezentowana jeszcze w 2021 roku. Maląg w rozmowie z serwisem money.pl wyjaśniła wtedy, że "ideą tej koncepcji jest przede wszystkim uporządkowanie polskiego rynku pracy, a także przygotowanie młodych ludzi do przyszłych emerytur".
– Ja już publicznie niejednokrotnie mówiłem o tym, że w Polsce coś na kształt jednolitego kontraktu na pracę byłoby bardzo pożądane. Podkreślmy jednak od razu – taki jednolity kontrakt nie mógłby być odwzorowaniem dzisiejszej umowy o pracę, musiałby być zmodyfikowany. Natomiast potrzeba takich zmian jest i to widać szczególnie teraz w trakcie pandemii – mówił nam w maju ub.r. Andrzej Kubisiak, zastępca dyrektora Polskiego Instytutu Ekonomicznego, były kierownik zespołu komunikacji i ekspert rynku pracy w instytucie.