Gigantyczne pieniądze z budżetu dla kleru. O. Gużyński: Fundusz Kościelny trzeba zlikwidować
- Do Funduszu Kościelnego w 2023 roku wpłynie rekordowa kwota blisko 216 mln zł
- W większości pieniądze te zostaną przeznaczone na składki emerytalne i zdrowotne księży
- 11 mln zł trafi na renowację budynków oraz działalność charytatywno-opiekuńczą
- O. Paweł Gużyński w rozmowie z INNPoland.pl stwierdził, że fundusz ten należy zlikwidować
Kościół w Polsce opodatkowany nie jest, ale publiczne pieniądze do niego trafiają, a to za sprawą istniejącego od ponad 70 lat Funduszu Kościelnego (FK). Formalnie został on powołany na mocy art. 8 ustawy z dnia 20 marca 1950 r. Miała to być forma rekompensaty za przejęte nieruchomości.
Jednak już nie o ziemie chodzi, ta sprawa została rozliczona. Obecnie pieniądze z FK przeznaczane są na składki zdrowotne i emerytalne duchownych. Są też zależne od minimalnego wynagrodzenia. Gdy rośnie najniższa krajowa, rosną też wpłaty na FK, a przynajmniej tak to tłumaczą rządzący.
W 2023 roku na konto Funduszu Kościelnego wpłynie 215 mln 982 tys. zł. To decyzja rządu. Większość trafi na składki, ale PiS w 2016 roku odblokował też wypłaty na renowacje budynów oraz cele charytatywno-opiekuńcze. Na to w przyszłym roku pójdzie 11 mln zł z powyższej kwoty.
O komentarz w tej sprawie poprosiliśmy ojca Pawła Gużyńskiego, dominikanina i współtwórcę Kongresu Katoliczek i Katolików. Pytając, jak funkcjonuje ten fundusz, czy powinien nadal istnieć, a także, czy nie jest swego rodzaju premią za polityczne wsparcie dla konkretnej opcji przez kler.
Zblatowanie ołtarza z tronem
– Kwestia pieniędzy zawsze wzbudza kontrowersje. Jednocześnie patrzymy na szerszy kontekst tego, co wielu aż do znudzenia i obrzydzenia nazywa zblatowaniem ołtarza i tronu – powiedział w rozmowie z INNPoland.pl ojciec Gużyński.
– Upublicznianie tego typu informacji, niezależnie od tego, jak jest ona tłumaczona i przedstawiana, to wbicie kolejnego noża, może już ostatniego, w plecy Kościoła – dodał dominikanin.
Jego zdaniem, księża czy biskupi, którzy tego nie rozumieją, żyją "w jakiejś nieprawdopodobnej bańce. Zupełnym odrealnieniu". – Jest takie powiedzenie, którego używa tu i ówdzie nawet Jarosław Kaczyński, a brzmi ono: "dziurki nie zrobi, a krew wypije". Takie jest postępowanie rządu w tym momencie i w ogóle polityków wobec Kościoła – podkreślił zakonnik.
Oni nie troszczą się o Kościół, w sensie wspólnoty religijnej, oni troszczą się o interes partyjny, bo wiedzą właśnie, że dając określone pieniądze zyskują jakiś rodzaj poparcia dla swojej partii, dla swojej polityki. Więc dziurki nie robią, a krew piją. Upublicznianie informacji o tych pieniądzach to przecinanie aorty Kościołowi, spuszczanie z niego ostatniej krwi.
Jak podkreślił o. Gużyński, jasne jest, że w sposób absolutnie bezprawny i haniebny Kościół został przez władzę komunistyczną ograbiony z różnego rodzaju własności. – Jeśli poważnie podchodzimy do własności, to ona należy się też Kościołowi, tak jak każdemu innemu, kto ją posiada – dodał.
Zaznaczył, że pewien rodzaj rekompensaty Kościołowi się jak najbardziej należał, ale minęło już odpowiednio dużo czasu i sprawy te zostały zamknięte.
Rozdział Kościoła od państwa
Zapytaliśmy też ojca Gużyńskiego, dlaczego żadna z partii nie zdecydowała się przez tyle lat na likwidację Funduszu Kościelnego, choć zapowiadał to m.in. Donald Tusk, a także grzmiał z sejmowej mównicy, że Platforma przed księżmi klękała nie będzie.
– A no dlatego, że więcej interesu politycznego było w tym, żeby utrzymywać ten fundusz, niż go likwidować. To jest taka hipokryzja polityków i ich partii. Z jednej strony budują swoją kampanię wyborczą na antyklerykalnych hasłach, a znakomitą pożywką są oczywiście pieniądze, a później nic nie robią dla rozdzielenia Kościoła od państwa – odparł dominikanin.
Politycy cały czas są zainteresowani używaniem religii do prowadzenia polityki. Jeśli chcemy realnego rozdziału Kościoła od państwa to taka argumentacja musi zniknąć. Pokazuje to zarówno przykład Czarzastego, Tuska jak i Kaczyńskiego. Nie zapominajmy, że za rozdzielenie Kościoła od państwa odpowiedzialne jest państwo, a nie Kościół.
Jak dodał o. Gużyński, można przedstawiać sprawę w stylu "klechy biorą pieniądze", ale przecież to nie oni po tę kasę wyciągają ręce.
– Powiedzmy to uczciwie, odpowiedzialni za to są politycy, w których interesie jest dawanie pieniędzy tym "klechom". Korumpują w tej w ten sposób duchowieństwo i Kościół – zaznaczył.
– Jeżeli dostrzegamy, że istnienie tego funduszu jest szkodą dla Kościoła i szkodą dla państwa, to należy go zlikwidować. Nie jest to dobre rozwiązanie, było kiedyś, spełniło swoje funkcje, które teraz już się wyczerpały. Trzeba to naprawić, usiąść, porozmawiać i to zmienić – powiedział nam ojciec Gużyński.
Zawstydzenie zakonnika
– Całkiem niedawno uczestniczyłem w meet-upie młodzieżówki Koalicji Obywatelskiej. Pojawiłem się tam, bo poruszony został temat tych nie za bardzo kontrolowanych przepływów pieniędzy z kasy państwa do kasy Kościoła – powiedział w rozmowie z INNPoland.pl ojciec Paweł Gużyński.
Zakonnik opowiedział, że odczuwał ogromne zawstydzenie, gdy prosił o zwrot kosztów podróży z Holandii, gdzie obecnie prowadzi swoją posługę, do Polski oraz kosztów uczestnictwa w tym wydarzeniu.
– W kontekście tych wielkich przepływów jest mi aż wstyd prosić o tak zwykłą rzecz i tłumaczyć, że ja naprawdę nie mam pieniędzy, by pokonać te setki kilometrów pociągiem, zjeść coś na miejscu i wrócić do Rotterdamu - podkreślił dominikanin.
Dodał, że jego, jako zwykłego duchownego, te przepływy pomiędzy kasą państwową a kościelną stawiają w bardzo trudnej sytuacji pod każdym możliwym względem.
Co z tymi pieniędzmi?
Jak tłumaczy ojciec Gużyński, pieniądze przeznaczane przez rząd na Fundusz Kościelny wpłacane są bezpośrednio na składki emerytalne i zdrowotne, po to, by duchowni mogli korzystać na przykład z opieki medycznej na NFZ.
– Już abstrahując, że jako zakonnik składałem śluby ubóstwa i w ogóle żadnych pieniędzy nie widzę, to działa w ten sposób, że te pieniądze nie są wypłacane bezpośrednio do księży, tylko idą do systemu ubezpieczeń zdrowotnych i emerytalnych, żeby nie dochodziło do podwójnych przepływów – podkreślił zakonnik.
– Musiałby powstać naprawdę bardzo duży przekręt, żeby jakiś ksiądz czy duchowny te pieniądze wykorzystał na inny cel. Uczciwie musimy też powiedzieć, że są to naprawdę minimalne składki. Najniższe z możliwych. To nie są żadne wielkie pieniądze, rozkładając tę kwotę na cały system – dodał.
Kościół a pieniądze z budżetu
Punkt 43. budżetu państwa dotyczy publicznych pieniędzy przeznaczanych na wyznania religijne oraz mniejszości narodowe i etniczne. W 2023 roku łącznie rząd przeznaczy na ten cel blisko 243 mln zł, z czego niemal 216 mln zł na Fundusz Kościelny.
Dokładna kwota, jaka trafi do duchownych w przyszłym roku to 215 mln 982 tys. zł. Większość pójdzie na składki emerytalne i zdrowotne.
Z racji, że możliwości wydatkowania tych środków PiS rozszerzył w 2016 roku również o konserwację i remonty obiektów sakralnych i kościelnych o wartości zabytkowej, a także wspomaganie kościelnej działalności charytatywno-opiekuńczej, z powyższej kwoty 11 mln zł zostanie wygospodarowane na te dwa cele.
Funduszem zawiaduje Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji. Maksymalna kwota udzielonej dotacji z Funduszu Kościelnego w roku 2023 będzie wynosić 200 tys. zł. Dotacja może być wyższa – jak podaje resort – "w uzasadnionych przypadkach, uwzględniających ważny interes społeczny".
Dwie emerytury księdza
Osoby duchowne w Polsce otrzymują emeryturę z dwóch źródeł. Pierwsze, jak w przypadku każdego zatrudnionego na umowę o pracę, to ZUS. Księża w trakcie "aktywności zawodowej" z reguły uczą w szkołach, to stąd pochodzą składki do ZUS i ich emerytury. Wiek emerytalny dla mężczyzn to 65 lat.
Drugie źródło to właśnie Fundusz Kościelny. Tu już wpłaty pochodzą wyłącznie z publicznych pieniędzy i są niezależne od tego, czy duchowny pracował kiedykolwiek na umowie o pracę. Tu jednak wiek emerytalny to 75 lat.