Stać się na wyjazd na ferie? Jeśli tak, nie licz na to, że w hotelu się ogrzejesz
- Co piąty hotelarz rezygnuje z działalności w sezonie zimowym
- Tylko co trzeci przyjmuje rezerwacje na okres okołoświąteczny
- Wiele hoteli rozważa wyłączenie części obiektów, by oszczędzić na ogrzewaniu i oświetleniu
- Branża hotelarska szykuje się na trudną zimę
Ciepły wrzesień tchnął nieco optymizmu w branżę hotelarską. Ruch w turystyce był spory. Ale teraz branża zaczyna bać się zimy. Bo koszty prowadzenia biznesu rosną z dnia na dzień, a jednocześnie nie ma pewności, czy ludzi tej zimy będzie stać na wyjazdy.
Jak pisze "Rzeczpospolita", powołując się na raport platformy Noclegi.pl, co piąty przedsiębiorca z branży hotelarskiej zamierza zimą zamknąć swój biznes na cztery spusty. Reszta przygotowuje się na oszczędności i podnosi ceny.
Jak wynika z raportu Noclegi.pl, aż 30 proc. hotelarzy wstrzymuje się z udostępnieniem oferty na Boże Narodzenie i Nowy Rok. A to właśnie w końcówce września rozpoczynał się sezon rezerwacji na ten czas. Teraz hotelarze nie wiedzą nawet, czy będą otwarci.
Jednocześnie rosną ceny jesiennego i zimowego wypoczynku w tych obiektach, które pozostają otwarte. Średnia cena rezerwacji na dobę za osobę zwiększyła się z 91 do 109 zł. W Zakopanem już teraz noc dla jednej osoby kosztuje średnio 119 zł. W Gdańsku to 109 zł. Nieco taniej można spędzić czas świąteczny w Krakowie. Najdrożej jest w Sopocie: w tej chwili średnia cena wynosi tam aż 531 zł za osobę za noc. To efekt mniejszej dostępności noclegów – pisze "Rz".
Duże hotele rosnące koszty mogą skompensować sobie podwyżkami cen i szukać oszczędności, np. rezygnując z iluminacji czy obniżając temperaturę wody w basenach. Jednak mniejsze obiekty są w trudnej sytuacji. Część z nich zimą może pozostać zamknięta. Z kolei turyści skracają pobyty. Obecnie rezerwacje są składane na średnio cztery dni.
Turyści muszą sięgnąć głębiej do kieszeni
Ośrodki narciarskie zostały zmuszone do podwyżek ze względu na rosnące kosztu utrzymania biznesu. Adam Marduła z Tatry Super Ski podkreślił w rozmowie z PAP, że na wyższe ceny wpływ miały m.in. ceny prądu, paliw oraz rosnące koszty pracowników.
– Wzrastają też koszty dzierżaw gruntów pod trasy narciarskie, także koszty utrzymania tego biznesu ciągle rosną. Nadchodzący sezon, chociaż zapowiada się ciężko, trzeba będzie przetrwać, nawet kosztem minimalizacji marży. Chcemy dać miłośnikom białego szaleństwa możliwość uprawiania zimowego sportu i przebywania na świeżym powietrzu w górskim otoczeniu – powiedział PAP Marduła.
Przedstawiciel Tatry Super Ski dodał, że podwyżki cen karnetów nie są współmierne do podwyżek kosztów, ale są konieczne do tego, aby ośrodki narciarskie nie generowały strat. Jak pisaliśmy wcześniej w INNPoland.pl, w dużych ośrodkach narciarskich naśnieżanie w sezonie potrafi kosztować miesięcznie od 1,2 mln do 1,7 mln zł. A to przy założeniu, że kilowat energii kosztuje 50 groszy. Jeśli cena kilowata podskoczy do 2 zł, koszty również pójdą w górę.