W taki sposób gryzie komar. To zaawansowana, naturalna technologia wydobywcza
Naprzykrzają się na zewnątrz i w domach. Nie dają spać bzyczeniem. Zostawiają po sobie swędzącą opuchliznę, a walka z nimi często plami ściany. Komary. Przedstawiać ich nie trzeba, ale nie ciekawiło was, jak dokładnie wybierają swoje ofiary? Warto poznać swojego wroga.
Dlaczego atakuje nas komar?
Zapewne wielu z was słyszało już, że kłują samice komara, podczas gdy samce preferują nektar. Krwi potrzebują by wzbogacać pokarm dla swoich larw, polują już po zapłodnieniu.
Potomstwo uwielbiają składać w miejscach ze stojącą wodą, jak beczki, które są pozbawione naturalnych dla nich drapieżników - czyli np. ryb i ważek. Samice odróżnić można po prostszych antenkach i wyglądzie kłujki. Mogę spokojnie założyć, że kiedy brzęczą nam nad uchem to podobnie jak ja, nie macie czasu się przyglądać, dlatego prościej identyfikować je po rozmiarze - samice są zwykle większe od partnerów.
Komarzyca wykrywa ofiary na podstawie wydychanego przez nas dwutlenku węgla i potu. Im bardziej ktoś się poci, tym bardziej łakomym kąskiem się staje.
Jak kłuje komar?
Na początku insekt aplikuje nam znieczulenie swoją śliną. Potem następuje zaskakująco skomplikowany proces. W kłujce komarzyce posiadają nie jedną, a sześć igieł. Pierwsze dwie, ząbkowane, tną naszą skórę. Kolejne dwie usuwają przeszkody i tworzą drogę do naczyń krwionośnych.
Środkowe narzędzie dostarczy substancję, która zapobiega krzepnięciu krwi i wreszcie ostatnie ostrze pobiera krew, namierzając się na odsłonięte naczynka. Cały proces trwa około półtorej minuty.
Robal pobierze 2-5 miligramów krwi, prawie dwukrotność swojej wagi.
Ostatnia igła bywa zagrożeniem dla zdrowia, bo za jej pośrednictwem bywają wprowadzane wirusy do organizmu. Szczęśliwie, w Polsce nie występują choroby zakaźne przenoszone przez komary.
Kiedy czujemy ból, to znak, że paskuda skończyła. Opuchlizny i swędzenie to alergiczna reakcja na ślinę, którą nas komarzyca znieczula. By zwalczyć ryzyko infekcji, nasz organizm wprowadza duże ilości komórek odpornościowych, co wywołuje opuchliznę.
Jakie komary żyją w Polsce?
Najpowszechniejsze gatunki występujące u nas to komary pospolite i tzw. widliszki (tropikalne, ich gatunki przenoszą malarię), oba małe i zjadliwe. Zapewne wielu z nas przychodzą do głowy jeszcze te duże, latające szalenie po domach, ale one tylko przypominają komary z wyglądu.
"Duże komary" to tak naprawdę koziułki, zwane komarnicami. To rodzaj muchówek, dla człowieka zupełnie niegroźnych. Żywią się nektarem i wywołują szkody w ogrodzie. Larwy składają w ziemi i te mogą podgryzać korzenie żywych roślin.
Czy komary można jeść?
Są niezliczone, mnożą się potwornie, czy można je wykorzystać w pożyteczny sposób? Cóż, tak. Da się z nich zrobić kotlet.
Zapewne słyszeliście zielonym świetle od Komisji Europejskiej na jedzenie owadów, nazywanych już "jedzeniem przyszłości". Chętni mogą już spróbować takich produktów, chociaż zapewne wśród nich nie będzie moskitów. O sprawie pisała Natalia Bartnik.
O jadalnych robakach było u nas głośno jeszcze zanim weszły na polski rynek. Ich "kulinarna kariera" nabiera rozpędu. Sieć Carrefour postanowiła wprowadzić tego typu jedzenie do pięciu warszawskich lokali. Są w nich produkty dwóch marek: Robaki z Paki oraz FoodBugs.
Firma Foodbugs.pl dostarczyła do Carrefoura batony proteinowe o smaku jabłkowo-cynamonowym, kakaowo-pomarańczowym oraz solonego orzecha. Jest też mąka proteinowa. Możesz też wybrać coś od Robaków z Paki. Czekają na ciebie chipsy z czosnkiem i wasabi albo seria "Chrupiące robaczki". A w niej owady z: solą cynamonową, czosnkiem albo curry.