Chcesz konto na Twitterze? Pokaż Elonowi swój dowód osobisty
Ostatnio nie ma tygodnia, by Elon Musk nie wzbudzał kontrowersji nowymi pomysłami na swoją platformę mediów społecznościowych. Tym razem być może będziemy musieli pokazać dowód osobisty i aktualne zdjęcie.
Po co Elonowi twój dowód osobisty
Nowa funkcja będzie obowiązkowa dla posiadaczy abonamentu Blue. Aby pokazać, że nasze konto nie jest podpuchą albo botem, będziemy musieli poświęcić pięć minut na zrobienie sobie świeżego selfie oraz pokazanie zdjęcia lub skanu dowodu osobistego. Do tego pojawi się konieczność wyrażenia zgody na przetwarzanie danych osobowych i biometrycznych firmom X i Au10tix, niezależnego dostawcy technologii do weryfikacji tożsamości. Dane będą przechowywane przez 30 dni.
Jeśli przy zestawieniu słów social media i dowód osobisty zapala się wam lampka alarmowa, to znaczy, że zdajecie sobie sprawę ze związanego z tym ryzyka. Niezależnie od zapewnień Elona, przed przechrzczeniem na X, Twitter borykał się z poważnymi problemami technicznymi, czego skutkiem było ograniczenie wyświetleń postów w apce. Bądźmy szczerzy: działania Elona Muska nie wzbudzają zaufania do jakości zabezpieczeń prywatnych danych.
Warto zauważyć, że Elon Musk od początku zakupu Twittera marzył o przerobieniu go na aplikację od wszystkiego. Takie funkcjonują z ogromnym sukcesem na wschodzie, jak np. WeChat, gdzie pozwalają też na obsługę bankowości, e-commerce czy załatwianie spraw urzędowych. Weryfikacja danych osobowych jest w nich wymagana do skorzystania z takiego zakresu usług. Jeżeli więc miliarder się uprze i zacznie poszerzać swoją apkę o nowe funkcje, tego typu autoryzacja konta może stać się normą.
Weryfikacja konta na X
Nie należy się denerwować i kasować swoich kont, bo, przypomnę, ten obowiązek może pojawić się tylko dla posiadaczy usługi Premium. Płatna subskrypcja miała być skutecznym narzędziem do walki z fałszywymi kontami, a okazała się pogarszać sprawę.
Zamieszanie, jakie wzbudził niebieski znaczek, kosztowało niektóre firmy miliony dolarów. Narzędzie, które miało zapewniać o autentyczności profilu, zostało wykorzystane jako zabawka trolli i oszustów. Nawet teraz, kiedy pojawił się wymóg specyficznego oznaczania kont np. "(parodia)" jest używane do siania chaosu. Dodam, że od niedawna w wybranych strefach X użytkownicy Premium mogą… wyłączyć informacje, że takimi są.
To rozwiązanie sprawia, że człowiek wątpi w ogóle w sens tej funkcji. Z założenia ma chronić subskrybentów przed hejtem. Elon Musk poinformował, że jego platforma mierzy się z falami niesprawiedliwych zachowań wobec płacących użytkowników, którzy m.in. są masowo blokowani. W odpowiedzi rozważa zupełne usunięcie funkcji blokady profilu na X, co, jak łatwo sobie wyobrazić, uprzykrzy korzystanie z serwisu.
Czym jest aplikacja od wszystkiego?
Za tym hasłem kryje się idea aplikacji, w której znajdzie się szereg usług, które obsłużymy z jednego miejsca. Jest to rozwiązanie, które odnosi duże sukcesy w np. w Chinach. Kraju, gdzie obywatele nie mają wiele do powiedzenia w sprawie udostępniania swoich danych osobowych, a co za tym idzie również mniej problemów z zaufaniem do ich wykorzystywania. A to tylko jedna z różnic, która sprawia, że plan Muska ma bardzo pod górę.
28 lipca br. Elon chwalił się liczbą miesięcznych użytkowników wynoszącą ponad 541 tys., dodał, że to po usunięciu botów, na które poluje z zacięciem godnym jastrzębia.
Wedle strony statista.com miesięcznie w marcu br. WeChat mógł pochwalić się 1,3 milionami aktywnych użytkowników. Inna aplikacja ze wschodu, Grab, ma miesięcznie 32 miliony użytkowników.
Jedna apka wyrosła z social media, druga z usług przewozowych a'la Uber (którego zresztą na rynku południowo-wschodniej Azji Grab wykupił). Co je łączy, poza rekordową popularnością? Są tzw. super-aplikacjami, które ewoluowały ponad swoje pierwotne funkcje. Takie platformy stanowią nieodłączną część życia wielu ludzi w Azji. I to je właśnie na myśli Elon Musk, kiedy mówi o tym, w co ma się przeobrazić X.