Inflacja ciągle nas gniecie. Wiemy, jaki poziom osiągnęła w miesiącu wyborów
6,5 proc. rok do roku – tyle wyniosła inflacja w październiku według wstępnego szacunku GUS. W tym miesiącu najbardziej drożały żywność i napoje bezalkoholowe, ich ceny poszły w górę o 7,9 proc. O 8,3 proc. zdrożały nośniki energii. A paliwo staniało aż o 14,4 proc., i to ono odpowiada za stosunkowo niski odczyt wrześniowej inflacji.
Oczywiście pamiętamy, że do wyborów ceny paliwa były utrzymywane na mocno zaniżonym poziomie. Działo się to wbrew logice i rachunkowi ekonomicznemu. A pomimo zapewnień prezesa Obajtka, że paliwa nie zdrożeją po wyborach, paliwa zaczęły drożeć od razu po wyborach.
Ekonomiści nie byli pewni, ile wyniesie październikowa inflacja. Największym pesymistą był prawdopodobnie wiceminister finansów Artur Soboń, który przewidywał, że sięgnie ona ok. 7 proc.
Nieco większym optymistą był ekonomista PKO BP Kamil Pastor, który przewidywał, że inflacja w październiku obniży się do 6,7 proc. Skąd ten wniosek? Co prawda ceny żywności nie spadły, ale przez połowę października mieliśmy wyjątkowo tanie paliwa.
Z kolei Piotr Bartkiewicz z Banku Pekao przewidywał, że inflacja w październiku spadnie do 6,4 proc. "Głównym powodem spadku inflacji jest to, co działo się w mijającym miesiącu z cenami energii i żywności" – mówił Polskiej Agencji Prasowej. Wyjaśnił, że to właśnie rok temu mieliśmy wysokie wzrosty cen żywności i energii. Na obniżenie inflacji w ujęciu rocznym będą miały więc wpływ czynniki techniczne, statystyczne.
Quo vadis, inflacjo?
W strefie euro roczna inflacja wynosi obecnie 4,3 proc. A w Polsce inflacja wciąż jest prawie trzykrotnie wyższa od celu (czyli 2,5 proc.). Trzeba pamiętać, że rząd PiS przeznaczył w tym roku dziesiątki miliardów złotych na "mrożenie" cen – pisze w komunikacie Forum Obywatelskiego Rozwoju.
Gdyby nie te niezwykle kosztowne manipulacje, podjęte po to, by przypudrować inflację w roku wyborczym, ceny wciąż rosłyby w tempie dwucyfrowym. Marcin Zieliński i Zofia Kościk w komunikacie FOR szacują, że we wrześniu poziom cen podniósłby się aż o 17,9 proc. r/r.
Eksperci wyliczyli, że za sprawą zerowego VAT-u na żywność inflacja jest w tym roku niższa o ok. 1 punkt procentowy. "Zamrożenie" cen prądu i gazu to inflacja niższa o ok. 7,9 p.p. Przedwyborcze manipulacje cenami paliw przez Orlen ("nożyce" Obajtka) obniżyły inflację o ok. 0,7 p.p., a nowa lista leków refundowanych i obniżki cen biletów okresowych przez państwowe koleje – o ok. 0,1 p.p.
Jeśli dodamy te wartości do opublikowanego przez GUS szybkiego szacunku inflacji za wrzesień (8,2 proc. r/r), okaże się, że bez ręcznego sterowania wskaźnikiem inflacji przez rząd poziom cen wzrósłby o 17,9 proc. r/r.
"W istocie w tych niezwykle kosztownych programach chodzi tylko o pudrowanie inflacji przed zbliżającymi się wyborami, po których ceny znowu zaczną rosnąć. W przyszłym roku Polska ma być według prognoz Komisji Europejskiej inflacyjnym liderem Unii Europejskiej" – dodają eksperci.
Co dalej z polską inflacją?
To, że czwarty miesiąc z rzędu spada dynamika wzrostu cen, nie oznacza, że w sklepach jest taniej. Produkty drożeją, tylko wolniej. Ale to może nie potrwać długo. Niekorzystne zmiany pogodowe, rosnące ceny energii i surowców mogą spowodować, że już w październiku będziemy świadkami wzrostu podwyżek, przynajmniej w niektórych kategoriach towarów.
To nie są jedyne powody powrotu szybkiego wzrostu cen. Swoje dołoży podniesienie płacy minimalnej i powrót do standardowych stawek VAT na żywność. Dotyczyć to będzie np. warzyw i owoców. Oraz oczywiście paliwa.
Trudno też będzie o obniżanie cen pieczywa lub chemii gospodarczej. Można za to spodziewać się co najmniej utrzymania, a może nawet spadku cen art. tłuszczowych, nabiału czy mięsa.