10 jaj za 3 złote? Jak i dlaczego robią to Biedronka i Lidl

Konrad Bagiński
29 lutego 2024, 10:30 • 1 minuta czytania
Pamiętacie kiedy ostatnio można było dostać 10 jaj za niecałe 3 złote? W okolicach roku 2003, czyli ponad 20 lat temu. To jakim cudem dyskonty, takie jak Biedronka sprzedają dziś jaja w tej cenie? Ludzie zastanawiają się co to za jaja, skąd przyjechały, czym były karmione kury. Uruchamiają się nawet teorie spiskowe. Wytłumaczenie jest dość proste.
Zastanawiacie się jakim cudem Biedronka sprzedaje jaja po 3 zł za 10 sztuk? Eryk Stawinski/REPORTER
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Wszystko wskazuje na to, że wojna cenowa Biedronki z Lidlem wskoczyła na bardzo wysoki poziom. Bo nieprawdopodobne promocje są niczym innym, jak próbą przyciągnięcia do siebie klientów. Próbą wręcz siłową.


W ostatnich dniach w mediach społecznościowych zaroiło się od informacji o nagłych obniżkach cen różnych produktów. Przodują w tym Biedronka i Lidl. Szczególne poruszenie wzbudziły jaja po niecałe 3 złote za 10 sztuk. Podobno w niektórych sklepach obniżka była jeszcze głębsza i cena zjechała na 2,49 zł.

Ekonomista Rafał Mundry zastanawia się na platformie X, czy nagła obniżka cen jajek w Biedronce nie wynika z rywalizacji, jaką dyskont toczy z Lidlem. Obie sieci walczą o prymat w koszyku zakupowym "Faktu", a jajka są jedną z jego części składowych.

W efekcie obniżone zostały nie tylko ceny jajek (o 65 proc.), ale także m.in. fileta z kurczaka (o 60 proc.), ryżu (o 70 proc.) czy parówek (o 65 proc.), wynika z obliczeń ekonomisty. "To nie są ani normalne, ani rynkowe ceny" - komentuje ekspert.

Wielu klientów zaczęło już snuć teorie spiskowe. A że to jaja z Ukrainy, a że nie wiadomo, czym były karmione kury (w domyśle: tym kiepskiej jakości zbożem z kierunku wschodniego). W rzeczywistości jaja pochodzą od tych samych co zwykle producentów. To ten sam produkt, ale tańszy.

Sieć handlowa wprost dopłaca nam do tego, byśmy właśnie w niej robili zakupy. Stratę na jajach odbije sobie na innych produktach.

Skąd te ceny?

Mamy zapaść w handlu, kupujemy mniej niż rok czy dwa lata temu. Sieci handlowe to widzą w swoich bilansach finansowych. Ich właściciele każą coraz agresywniej walczyć o klienta. Z potrzeby zwiększenia sprzedaży biorą się takie potworki, jak opisywane przez nas kilka razy promocje, czy kompletnie niezrozumiałe cenówki.

Przypomnijmy: według danych Głównego Urzędu Statystycznego sprzedaż detaliczna w Polsce w grudniu 2023 r. spadła w porównaniu do tego samego miesiąca rok wcześniej. Ekonomiści przewidywali, że sprzedaż wzrośnie o 1,5 proc., ta jednak spadła o 2,3 proc. Rok do roku kupiliśmy mniej:

W przypadku żywności spadki mogą się wydawać nieduże, ale w rzeczywistości przekładają się na miliardy złotych. Kupujemy mało, sieci mniej zarabiają. A Polacy bardziej oszczędzają. Efekt jest taki, że sprzedaż w sklepach spada. I to zarówno w odzieżowych, elektronicznych, jak i spożywczych.

Sklepy stają więc na głowie, by przyciągnąć klientów do siebie i jednocześnie odciągnąć ich od konkurencji. Tort do podziału przecież nie rośnie.

Po drugie: Biedronka uważa Lidla za swojego największego rywala. To na pierwszy rzut oka może dziwić. W końcu Lidl ma w Polsce między 850 a 900 sklepów. Biedronka zbliża się do liczby 3500 placówek.

Co ciekawe, obie sieci wcale nie są najtańsze na rynku. Za podobny koszyk zakupów mniej zapłacimy choćby w największych supermarketach. Ale obie sieci biją się od dawna na promocje i na ich reklamowanie wydają ogromne pieniądze.

Lidlowi zależy na tym, by być tańszym od Biedronki, Biedronce na tym, by być tańszą od Lidla. Sieci konkurują wśród podobnej grupy klientów i walka jest ostra. Reklamy obu sieci przyjęły bardzo agresywne formy. Dzieje się tak od kilku miesięcy.

Dla klientów to dobrze, bo ceny spadają do poziomów wprost niewiarygodnych. Problem będą za to mieli właściciele małych sklepów, których ta wojna cenowa może dotknąć najbardziej. Rykoszetem mogą też dostać producenci żywności, od których sieci będą żądały upustów.

Biedronka już od połowy 2023 roku zaczęła informować w swoich reklamach, że z przeprowadzonych przez nią badań wynika, że jest tańsza od Lidla. Lidl robił dokładnie to samo, a w reklamach pojawiały się stwierdzenia, że "kiedy ceny liczone są prawidłowo, to wygrywa" jedna albo druga sieć.

Najśmieszniejsze w tej wojnie jest to, że obie sieci wykorzystują do walki badania firmy ASM Sales Force Agency. A z tych badań cen jednoznacznie wynika, że najtańszy jest... Auchan.