Komisja Europejska wycofuje się z Zielonego Ładu. Rolnicy wygrali bitwę
AKTUALIZACJA: Słów Wojciechowskiego nie potwierdził rzecznik Komisji Europejskiej. Dodał, że komisarz wypowiadał się "we własnym imieniu".
Jak pisze RMF FM, KE ma się zobowiązać, że nie będzie w tym roku kar dla rolników, którzy nie spełnią norm środowiskowych czy klimatycznych. To oznacza, że dopłaty bezpośrednie dla nich nie będą zmniejszane.
Co potem? W latach 2025-2027, czyli do końca okresu budżetowego zostaną wprowadzone zmiany łagodzące dotychczasowe wymagania Zielonego Ładu.
– Będzie to pakiet rozwiązań, który powinien zdjąć z rolników wszystkie obawy nie tyle z Zielonym Ładem, ale z jego elementami, które są we Wspólnej Polityce Rolnej – powiedział Wojciechowski w RMF FM.
Rozgłośnia podaje, że w tym pakiecie znajdzie się całkowite odejście od obowiązkowego ugorowania 4 proc. gruntów. Ostatnio KE zgodziła się na częściowe zwolnienie z tego obowiązku, pod warunkiem że rolnicy będą uprawiali rośliny motylkowe wiążące azot.
Według zapowiedzi nowych regulacji rolnicy nadal będą mogli ugorować ziemię, ale nie będą musieli tego robić. Jeśli zdecydują się na ugorowanie, będą za to nagradzani.
Złagodzone mają też być wymagania dotyczące stosowania płodozmianu oraz obowiązku stosowania okrywy zimowej gleby. W tym ostatnim chodzi o utrzymywanie upraw ozimych albo ścierniska.
Jak przypomina RMF FM, do tej pory polscy rolnicy musieli np. wykazać, że na 80 proc. gruntów ornych stosują okrywę gleby od 1 listopada do 15 lutego. Nowa propozycja zakłada, że w każdym kraju terminy będą mogły być inne, dostosowane do lokalnych uwarunkowań.
Dla polskich rolników ważne jest to, że małe gospodarstwa do 10 hektarów mają być w przyszłości wyłączone z kontroli spełniania warunków środowiskowych.
Przypomnijmy: takich gospodarstw jest w Polsce najwięcej, bo ok. 75 proc. W praktyce oznacza to, że rolnicy nie będą karani za niedotrzymywanie warunków środowiskowych.
O co chodzi z Zielonym Ładem?
Rolnicy strajkują w całej Europie. W Polsce powody są dwa, jednym jest żywność z Ukrainy. Ten wątek opisywaliśmy już w INNPoland.pl. Ale czego rolnicy chcą od Unii?
Organizatorzy wzięli na cel Zielony Ład, konkretnie zaś Wspólną Politykę Rolną, która jest jego częścią. Ale zostańmy już przy Europejskim Zielonym Ładzie (EZŁ). EZŁ w rolnictwie ma być realizowany do 2030 r. w ramach strategii "Od pola do stołu" i "Bioróżnorodność".
W tym drugim projekcie zawiera się redukcja środków ochrony roślin o 50 proc., redukcja nawozów mineralnych o 20 proc., oddanie co najmniej 10 proc. gruntów ornych na cele prośrodowiskowe, a 25 proc. pod uprawy ekologiczne, zmniejszenie zużycia antybiotyków w hodowli o 50 proc., osiągnięcie zerowej emisji gazów cieplarnianych netto do 2050 r.
Co się rolnikom w Zielonym Ładzie nie podoba i dlaczego?
Założenia Wspólnej Polityki Rolnej już znamy. Dla konsumentów nie oznaczają one niczego złego. Co w takim razie z rolnikami? Nasi, rodzimi, utyskują na wiele zapisów WPR. Na przykład na zapis o redukcji pestycydów i innych środków ochrony roślin. Uważają, że oni i tak zużywają mało tych preparatów, mniej niż rolnicy na zachodzie Europy. Więc redukcja o 50 proc. będzie dla nich trudniejsza, no i mniej opłacalna.
– Proponowana w strategii "od pola do stołu" redukcja zużycia pestycydów o 50 proc. wywołuje dużo emocji. Są one o tyle zrozumiałe, że Komisja Europejska, wycofując z rynku w dość szybkim tempie kolejne środki ochrony roślin, nie zapewnia wprowadzania do obrotu nowych preparatów (chociażby biologicznych), które mogłyby je zastąpić. Pod tym względem rolnicy mają prawo oczekiwać bardziej racjonalnego działania – tłumaczy w rozmowie z INNPoland.pl Grzegorz Brodziak z Towarzystwa Ekonomistów Polskich, członek zarządu spółki Goodvalley produkującej mięso i wędliny pod marką Dolina Dobra.
Rozprawia się też z mitem o "niesprawiedliwym" punkcie wyjścia w poszczególnych krajach. Jeden z najwyższych poziomów zużycia pestycydów na hektar mają na przykład Niderlandy.
– Rzeczywiście, zużycie pestycydów w wielu krajach Europy Zachodniej jest obecnie wyraźnie wyższe niż w Polsce, ale trzeba tu pamiętać o lokalnej specyfice. W przypadku Niderlandów mamy do czynienia z bardzo dużym zużyciem środków ochrony w uprawach szklarniowych kwiatów, czyli roślin nieprzeznaczonych do spożycia przez ludzi – zauważa Grzegorz Brodziak.
Ugorowanie kością niezgody
Kolejną kwestią jest ugorowanie. Rolnicy narzekają na to, że 4 proc. gruntów ornych musi iść na ugór. Piszą na swoich forach, że muszą płacić 100 proc. a nie 96 proc. kredytów i nikt im nie będzie mówić, co mają robić ze swoją ziemią. Można odnieść wrażenie, że chcą wycisnąć swoją glebę jak cytrynę: zasypać nawozami, zlać pestycydami i tak w kółko, byle tylko dawała obfity plon.
– Odnoszę również wrażenie, że rolnicy nie rozumieją istoty wymogu ugorowania pewnej części uprawianych przez siebie gruntów. A przecież ta dobra praktyka, służąca utrzymaniu gleby w dobrej kondycji, znana jest przynajmniej od średniowiecza, kiedy to została wprowadzona w Europie pod nazwą "trójpolówki". Prawidłowe ugorowania pozwala glebie odpocząć i regenerować się – co jest konieczne, aby w długiej perspektywie utrzymywać jej urodzajność i produktywność. Pamiętajmy, że w ocenie ekspertów, obecnie ponad 50 proc. gleb w Europie jest zdegenerowanych z powodu nieprawidłowego, zbyt intensywnego użytkowania. Powinniśmy kierować się zasadą tzw. sprawiedliwości międzypokoleniowej i nie dopuścić do tego, żeby za kilkanaście - kilkadziesiąt lat w ogóle nie była możliwa produkcja na wyjałowionych i wysuszonych glebach – tłumaczy Brodziak.
Dodaje, że nikt nie odbiera rolnikom prawa do uprawy 4 proc. gruntów, tylko motywuje (bo to warunek uzyskania unijnych dopłat) do powrotu do dawnych, dobrych praktyk w uprawie.
Przypomnijmy: według przepisów Wspólnej Polityki Rolnej (WPR) rolnicy, aby otrzymać dopłaty z UE, muszą spełniać dziewięć standardów określanych jako GAEC. To skrót od "good agricultural and environmental conditions", chodzi więc o kwestie klimatyczne i środowiskowe. Niedostosowanie się do nich może skutkować zmniejszeniem kwoty płatności.
Zgodnie ze standardem GAEC 8 rolnicy mają obowiązek m.in. przeznaczenia co najmniej 4 proc. gruntów ornych na obszary i elementy nieprodukcyjne, w tym ugorowane.
– Zwolnieni z tego warunku są rolnicy posiadający poniżej 10 ha gruntów ornych. W tym miejscu warto uzmysłowić sobie, że w Polsce powierzchnię mniejszą niż 1 ha ma prawie 1 milion polskich gospodarstw rolnych (czyli 74 proc.) – przypomina Grzegorz Brodziak.