POMIDOR, Czyli Nie Przeszkadzaj Sobie
Adam Gieniusz
16 stycznia 2018, 12:17·5 minut czytania
Publikacja artykułu: 16 stycznia 2018, 12:17Skupienie się na wykonaniu zadania urasta do rangi sztuki. W dzisiejszym wpisie będzie to sztuka warzywa - konkretnie pomidora, który jest inspiracją do nazwy podejścia do realizacji priorytetów. Podejście jest proste, skuteczne i na pierwszy rzut oka (choćby z nazwy) głupie. Czy trzeba więcej, żeby zachęcić Cię do dalszej lektury?
Za chwilę omówię ważny temat…
(Poczekaj, tylko sprawdzę powiadomienie z fejsbuka)
(No co te koty na jutubie wyrabiają – nie uwierzysz! Ale co to ja… właśnie…)
Kolejny ważny temat. Za chwilę dowiesz o dystraktorach i poznasz sposoby radzenia sobie…
(O! Przyszedł kurier! To tylko chwila, więc zaraz wrócę)
(Ach, Ty nadal na mnie czekasz, przepraszam – przyszedł kurier, rozpakowałem paczkę i tylko zerknąłem na „Wciągającą Książkę” Mojego Ulubionego Autora. A jak już zacząłem czytać to zrobiłem sobie kanapkę. Dobrze, że sobie przypomniałem, że miałem Ci opowiedzieć o tym, jak radzić sobie z tym, co nas rozprasza!)
Daruję sobie mówienie o – trudne słowo – etymologii…
(etymologii czy entomologii…. Nigdy nie pamiętam, które określenie oznacza źródłosłów, a które naukę o robakach… czy tam owadach – jeden pies… hahaha, ale śmiesznie pomyślałem, ale co to ja miałem guglować…)
(Jednak dobrze – etymologii! #duma)
Darowaliśmy sobie etymologię, więc możemy przejść do sedna i w końcu zacząć dzisiejszy wpis.
(Co to za piosenka? Skąd ja ją mam na plejliście? Tylko przełączę… Nie…. Ta też nie… I ta nie… O! Coś z klasycznego rocka! To może od razu ustawię kolejkę odtwarzania…)
A teraz poważnie(j) – być może w powyższych zdaniach znajdujesz echo sytuacji, które na co dzień przeszkadzają Ci w realizowaniu i kończeniu zadań. Powiadomienia z aplikacji, zadania pochodzące od innych osób, muzyka, wyszukanie w internecie jednej frazy, która kończy się przeglądaniem śmiesznych filmików, memów i czytaniem o fizyce jądrowej na Wikipedii (jak ja się tam znalazłem?) to przykłady tego, co nazwaliśmy dystraktorami.
W dużym skrócie, dystraktor to to, co odciąga Cię od realizacji zaplanowanego zadania.
Dystraktory mogą pochodzić z zewnątrz lub być związane z tym, co dzieje się wewnątrz nas, a więc różnego rodzaju myśli, nawyki mentalne, nastrój.
Przykład dystraktorów zewnętrznych:
– zbyt skuteczna klimatyzacja
– mrugająca „jarzeniówka”
– telewizor gadający „w tle”
– zbyt głośna muzyka
– muzyka w ogóle (tak, tak!)
Przykłady dystraktorów wewnętrznych:
– głód
– złe samopoczucie, ból głowy
– myśli o tym, co wrednego powiedział nam sąsiad z dołu
– perfekcjonizm
Jak Ci się wydaje – z którymi dystraktorami łatwiej sobie poradzić? Ja odpowiedziałbym: „to zależy”.
Być może masz wpływ na ustawienia klimatyzacji i pozostałe osoby w pomieszczeniu podzielają Twoje odczucia co do temperatury – ocieplenie klimatu będzie wtedy kwestią ruchu pokrętłem lub naciśnięcia guzika. Ale może zdarzyć się, że klimatyzację obsługują jacyś „oni” albo budynek jest „smart” i na nic zamarzające powieki i odmrożenia – temperatura jest „optymalna” i jedyne, co Ci pozostaje to nałożyć jutro sześć swetrów i pożyczyć od dziadka czapkę-uszankę. Z pozostałymi dystraktorami zewnętrznymi może być też tak, że nie chcemy się ich pozbyć na stałe, ale – jak się zastanowimy – możemy je ograniczyć lub wyłączyć na jakiś czas. Dobrym przykładem będą tu powiadomienia z aplikacji czy dzwonek telefonu.
(PSSST! Nikomu nie mów, ale przyznam Ci się, że ja mam większość powiadomień wyłączone na stałe i żyję – być może to drastyczna wizja, ale zachęcam Cię do spróbowania chociaż przez kilka dni – podejmiesz wyzwanie?)
Co do dystraktorów wewnętrznych, to głód może być łatwo zaspokoić, a może zdarzyć się, że drugie śniadanie zostało w kuchni, w portfelu pustki, a i koledzy nie mają pożyczyć na bułkę. Jeszcze gorzej z bólem głowy! Być może wzięcie tabletki pomoże, a może nie. A na sąsiada to nawet nie wiem, co może pomóc… chyba przeprowadzka!
Za chwilę podzielę się z Tobą ciekawym ćwiczeniem, które powinno pomóc Ci się skupić niezależnie od tego, co Cię rozprasza, szczególnie jeśli warunki pracy masz znośne (nie zamarzasz, za ścianą nikt nie używa młota udarowego, a telefon wyciszony). Zanim to się stanie odniosę się jeszcze do dwóch dystraktorów:
– muzyka – wydaje się, że może być dobrym sposobem na odcięcie się od odgłosów otoczenia – zostajesz tylko Ty i dźwięki, które koją Twoją duszę. Zgoda – o ile faktycznie są to dźwięki kojące! Piosenki, w których wsłuchujesz się w słowa lub których wybijasz rytm nadal są dystraktorem! Jeśli lubisz uczyć się i pracować „ze słuchawkami na uszach”, wypróbuj nagrania z szumem wody, łagodnymi dźwiękami natury, kojącymi medytacjami mnichów.
(Na YouTube, Spotify i w innych serwisach bez problemu znajdziesz nagrania pod hasłami „learning music”, „meditation music”, a nawet „sleep music”. Ten materiał powstaje przy słuchaniu właśnie tego typu nagrań. )
Ale, ale – miało być bez zbaczania z tematu, więc omówmy jeszcze perfekcjonizm jako dystraktor. Wydawać by się mogło, że chęć zrobienia czegoś dobrze nie przeszkadza, a jest stanem pożądanym. Pełna zgoda, o ile faktycznie pozostajemy na etapie zrobienia dobrze – niektórzy mówią „wystarczająco dobrze”. Jednak, gdy przekroczymy cienką linię i będziemy cyzelować każdy przecinek w tekście, każdą kreskę w rysunku i każde zdanie przemówienia – oddalamy się od oczekiwanego efektu naszej pracy, czyli ukończonego działania. Na ten dystraktor poradziłbym umówienie się z kimś, że w takim a takim terminie przedstawisz jej efekt swojej pracy. Nawet jeśli będzie niedoskonały! Najlepiej, jeśli ta osoba jest gotowa użyć wszystkich dostępnych środków, żeby „zachęcić” Cię do dotrzymania terminu. Miejmy nadzieję, że drastyczne środki nie będą potrzebne.
Teraz obiecane ćwiczenie na poprawę koncentracji, pomagające odciąć się od przeszkadzajek i doprowadzać zadania do końca. Przyznaję – zanim je wypróbowałem wydawało mi się nieco głupie. I do tego ta nazwa! „Technika pomodoro”! ALE! Już po pierwszym razie stałem się fanem podejścia i stosuję je właściwie codziennie!
Jak zaprząc pomidor do działania? To proste!
1. Zaopatrz się w minutnik – może być taki kuchenny, na przykład w kształcie… pomidora (Ach! Zdradziłem źródło nazwy techniki… Trudno…). Może być też timer w telefonie, budzik, rozszerzenie do przeglądarki, cokolwiek, co zdecydowanym dźwiękiem wyrwie Cię ze stanu skupienia. Miej też kartkę i jakiś pisak – to będzie Twoje narzędzie do śledzenia postępów.
2. Wybierz działanie, na którym chcesz się skupić przez kolejne 25 minut.
3. Nastaw czasomierz na 25 min i uruchom odmierzanie czasu.
4. Dopóki Twój „pomidor” nie zadzwoni rób TYLKO I WYŁĄCZNIE to, co zostało określone w kroku drugim. Pisanie CV? Jasne – 25 minut pisania CV! Ćwiczenie gry na puzonie? Ćwicz 25 minut na puzonie! Nie pozwól na to, żeby w tym czasie cokolwiek Cię rozpraszało. Dzwoni ciocia? Niech dzwoni – oddzwonisz później. Listonosz? Niech zostawia awizo – przejdziesz się na pocztę, spacer dobrze Ci zrobi! No dobra, z listonoszem przesadzam, ale myślę, że łapiesz zasadę.
5. Gdy timer zadzwoni postaw na kartce "ptaszka" i zrób sobie 5 minut przerwy (oddzwoń do cioci!).
6. Wróć do punktu 2 i powtórz.
7. Po 3 lub 4 powtórzeniu zrób sobie dłuższą – 15-20 minutową przerwę.
Głupie? Wcale nie, chociaż takie może się wydawać!
Skuteczne? Nie wierz mi i sprawdź na sobie! Powodzenia!
(Muszę kończyć, bo zaczyna się mój ulubiony serial!)
P.S. Technikę pomodoro wymyślił pod koniec lat osiemdziesiątych Francesco Cirillo – ekspert w dziedzinie zarządzania czasem.
P.P.S. Konkretne narzędzia do użycia z techniką pomodoro:
- storna w przeglądarce (nie wymaga instalowania czegokolwiek)
https://tomato-timer.com/
- rozszerzenie
do przeglądarki Chrome
- timer w telefonie
- minutnik kuchenny - kształt dowolny, może być nawet pomidor :)