Kobiety wtargnęły na uniwersytety stosunkowo niedawno (a stało się to pod koniec XIX wieku). Wcześniej udawało się je skutecznie od edukacji akademickiej separować, zgodnie z poglądem, że wrodzone cechy biologiczne i psychiczne nie predestynują ich do nauki. A studia mogą być dla nich, po prostu, szkodliwe.
Niebezpieczne tendencje w szkolnictwie wyższym
Na skutki zmian nie trzeba było długo czekać. W tej chwili kobiety stanowią w skali globu ponad połowę ciała studenckiego - i ich przewaga rośnie w zastraszjącym tempie.
Podobnie dzieje się także w samej nauce. Liczba stopni doktorskich przyznanych mężczyznom osiągnęła swoje maksimum 20 lat temu i od tej pory maleje. Rośnie za to liczba, kobiet-profesorów (feministki nazywają je, kalecząc język polski, który przecież nigdy nie powinien ewoluować, "profesorkami"). Coraz częściej zdarzają się również kobiety we władzach uczelni – tzw. rektorki, prorektorki czy (o zgrozo!) „dziekanice”. Choć w skali Polski na razie, na szczęście, zdarza się to względnie rzadko.
Koalicja tradycji
Ostatnią ostoję zdrowej tkanki akademickiej stanowią uczelnie techniczne, a zwłaszcza typowo męskie, porządne kierunki, takie jak mechatronika, elektronika, budowa maszyn, transport czy też robotyka. Tu kobiet jest wciąż tylko kilka-kilkanaście procent. Ten rezerwat naturalnego porządku udaje się zachować tylko dzięki tradycyjnemu otoczeniu, w którym wychowują się dziewczyny z prowincji i mniejszych miejscowości.
Jest to możliwe dzięki zdecydowanej postawie rodziców i nauczycieli, którzy nie boją się jasno mówić dziewczynkom, do czego te się nadają, a od czego powinny się – dla własnego dobra – trzymać z daleka. Bo przecież nauka i technologia nie są dla kobiet, których mózgi nie są w stanie prcesować zagadnień tak złożnych. Wszyscy wyczuwamy to instynktownie, więc nie ma potrzeby udowadniania tej tezy w oparciu o jakiekolwiek dowody.
Rodziców i szkołę wspierają w ich w wysiłku pokierowania odpowiednio dziewczynkami media przekazujące zdrowe wartości. I jedyną właściwą wizję kobiecości.
Oraz przemysł zabawkarski, który nie da sobie wmówić, że dziewczynki nie lubią się bawić garnkami, słodkimi miniżelazkami i bobaskami. Na różowo. Na okrągło.
Nadzieja w nowych technologiach
Wielką nadzieję budzą również kierunki, od których zależy przyszły rozwój technologiczny świata – informatyka i technologie komunikacyjne. Niedobrze by było, gdyby i tu nastąpiła pauperyzująca feminizacja. Na dziesięciu zdolnych chłopaków przypada jak na razie jedna niezorientowana informatyczka (która prawdopodobnie zapuściła się tu w poszukiwaniu męża).
Nie powinno to jednak w żadnym razie uśpić naszej czujności.
Bo jednak nawet na uczelniach technicznych sytuacja się pogarsza, także dzięki tak podejrzanym i szkodliwym przedsięwzięciom jak akcja
„Dziewczyny na politechniki!”.
Od początku jej trwania, czyli od roku 2008, udział kobiet w ogólnej liczbie studentów na uczelniach technicznych wzrósł z 29% do 37%. Mimo niżu demograficznego rośnie liczba studentów na politechnikach. Jeśli jednak przyjrzymy się temu wzrostowi, to przeszywa nas autentyczny dreszcz zgrozy – przybywa bowiem wyłącznie studiujących kobiet! Co gorsza, liczba chłopaków na uczelniach technicznych od 2008 roku spadła! O ponad 16 000. Dziewczyn przybyło w tym samym czasie ponad 24 tysiące.
Nasuwa się nieodparcie pytanie - "Gdzie są chłopaki z politechnik? Co te dziewczyny z nimi zrobiły?!"
Panowie, serio, brońmy się, organizujmy. Zanim nie będzie za późno.