Polska "zagubiła" 16 mld złotych środków, które otrzymała z Komisji Europejskiej na wsparcie działalności badawczo-rozwojowej w latach 2007-2012. Pieniądze zostały wydane we właściwy sposób, instytucje wdrażające poprawnie dokumentowały wydatki, ale nie ma po nich śladu w narodowych statystykach B+R.
W zamierzchłej przeszłości, umiejętności przeprowadzania operacji dodawania, odejmowania, mnożenia i dzielenia można było nabyć w pierwszych klasach szkoły podstawowej. Dziś nie zaskakuje mnie już to, że takich umiejętności najwyraźniej nie posiadają osoby, odpowiadające za ocenę i stymulowania polskiej innowacyjności. Mam jednak nadzieję, że szybko je zdobędą - albo przynajmniej zainwestują w kalkulator.
Komisja Europejska skrupulatnie rejestruje zaplanowane i wydatkowane środki w ramach funduszy strukturalnych UE. Z puli środków przekazanych Polsce, Komisja wyodrębniła wydatki na badania i rozwój (B+R) (wyjaśnienia metodologiczne, dotyczące sposobów klasyfikowania tych wydatków zawiera m.in. ten raport z 2011 roku).
W latach 2007-2012, Komisja przekazała Polsce łącznie 4948,3 mln euro na wsparcie działalności badawczo-rozwojowej, co uczyniło nasz kraj liderem w zakresie unijnych funduszy na B+R w minionej perspektywie finansowej. Gdyby wykorzystać do przeliczenia wspomnianego budżetu średniego kursu wymiany z 2012 roku (1 euro = 4,185 zł), łączna alokacja Polski na lata 2007-2012 wyniosła 20708,8 mln zł.
Polska administracja nie wykazuje się najwyraźniej dostateczną skrupulatnością albo nie opanowała jeszcze umiejętności dokonywania prostych operacji arytmetycznych, gdyż wykazana w oficjalnych publicznych statystykach B+R suma "środków zagranicznych na działalność B+R, przekazywanych przez Komisję Europejską" dla okresu 2007-2012 wyniosła tylko 4604,4 mln zł. To oznacza, że Polska nie zarejestrowała w opisywanym okresie aż 77,8% otrzymanych z Komisji Europejskiej środków jako nakłady na B+R. Mówimy o "zgubieniu" w oficjalnych publicznych statystykach B+R kwoty 16104,45 mln zł lub 3848,13 mln euro. 16 miliardów złotych czy prawie 4 miliardy euro dla kraju "na dorobku" nie są zapewne bagatelną kwotą.
Gdyby łączną sumę niewykazanych środków podzielić na sześć rocznych okresów, średnio w każdym roku Polsce nie udało się w odpowiedni sposób zarejestrować wydatków na B+R na poziomie 2684,1 mln zł. Co by się stało, gdyby te wydatki zostały zaklasyfikowane w odpowiedni sposób? W poszczególnych latach suma krajowych nakładów na badania i rozwój (GERD) wzrosłaby odpowiednio od 18,7% do 20,2%. Znacząco poprawiłby się również najważniejszy wskaźnik, wykorzystywany do oceny innowacyjności gospodarki: relacja GERD do Produktu Krajowego Brutto. W 2012 roku ten wskaźnik wynosiłby już 1,07% PKB, co pozwoliłoby na wejście Polski do innej "ligi" krajów unijnych, gromadzącej m.in. Czechy, Węgry, Włochy i Hiszpanię, a zarazem ostateczne odcięcie się od reputacji gospodarki, która postrzegana jest jako równie mało innowacyjna jak Bułgaria, Litwa, Łotwa, Rumunia i Słowacja.
Po raz kolejny powraca problem niewłaściwych metod gromadzenia i weryfikacji danych o B+R, o których już kilkakrotnie pisałem w odniesieniu do niedociągnięć naszej statystyki publicznej. Opisywane wcześniej trudności z pozyskiwaniem danych ankietowych od przedsiębiorców można próbować usprawiedliwić, ale zastanawiające jest, dlaczego administracja publiczna nie jest w stanie wykorzystać w odpowiedni sposób danych, które są powszechnie dostępne, a często nawet publikowane w formie szczegółowych zestawień na stronach instytucji rządowych.
Uczeń szkoły podstawowej albo posiadacz kalkulatora powinien być w stanie dodać podane wyżej kwoty, by otrzymać łączną sumę 8327,3 mln zł czyli dokładnie 180,8% wydatków na badania i rozwój, które wykazał GUS jako otrzymane przez Polskę w latach 2007-2012 na B+R. Tymczasem dochodzą jeszcze znaczące środki przeznaczane na infrastrukturę badawczo-rozwojową (w tym tworzenie parków naukowo-technologicznych), na szkolenia personelu B+R (m.in. w ramach priorytetu 4 POKL) czy działania wspierające rozwój innowacji przez firmy (w tym przy współpracy z instytucjami finansowymi). Dane GUS wskazują liczbę podmiotów, które miały w poszczególnych latach korzystać ze środków na B+R, przekazywanych przez Komisję Europejską. Te liczby są niższe nawet od liczby umów, podpisywanych w danym roku w ramach pojedynczego działania finansowanego z POIG! Zastanawiać może, dlaczego dotychczas nikt tego nie zauważył?
Noblista z ekonomii Robert Solow stwierdził w 1987 roku, że wszyscy mówią o nadejściu ery komputerów, ale nadal nie widać jej efektów w statystykach, co świadczyć może o słabości stosowanych metod pomiaru. Parafrazując Solowa można stwierdzić, że w polskich warunkach, "You can see innovations everywhere, but in the innovation statistics"...
Nie lubię się powtarzać, ale już raz napisałem, że polska statystyka publiczna w obszarze B+R istnieje tylko w teorii (co stanowiło bezpośrednie odniesienie do nieopatrznie wypowiedzianych w restauracji słów pewnego byłego ministra). I może warto w końcu pozbierać i uporządkować ową kupę kamieni, bo w efekcie omawianych niedociągnięć, cały świat przekonany jest o niskim poziomie innowacyjności naszej gospodarki, myśląc o Polsce jako o rozczarowującym przykładzie "worka bez dna", do którego można wkładać dowolnie dużo pieniędzy, a i tak nic dobrego z tego nie wyjdzie. Prawda jest oczywiście inna: inwestycje ostatnich lat podniosły poziom innowacyjności gospodarki, co przełożyło się na imponujące wyniki w zakresie wzrostu gospodarczego. Nie widać tego jednak w publicznych danych o B+R - i trudno usprawiedliwiać te zaniedbania, skoro w oficjalnych statystykach potrafimy nawet "zgubić" miliardy środków na B+R przekazanych przez Komisję Europejską, mimo że na stronach agencji dystrybuujących te środki wiszą szczegółowe zestawienia kwot i beneficjentów. Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji pracuje nad ustawą dotyczącą udostępniania zasobów publicznych - tylko po co je udostępniać, skoro same instytucje publiczne nie potrafią lub nie chcą skorzystać z tego, co już mają pod ręką?