Wymagania rynku (klientów) rosną i w obecnych warunkach niemożliwym jest znać się na wszystkim. Dlatego marketing został sprowadzony tylko do manipulacji tym ostatnim „P”. O ile w przypadku drugiego „P” – ceny obierany kierunek zmian jest zawsze skierowany w dół, o tyle w przypadku komunikacji (w tym reklamy) jest on skierowany zawsze w górę. Działa dokładnie tak, jak w trzecim „P”. „Klient nie jest idiotą, klient to twoja żona” mówił Ogilvy.
Markieting rozumie to tylko jako wspomniane „push”. Jeśli zaatakujemy klienta odpowiednio często naszą reklamą (komunikacją) to w końcu zapamięta i kupi. Korzystają na tym tylko media, w których wykupywane jest coraz więcej emisji. Korzyści dla klienta nie ma żadnej.
Reklama wszędzie – wynika z prostego, wręcz prymitywnego interpretowania zachowań klienta. Jeśli nie reaguje na reklamę to znaczy, że jej nie zauważył. Zwiększamy więc częstotliwość emisji i liczbę mediów. W planach mediowych jest stosowana reguła 3+ – chodzi o minimum 3 kontakty klienta z komunikatem. Wtedy ma szansę zapamiętać. Jaka będzie reakcja, to już zależy od grupy docelowej, medium i „inteligencji” reklamy.
Niestety, znów kłania się psychologia, jest taka liczba kontaktów z komunikatem, kiedy następuje reakcja obronna organizmu. Nie potrafię powiedzieć przy jakiej liczbie kontaktów to występuje, zależy pewnie od wymienionych czynników. Jest jednak pewne, że klient w pewnym momencie mówi „dość, nie kupię”. Ja mówię nieco delikatniej, że boję się otworzyć lodówkę.
Reklama Teaserowa – mająca na celu wywołanie zainteresowania klienta „o co chodzi”. Przykładem takiej reklamy była łapa Heyah przez pierwsze 3 tygodnie kampanii albo reklama Ikea z hasłem „za 3 tygodnie wielu będzie siedzieć”.
To jeszcze najmniej inwazyjna forma komunikacji, bo wciągająca klienta i powodująca jego zainteresowanie. Tutaj znów kłania się psychologia, taka kampania nie może być ani za krótka, ani za długa. Jaki jest optymalny czas i medium? Zależy od grupy docelowej i polecam konsultacje z psychologiem.
Reklama drażniąca – to niestety coraz częściej spotykany typ. Pokazujemy coś, obok czego nie można przejść obojętnie. Skoro klient nie reaguje na zwiększanie liczby kontaktów z reklamą, to musimy go wyprowadzić z równowagi. Przykładem jest kampania Heyah z Leninem, która została zdjęta z emisji wskutek oburzenia klientów po… 24 godzinach. Jak daleko można się posunąć w tym typie reklamy? Ależ sky is the limit.
Reklama przeładowana – odwrotność teaserowej. Logika zastosowana w tym przypadku jest prymitywna. Jeśli mamy kilkanaście metrów kwadratowych billboardu to możemy tam napisać o naszym „boskim” produkcie wszystko, nawet kawałek historii firmy się zmieści. Podobnie w innych mediach. 30 sekund reklamy w TV też należy wykorzystać do maksimum. Stronę A-4 pisma można przecież „lepiej” wykorzystać. Co można zrobić w sieci? Tu już tylko wyobraźnia jest ograniczeniem. Można zasłonić oglądaną stronę, musi się ruszać i najlepiej jak będzie z dźwiękiem… o 2 w nocy!
Reklama kretyńska – kiedy traktujemy klienta jak debila, który zrozumie tylko najbardziej chamski dowcip. Przykładem jest kampania Grześków „zero bujdy” gdzie mama mówi do bawiącego się z dziećmi taty – „to nie jest wasz tata”. Osiągnięto tylko jeden efekt – konsternację u klienta mniej więcej taką samą, jak u występujących w reklamie dzieci i taty.
Skąd się biorą takie pomysły? To znów da się dość prosto wytłumaczyć. Jeśli klient obojętnieje na przekaz, to należy zrobić coś aby tę obojętność „obejść”. Obchodzimy więc nie zastanawiając się nad jej skutkami. Niestety bardzo często wpadamy przy tym w błoto, a właściwie w błocie lądują nasze budżety reklamowe.
Nie zadajemy sobie podstawowego pytania – dlaczego? Dlaczego klienci obojętnieją, nie reagują kiedy do nich mówimy. Zastanówmy się, czy ktoś, kto gada wciąż to samo, cały czas i wszędzie będzie słuchany?
Klienci aby nie zwariować muszą filtrować to, co do nich dociera. W pierwszej kolejności filtrują właśnie reklamy, bo wiedzą, że „reklama kłamie”. To poszło już znacznie dalej. Robią to nieświadomie. To już jest ewolucja mózgu wymuszona przez nawał komunikatów reklamowych. Patrzą na billboard i nie widzą co jest reklamowane, słuchają radia i nie słyszą reklam (mimo, że są głośniejsze od audycji), patrzą w telewizor i nie zapamiętują żadnej marki z bloku reklamowego.
Tak, to już są nieodwracalne zmiany ewolucyjne. Jesteśmy świadkami tej ewolucji – mamy już homo sapiens antyreklamus.