To co jeszcze niedawno można było traktować w kategoriach żartu, a w ostatnich tygodniach najgorszego koszmaru zwolenników integracji europejskiej, stało się faktem - Wielka Brytania chce wyjść z Unii Europejskiej. Co ta zmiana oznacza dla jej reputacji? Czy wypracowywana od lat atrakcyjność tego państwa legnie w gruzach ot tak? I najważniejsze - czy będzie to miało wpływ na reputację innych państw Wspólnoty?
Wielka Brytania zasiada w wielu międzynarodowych organizacjach, poczynając od G-7, a kończąc na stałym członkostwie w Radzie Bezpieczeństwa ONZ. Jej dotychczasowe zaangażowanie międzynarodowe wydaje się być imponujące. Ten aspekt jest jednym z głównych elementów kształtowania pozycji danego państwa. Pozycja ta współcześnie wiąże się
z atrakcyjnością, którą buduje się na zasadach podobnych do tych, którymi rządzi się biznes. Obecnie podmioty funkcjonujące w życiu gospodarczym, które chcą być atrakcyjne muszą być zaangażowane i odpowiedzialne.
W przypadku Wielkiej Brytanii zasada ta sprawdza się doskonale szczególnie w wymiarze politologicznym. Ten zaangażowany kraj od lat zajmuje wysokie pozycje w rankingach postrzegania państw.
I tak w przypadku ostatniej edycji raportu Soft Power z 2016 r. mierzącego miękką siłę państwa Wielka Brytania zajęła 2 miejsce na świecie. Przechodząc z politologicznego do ekonocentrycznego ujęcia postrzegania państwa, w rankingu marek narodowych Country Brand Index 2014-2015 zajęła 12 miejsce na całym globie, z kolei w indeksie reputacji CountryRepTrak 2015 uplasowała się na 13 pozycji. I chociaż w niektórych przypadkach państwo to wypada słabiej od swoich europejskich partnerów, to należy stwierdzić, że jej prace nad własnym postrzeganiem na arenie międzynarodowej można porównać do starań całkiem niezłego szkolnego prymusa.
Czy Brexit przełamie tę dobrą passę?
Odnosząc się do wpływu Brexitu na postrzeganie Wielkiej Brytanii należy wprowadzić podział na markę Wielkiej Brytanii, reputację tego państwa
i jego miękką siłę. W przypadku marki narodowej, niezależnie od tego czy wynik referendum rzeczywiście doprowadzi do Brexitu, to Wielka Brytania nadal będzie miała James'a Bonda, Królową, Royal Baby, Oxford, Davida Beckhama, Burberry, Astona Martina, Manchester United, Mini Coopery, "Tea Time", Szkocką (pod pewnymi warunkami) i wiele innych. W tej materii nie martwiłbym się zbytnio o upadek marki Wielkiej Brytanii jako takiej, choć należy zaznaczyć, że istnieje tutaj pewne ryzyko, które
w moim przekonaniu jest bardzo niewielkie.
Gorzej sytuacja wygląda w przypadku reputacji i miękkiej siły. Reputacja
w ujęciu ekonocentrycznym to atrakcyjność mierzona poziomem wiarygodności i zaufania do danego państwa. Perspektywa Brexitu budzi ogromne obawy wśród zagranicznych inwestorów, czego przykładem może być słabnący funt (w pierwszej chwili wywołany tzw. zwierzęcym instynktem), czy też obniżenie perspektywy ratingu Wielkiej Brytanii przez dwie wiodące agencje, tj. S&P i Moody's. Obydwie argumentowały swoje decyzje właśnie Brexitem i jego konsekwencjami, określając je takimi terminami jak niepewność, czy zagrożenie dla brytyjskiej gospodarki.
Podobnie sytuacja prezentuje się w przypadku miękkiej siły, gdzie fakty często przegrywają z odczuciami i emocjami. Pogorszoną pozycję
w obszarze brytyjskiej miękkiej siły można rozpatrywać dwutorowo. Z jednej strony samo wyjście pozbawia ją szerokiego instrumentarium wpływu na swoich partnerów. Z drugiej zaś Brexit może być traktowany przez międzynarodową opinię publiczną jako zwyczajny egoizm, ucieczkę od zaangażowania na arenie międzynarodowej i nieodpowiedzialność (w końcu Brexit nie wiąże się jedynie ze stratami Wielkiej Brytanii, ale całej europejskiej gospodarki). Należy dodać, że Portland Communications argumentując swoją ocenę miękkiej siły Wielkiej Brytanii podkreśliło, że Brexit może znacznie osłabić jej pozycję
w tym aspekcie.
Grexit, Czechout, Italeave czy Byegium - czyli co z reputacją innych państw Unii Europejskiej?
Aspekt ten musimy rozpatrzeć w dwóch różnych ujęciach. Po pierwsze, wyjście Wielkiej Brytanii może wzbudzić zainteresowanie międzynarodowej opinii publicznej, która zacznie zadawać sobie pytanie: dlaczego? To może wpłynąć na postrzeganie Unii Europejskiej jako całości, co wynika
z wyciągania na pierwszy plan jej wad, pomijając płynące z niej korzyści. To może prowadzić do sytuacji, w której przynależność do Wspólnoty może przestać być tak silnym atutem w wymiarze postrzegania państw.
Z drugiej strony należy odnieść się do samych krajów. W ogólnym dyskursie istnieje pewne ciche i niepokojące przekonanie, że Wielka Brytania otworzyła furtkę, za którą zajrzeć bali się wszyscy inni. Teraz będzie to zdecydowanie łatwiejsze. Jeżeli egoizm argumentowany tym, że "skoro inni to czemu nie możemy tego zrobić my?", będzie miał rzeczywiście wielką siłę w Unii Europejskiej to państwa mogą chcieć nie tyle z niej wychodzić, co zmieniać zasady jej funkcjonowania, np. jej istotę - co wydaje się być nieco ryzykowne. Należy podkreślić, że w sieci pojawiają się określenia typu Czechout, Finish czy Italeave. Oczywiście to pozornie niegroźne dla Wspólnoty poczucie humoru wśród internautów. Chcę tylko przypomnieć, że na samym początku napisałem, że jeszcze niedawno wyjście Wielkiej Brytanii też można było traktować w kategoriach żartu.