Wiedza jest kluczem do sukcesu w rolnictwie. Szczęście też się przyda
Mariusz Chrobot
24 lutego 2015, 14:55·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 24 lutego 2015, 14:55W ostatnich tygodniach pełno jest informacji o protestach rolników. Powszechną opinię można zamknąć w pytaniu dlaczego ktoś, kto dostaje tyle wsparcia złotych z dopłat oraz jeździ traktorem, który kosztuje tyle co luksusowe auto, ma w ogóle czelność narzekać na swój los. Ja natomiast się zastanawiam, dlaczego chłop – do niedawna pokazywany głównie w walonkach, z widłami i w zdezelowanym ciągniku – nagle ma posiadać cechy przedsiębiorcy.
Nie zamierzam w tym tekście zgłębiać problemów polskiej wsi i rolnictwa. Temat rzeka. Chciałbym krótko przedstawić trochę inny punkt widzenia, który związany jest z przedsiębiorczością rolnika. Jego umiejętnościami w zakresie planowania, zarządzania. Całość można zamknąć słowem wiedza, do którego odnosi się nowy Program Rozwoju Obszarów Wiejskich na latach 2014-2020, o którym pisałem
tutaj.
Gro problemów, które dotyczą polskiego rolnictwa bierze się z dobrze zakorzenionej już w polskiej mentalności potrzebie budowania własnego bogactwa, posiadania na własność, posiadania na pokaz. I absolutnie nie dotyczy to tylko rolników. Ma tak przeciętny mieszczuch z Warszawy, Wrocławia, Poznania czy Szczecina. Posiadacze kilkudziesięcioletnich kredytów hipotecznych są tego dobitnym przykładem. Sami sobie zakładamy pętle na szyję, często na wyrost, często zupełnie nieracjonalnie podejmując decyzje o związaniu swojego losu przez najbliższe 30 lat z bankiem. Mamy potrzebę posiadania własnego M, które własne stanie się, kiedy zbliżać się będzie wiek emerytalny. A przecież można wynajmować. Człowiek jest bardziej elastyczny, nie ma pętli na szyi, może żyć w mniejszym stresie. Tak już mamy. Mamy potrzebę posiadania własnego.
Takie zachowanie determinuje też działania rolników. Jeśli mogą to kupują nowe
maszyny, często na wyrost, nie łączą się w grupy producenckie, działają samodzielnie na kilku hektarach i liczą, że jakoś to będzie. Nie będzie. Małe gospodarstwa w dłuższej perspektywie nie dają żadnej gwarancji rolnikowi na godziwe życie.
Tutaj pojawia się aspekt wiedzy. Wszyscy nagle oczekujemy, że taki rolnik wykaże się jakimiś niezwykłymi umiejętnościami analizy własnej sytuacji, pokona wewnętrzne demony polskiego chciejstwa i zacznie tak prowadzić swoje gospodarstwo, że będzie dochodowe. Oczekuje się, że taki rolnik powinien wiedzieć, co posiać, jak utrzymywać stado, jak inwestować, jak prowadzić własną firmę, która w tym przypadku ma formę gospodarstwa. Ale najczęściej jego nikt nie nauczył jak prowadzić firmę. On ją po prostu ma albo otrzymał w spadku. Nauczył się praktycznej wiedzy przez lata bycia na gospodarce, oglądając jak się robi rolnictwo i pracuje tak jak umie. Wie, co i kiedy należy zrobić, wie, że robota do łatwych nie należy i orze jak może.
To trochę tak, jakby po ukończeniu szkoły każdy miał założyć własną działalność gospodarczą i oczekiwałoby się od niego, że od samego początku biznes zacznie się kręcić. Tylko dlaczego tak niewielu decyduje się na takie kroki, skoro są programy unijne i różnego rodzaju wsparcia dla osób zaczynające swoją podróż w biznesie? Dlaczego jednak zatrudnienie u kogoś jest częściej praktykowane? Chyba tak jest po prostu łatwiej. Nie każdy musi być biznesmenem. Nie każdy ma do tego predyspozycje.
Tak samo jest w gospodarstwie. Nie każdy powinien być rolnikiem, nawet jeśli ma ambicje i chęci. Dzisiaj swoją przyszłość trzeba będzie zbudować na wiedzy i biznesowej kalkulacji, umiejętności podejmowania ryzyka. Trzeba dysponować odpowiednimi, nowoczesnymi narzędziami, traktorami, maszynami. Bez tego nawet nie ma co myśleć o rozwoju. Wielu rolników te cechy posiada, ale równie wielu tylko myśli, że je ma. Jednak nawet posiadając te cechy sytuacja może przerastać, bo rolnictwo to zawsze produkcja pod chmurą, która potrafi zaskakiwać jak mało co. Dlatego szczęście też się przyda.