Czy nadajesz się do pracy w start-upie?
Marta Karpińska
17 kwietnia 2015, 12:47·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 17 kwietnia 2015, 12:47W sieci roi się od artykułów wychwalających pracę w start-upach. Ludzi stojących za sukcesem własnych przedsięwzięć określa się mianem wybitnych innowatorów, urodzonych przedsiębiorców
i życiowych szczęściarzy. Takim ludziom przeważnie zazdrościmy. Zazdrościmy siły, determinacji, samozaparcia. Przede wszystkim jednak zazdrościmy sukcesu, który często postrzegamy jako coś natychmiastowego. Rzadko kiedy zastanawiamy się jak wyglądała droga do osiągnięcia zwrotnego punktu w swej działalności. Jak wiele tacy ludzie swojego życia włożyli w coś, co niejednokrotnie było odrzucane lub wyszydzane przez potencjalnych inwestorów. Nie myślimy nad tym, ile musieli poświęcić w swoistej walce z własnymi słabościami oraz rynkowymi przeszkodami.
Z osobami, które włożyły wiele trudu we własny start-up mam do czynienia na co dzień. Obserwując ich zaangażowanie oraz determinację, doszłam do wniosku, iż nie każdy jest w stanie podołać temu wyzwaniu.
Powrót na ziemię
Gdy młoda osoba decyduje się na własny start-up - początki zawsze wydają się być usłane różami. Taka osoba jest pełna zapału, wypełniona przekonaniem, że wszystko jest możliwe. Młodość, kreatywność i ambicja natrafiają jednak ostatecznie na brutalną rzeczywistość rynku. Ciężka praca oraz wiara we własny sukces okazują się być niewystarczające. Biznes bowiem udaje się tylko tym, którzy spełniają mordercze wymagania.
Narastające przeszkody
Trudności zaczynają pojawiać się na etapie tworzenia produktu, aplikacji czy strony- pierwsze koszty, pierwsze zaciskanie pasa. Czasami w życiu przedsiębiorcy pojawia się inkubator, który wesprze go finansowo i merytorycznie. Chwilowo nie poczuje on tego, co niebawem nadciągnie.
Wcześniej lub później nadejdzie bowiem moment, w którym trzeba będzie poświęcić się swojemu przedsięwzięciu w stu procentach. Kluczową kwestią staje się fakt, że pierwsze zarobki (zazwyczaj niewielkie) przeważnie zaczynają się dopiero po około dwóch, trzech latach działalności – przy czym nie stanowi to żadnej reguły. Na tym etapie, marzenia o szybkiej fortunie, po raz pierwszy legną w gruzach.
Zmęczenie materiału
Jeśli firma odnotowuje wzrost, nieuchronnie pojawia się konieczność pozyskania kolejnego dofinansowania. Dochodzimy zatem do etapu poszukiwania większego inwestora w postaci funduszy Venture Capital. Gdy zasilimy własny start-up w świeży zastrzyk gotówki- wydawać by się mogło, że wszystko się ustabilizuje. Niestety nic bardziej mylnego! Rekrutacje, korygowanie produktu, usztywnienie struktur i procedur. Wszystko to generuje kolejne koszty, dodatkowe nakłady pracy. Młody przedsiębiorca zaczyna żyć tylko swoją działalnością i praktycznie mieszkać we własnym biurze. Prawdopodobnie w wieku 30 lat+ pojawią się u niego pierwsze siwe włosy oraz coraz uporczywiej nawracająca myśl: „mam już tego dość”.
Start-up nie dla każdego?
Stworzenie dobrze funkcjonującej firmy od podstaw to niewyobrażalny wysiłek. Nikt i nic nie jest w stanie przygotować młodego przedsiębiorcę na to, co nastąpi. Ktoś, kto nigdy nie prowadził biznesu – nie zdaje sobie sprawy z tego, z iloma wyrzeczeniami i kryzysami przyjdzie mu się zmierzyć. Brutalna rzeczywistość rynku, bardzo szybko sprowadza na ziemię nawet najbardziej wytrwałych.
W wielkiej gonitwie za sukcesem, często zapominamy, że osiągnięcie celu potrafi trwać latami. W ferworze zapału i marzeń o świetlanej przyszłości, przed ostatecznym podjęciem decyzji warto postawić sobie kilka pytań. Czy na pewno jestem świadomy ryzyka? I czy naprawdę jestem gotowy je podjąć?