W poprzednim artykule przedstawiłem argumenty za i przeciw budowaniu biznesu w kilka osób. W świecie startupów przekonanie o tym, że co dwie (trzy, cztery) głowy, to nie jedna jest powszechne – większość startupów to przynajmniej dwóch co-founderów. Inwestor VC zwykle też tego oczekuje, nawet jeśli wprost nie deklaruje.
Skąd się biorą takie zespoły? Skąd się biorą co-founderzy? Jest bardzo wiele scenariuszy. Wielu poznało się na uczelni, inni jeszcze w podstawówce. Są też tacy, którzy przez przypadek wpadli na siebie na hackatonie, Startup Weekendzie lub innym wydarzeniu zorganizowanym właśnie po to, aby „wygenerować” startupy i tworzące je zespoły. Podobno są też takie, których założyciele poznali się na facebookowej grupie „Szukam co-foundera”. Istnieją startupy prowadzone przez pary, a nawet małżeństwa. W przypadku wielu przedsięwzięć, szczególnie tych funkcjonujących dłuższy czas, można spokojnie założyć, że znają się „jak łyse konie”.
Ale nie wszyscy. Bardzo wiele startupów upadło przez nieporozumienia pomiędzy założycielami. Nie tylko przez brak wspólnego obszaru w wizji, ale też przez różnice charakterów, inne podejście do pracy, komunikacji, zarządzania. Znam też takie, które rozpadły się przez konflikt czysto prywatny. Ryzyk związanych z prowadzeniem biznesu w dwie czy trzy osoby jest wiele. I jest ich tym więcej, im słabiej te osoby się znają, zanim zaczną razem robić biznes.
Praca nad startupem nie jest łatwa. Szczególnie taka na serio, a nie dla samego „zaczepienia” się na modę, pitche na eventach i after party. Wymaga też wiele cierpliwości, wzajemnego zrozumienia i spędzania bardzo dużej ilości czasu z co-founderami. Ostatnio pisałem o zaletach budowania biznesu w zespole. Zespół ten musi być jednak mądrze dobrany, a decyzja o współpracy z daną osobą nie powinna być podjęta jedynie pod wpływem impulsu. Warto przyłożyć się do procesu szukania odpowiednich osób, gdyż właściwy skład zespołu przekładać się będzie na efektywność przedsięwzięcia i powodzenie projektu.
Jakie cechy powinien mieć ten właściwy wspólnik? Czy wystarczy tylko „chemia” czy jednak warto zrobić… Due Diligence Co-foundera?
Typowy proces Due Diligence (prawny, finansowy) oparty jest głównie na szukaniu odpowiedzi na pewne kluczowe pytania dotyczące kondycji danego podmiotu. „Badanie” potencjalnych co-founderów również bazować musi na wcześniej postawionych pytaniach. Odpowiedzi na nie powinny zarysować nam przydatność danej osoby w naszym przedsięwzięciu, zarówno pod względem specjalistycznej wiedzy, jak i umiejętności miękkich.
Czy lubisz tę osobę? Pytanie na pierwszy rzut oka trywialne, jednak odpowiedź na nie może być przydatna bardziej niż Ci się wydaje. Pamiętaj, że ze swoim wspólnikiem będziesz spędzać więcej czasu niż z dziewczyną czy mężem. Naprawdę powinna być to osoba, którą po prostu lubisz, a spędzanie z nią czasu sprawia Ci przyjemność albo przynajmniej nie wywołuje negatywnych emocji.
Czy macie podobne wartości? Może trochę górnolotnie to brzmi, ale pomyśl – Ty chcesz zmieniać świat, rozwiązywać problemy jakiejś grupy ludzi, a on chce po prostu zarobić kupę kasy. Ty chcesz budować firmę i nią zarządzać, on planuje szybki exit. Cenisz relacje z ludźmi, on traktuje ich tylko jako zasób, środek do celu. Takie różnice mogą okazać się poważnym problem i to w krytycznych momentach.
Jak znosi presję? Mówię o długotrwałej presji – wielu miesiącach bootstrappingu, braku odpowiedzi od VC i klientów, wielu tygodniach testowania rozwiązań.
Czy macie podobne zainteresowania w sensie biznesowym? Czy naprawdę chcecie iść w podobnym kierunku? Wierzycie w podobne rynki?
Czy wasze umiejętności się uzupełniają? Ty potrafisz kodować, ten drugi sprzedawać, a trzeci ma wybuchową i nieograniczoną kreatywność i fantazje? Jeśli tak – doskonale. Jeśli nie – na pewno będziecie szybciej szukać kolejnych osób.
Takich pytań jest znacznie więcej. Nawet jeśli kogoś znasz już dłuższy czas, jest wiele obszarów, o których nie masz pojęcia. Relacje towarzyskie, uczelniane zwykle nie pozwalają na poznanie drugiej osoby od stron, które potem w startupie mogą być bardzo istotne.
Wiele teamów zakładających biznes powstaje „naturalnie”. Inne są wynikiem stopniowego obudowywania idei w ludzi. W obu tych przypadkach masz możliwość weryfikacji tej drugiej osoby. Jej obszar powinien być zależny od tego, z jakiej strony już ją znasz. Z poniższych pomysłów wybierz takie, które pozwolą Ci uzupełnić obraz przyszłego partnera.
• Dowiedz się (zapytaj) co robił wcześniej. Gdzie i nad czym pracował? Z kim? Czy miał sukcesy, czy odnosił porażki? Jak znosi porażki?
• Zróbcie razem mały projekt. Testowy. To nie strata czasu. Dzięki temu poznacie się, a właściwe przedsięwzięcie pójdzie znacznie sprawniej lub zmienisz team. ;)
• Macie okazje pojechać gdzieś dalej razem? Jedźcie we dwóch samochodem. Czasami parę godziny w trasie i co-driving pozwalają dowiedzieć się czegoś nowego o drugim człowieku.
• Popytaj o niego ludzi, którzy z nim pracowali. Zatrudniając nawet niekoniecznie kluczową osobę, sprawdzasz referencje, a co-founder to znacznie poważniejszy partner. W dodatku nie możesz go zwolnić. ;)
• Znacie się tylko z pracy lub hackatonu? Idźcie na piwo. Albo kilka. Kilka razy.
Warto też zaufać intuicji, a potem podpisać founders agreement, by zarówno kwestie na jakie przymknęliście oko, jak i takie których nie dało się wcześniej przewidzieć, nie rozbiły Wam biznesu.
Jakie są Wasze historie? Skąd znacie swojego co-foundera? Jak się „docieraliście”? Piszcie w komentarzach lub na michal.kulka@gakko.pl - może zainspirujecie mnie do kolejnego artykułu.